Rozdział 24

1.3K 114 2
                                    

Lynx bardzo szybko znalazła drogę do domu. W tym czasie jednak zdążyła zrozumieć co się takiego stało. Odwiedziła Sourest, zwany również Lasem Dusz, ewentualnie Czarnym Lasem. To tajemnicze miejsce, który nie jest na żadnej mapie, jednak nie tak trudno do niego dotrzeć. Wszystko to były wyrzuty sumienia. Prawdopodobnie rodzice Margareth Collins nie żyją lub próbują uciec. Nie zmienia to jednak faktu, iż Lynx była tym wszystkim przerażona, tak bardzo, że cała się trzęsła. 

Dwór Malfoyów nie mogła nazwać prawdziwym domem, jednak to było jej jedyne schronienie. Mimo wszystko czuła się w nim bezpiecznie. W tamtym jednakże momencie, kiedy pojawiła się już na posesji państwa Malfoyów, gdzieś obok uczucia bezpieczeństwa i spokoju, znalazła zdziwienie. Śmierciożercy, którzy otaczali dom zaczęli szeptać między sobą. W czasie drogi do drzwi, do jej uszu przynajmniej trzy razy doleciało imię Bill. Nie miała pojęcia kim jest tajemniczy Bill, ale nie miała najmniejszej ochoty się zapytać. Weszła do dworu i na samym wstępie przywitał ją skrzat domowy. Spojrzał na nią swoimi dużymi, smutnymi oczami i uśmiechnął się lekko.

- Pan Rabastan i pan Rudolf proszą o rozmowę.- Wydukał cicho. Lynx pokiwała delikatnie głową.- Czekają na panienkę w jadalni...- Dodał po chwili i zniknął gdzieś za drzwiami prowadzącymi do kuchni. Lynx przeklnęła cicho pod nosem, jednak ruszyła prostu do wyznaczonego miejsca. Stali tam sobie spokojnie jakgdyby nigdy nic, a kiedy weszła Lynx, nawet nie spojrzli na nią, kontynuowali przezabawną rozmowę. Dopiero kiedy po ponad minucie dziewczyna odchrząknęła dając znać, że przyszła, bracia się do siebie uśmiechnęli i spojrzeli na nią. W jadalni oprócz nich było jeszcze trzech śmierciożerców. Siedzieli rozłożeni na krzesłach, jakby byli w swoich domach. Lynx zmierzyła ich wzrokiem, jednak nic sobie z tego nie zrobili, a nawet wymienili głupie spojrzenia między sobą.

- Gdzie byłaś?- Zapytał dosyć surowo Rodulf, na co na twarzy Lynx zawitał szeroki uśmiech. Nie odpowiedziała na pytanie, to jest ostatnia osoba, której spowiadałaby sie z czegokolwiek. - Gratuluję...- Powiedział po długiej chwili ciszy.- Bill już nie pracuje dla Czarnego Pana.- Po tym zdaniu po jadalni przetoczyła się salwa śmiechu. 

- Czarny Pan osadził złego człowieka na tak ważnym stanowisku...- jej głos wydawałs się spokojny, matowy, nie drżała, była poniekąd dumna ze swojego małego sukcesu. - Hogwart nie jest prowadzony tak jak powinien być, uważam, że powinnam gościć tam częściej...- Słowa te tak szybko wyleciały z jej ust, że nie zdążyła sie nad nimi dokładnie zastanowić. Zapanowała cisza, podczas, której uznała, że dobrze zrobiła... Wolała chodzić po Hogwarcie, karać śmierciożerców, którzy nie robią to co do nich należy i pilnować porządku, wszystko w tamtej chwili wydawało się jej lepsze od biegania za mugolakami i zabijania ich.- Będę pilnować porządku, przypatrywać się nauczycielom i ich metodom nauczania, uważam, że jest to bardziej rozsądne...- Uśmiechnęła się lekko.- Osoba taka jak ja nie powinna brudzić sobie rąk robotą przeznaczoną dla... podgatunku.- Miała na myśli oczywiście Greybacka, którego w sumie trochę polubiła, ale mimo wszystko... to był wilkołak.

- Zastanowimy się nad tym.- odparł po dłuższej chwili Rabastan, oparł się o krzesło i spojrzał wprost na Lynx... Jeszcze długo zastanawiała się nad tym wyrazem twarzy swojego wuja, które tak bardzo przypomniało jej ich dawne wspaniałe lata. Miała ochotę wrócic do Rosji.

Odwróciła sie na pięcie i wyszła, tak nagle zaczął ją straszliwie denerwować głupkowaty cichy śmiech jednego ze śmierciożerców, znajdujących się w pokoju. Obiecała sobie, że nie wybuchnie, musi zachować klasę. Znalazła się w przedpokoju. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Schudła, pobladła, nie mogła poznać samej siebie.

- Wszyscy cię szukali.- Nikołaj wszedł do przedpokoju, odbijał się w lustrze. Lynx odwróciła się w jego stronę. Wzruszyła ramionami.- Martwiłem się o Ciebie.- Dodał spokojniej.

Córka śmierciożercówजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें