92. To Ty Jesteś Kimś Wyjątkowym

100 15 17
                                    

-Powiedz mi, gdzie idziemy? - zapytałam poirytowana.

Moje odczucie wynikało z tego, że dzisiaj blondyn specjalnie zabrał mnie do galerii, by kupić mi sukienkę na wieczór. Oczywiście zakupy nie skończyły się na obcisłej, bordowej sukience, musiałam dokupić szpilki w tym samym kolorze.

W tym momencie szliśmy ulicą w nieznaną mi stronę. Cały czas starałam się nie zabić na oblodzonym chodniku, jednak szpilki nie pomagały mi w tym. Zima oczywiście nie zawodzi, odkąd zaczęło padać pierwszego wieczoru, nie przestało do tej pory, a jutro rano wyjeżdżamy.

-Już nie daleko. - uśmiechnął się, a ja próbując nadążyć mu kroku poślizgnęłam się na lodzie.
-Jezu! - krzyknęłam lecąc, jednak blondyn wykazał się refleksem i złapał mnie.
-Nie tak szybko. - zaśmiał się stawiając mnie na nogi.
-Dzięki. - poprawiłam się.

W ciszy doszliśmy na miejsce, jakim była restauracja.

-Pamiętasz? - zapytał, a mnie olśniło.
-Nasze pierwsze wakacje. - uśmiechnęłam się szeroko.
-Jedliśmy tu kolację na drugą rocznicę. - doprecyzował.
-Pamiętam, ominęłam pierwszy tydzień w maturalnej klasie, bo byliśmy tu na wakacjach. - kiwnął mi głową.

Przez stolik przy oknie mogłam podziwiać plaże, co nie było łatwe przez ciemność jaka panowała na zewnątrz. Jedliśmy, piliśmy wino, a przede wszystkim wesoło konwersowaliśmy. Zapomniałam już jaki Dawid potrafił być romantyczny, przez te dni tutaj poczułam się, jak te parę lat temu i udało mi się zapomnieć o tym co się wydarzyło.

-Wiesz, że i tak ci oddam. - powiedziałam, gdy wyszliśmy.
-Wiesz, że ci oddam, jak ty mi oddasz. - upierał się przy swoim.
-Doskonale wiesz, że nie lubię jak ktoś za mnie płaci. - schodząc po schodach ponownie się poślizgnęłam, ale dzięki barierce zachowałam równowagę.
-Może pomogę. - wystawił do mnie dłoń, chwilę później szłam trzymając Dawida pod rękę - Wiem, że nie lubisz jak ktoś za ciebie płaci, nawet wiem skąd to wynika. - przerwałam mu.
-Niby skąd? - zmarszczyłam brwi.
-Stąd, że w domu dziecka nie było wystarczająco pieniędzy i co chwilę robiliście zbiórki, aby mieć na codzienne wydatki. - trafił w sedno - Ja wiem, że teraz masz urazę do tego jak ktoś chce Ci coś kupić, ale uwierz mi, że to Cię do niczego nie zobowiązuje.
-Okej, ale następną kolację ja stawiam. - zagroziłam palcem.
-Niech Ci będzie. - zaśmiał się.
-Wiesz co, mam ochotę na wino. - powiedziałam widząc sklep - Idziesz ze mną? - zapytałam.
-Poczekam. - ruszyłam, więc sama do sklepu.

Trochę mi zeszło przez sporą kolejkę, gdy wyszłam ze sklepu nigdzie nie mogłam dostrzec blondyna. Poczułam jak ktoś szturcha mnie w ramię, odwróciłam się i zobaczyłam Dawida z bukietem białych róż.

-Boże, Dawid. - uśmiechnęłam się.
-Dla Ciebie. - wręczył mi go.
-Nie musiałeś. - powąchałam kwiaty - Nawet nie pytam skąd to wziąłeś. - spojrzałam na kompana.
-Wezmę to. - wziął reklamówkę z winem - Idziemy? - wystawił do mnie rękę i po chwili szliśmy jak wcześniej.

Może to dziwne, ale przez cały pobyt tutaj czułam się obserwowana.

* * *

Zapomniałam niestety, że przez pracoholizm nie piłam za dużo. Stąd dodatkowa dawka wina sprawiła, że jestem delikatnie podpita.

-Musimy jutro wyjeżdżać? - mruknęłam niezadowolona.
-Przypomnę Ci, że od razu jedziesz w góry. - zaśmiał się blondyn zabierając mi butelkę wina - Tobie chyba już starczy. - odłożył ją na szafkę nocną.
-Ostatnio mało piłam, mam słabą głowę. - zaśmiałam się.
-Pomógł Ci ten wyjazd? - położył się obok mnie.
-Chyba tak, przyznam, że ani razu nie pomyślałam o sam wiesz kim. - wypuściłam głośno powietrze.
-A więc voldemort. - zaśmiał się. -Zabawne, że za każdym razem jak sypie mi się życie miłosne, muszę gdzieś wyjeżdżać. - wyznałam szczerze.
-Przynajmniej teraz nie wyjechałaś za granicę. - zaśmiałam się na jego słowa.
-Dziękuję Ci. - spojrzałam mu w oczy.
-Zawsze chętnie Ci pomogę. - pogładził mnie po ręce.
-Dlaczego? - zmarszczył brwi, więc kontynuowałam - Masz okazję ułożyć sobie życie beze mnie, z kimś kto dopełni Cię lepiej niż kiedyś ja. Dlaczego więc, gdy życie mi się wali rzucasz wszystko i pomagasz mi? - widziałam, że myślał nad odpowiedzią.
-Nikt nie zakręcił mnie tak jak ty. Próbowałem, ale nie znalazłem, stwierdziłem, że nie ma co szukać na siłę. Więc czekałem, aż pojawi się ktoś wyjątkowy. - przerwałam mu.
-Aż w końcu ja zwaliłam Ci się na głowę. - zaśmiałam się.
-Albo to ty jesteś tym kimś wyjątkowym.
-Ale z ciebie romantyk. - ponownie spojrzeliśmy sobie w oczy.

Powoli zaczęliśmy się do siebie zbliżać...

Fuck it |ReTo| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz