Rozdział 21

1.4K 132 1
                                    

Gonitwa myśli, niepokój, szybki oddech. Lynx nie potrafiła się pozbierać. Siedziała na zimnej ziemi i wpatrywała się w swoje pobrudzone dłonie. Nikt się nie odezwał. Śmierciożercy stali dokładnie tak samo, nikt nie poruszył się choćby na centymetr. Nawet Voldemort. Stał spokojnie, a na jego twarzy powoli malował się szeroki uśmiech. Pierwszą osobą, która wreszcie postanowiła się ruszyć, był Nikołaj. Wyszedł z szeregu i powoli zaczął zbliżać się do Lynx, aby pomóc jej wstać. Jego kroki były precyzyjne, jednak doskonale słyszalne. Lynx w końcu podniosła wzrok, niczym feniks z popiołów, odrodziła się. Słabość odeszła w niepamięć, wtedy poczuła wyłączny gniew i obrzydzenie do większości osób, które się tam znajdowały. Stanęła w płomieniach. Nikołaj cofnął się gwałtownie. Wstała powoli i spojrzała na wszystkich po kolei: Carrow, Rudolf, Yaxley, Travers, Teodor Nott, Rabastan, Malfoyowie, oraz dużo innych osób, których nie widziała nigdy na oczy… I Voldemort.

- Słucham?- Zapytała nad wyraz spokojnie. Ogień zgasł, wszyscy odetchnęli z ulgą. – Wzywałeś mnie, więc jestem…- Dodała po dłuższej chwili ciszy, tym razem z nieco głośniej niż planowała.

- Lynx…- Jęknął Rabastan.

- Lynx, po co te nerwy?- Voldemort odezwał się równie spokojnie.- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. Teraz zabierzcie ją do dworu…- po tych słowach odwrócił się, opatulając się swoją czarną szatą i zniknął za drzewami. Ta rozmowa była tak szybka i tak pozbawiona emocji, że w Lynx się gotowało. Kiedy wstawała, doskonale wiedziała co wykrzyczy i była gotowa na pewną śmierć, gdyby Czarnemu Panu się to nie spodobało. A gdy odszedł? Cisza nadal panowała, a ona stała po środku polany i zastanawiała się, nad JEGO odpowiedzią. Odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę szkoły, przynajmniej miała taką nadzieję. Nie miała najmniejszej ochoty ruszyć się gdziekolwiek z nimi, z zakłamanymi szujami, jakimi są Rabastan, a w szczególności Nikołaj.

- Imperio.

Lynx przebudziła się. Pokój, w którym się znajdowała był ciemny. Zasłonięto okna długimi, czarnymi zasłonami. Zaklęcie imperiusa spowodowało, że przestała samodzielnie myśleć, po sprowadzeniu jej do dworu, zdjęto zaklęcie i posłano spać. Wyciągnęła nogi spod kołdry i powoli wstała. Kręciło się jej w głowie, ale czuła się wyspana. Kiedy jej wzrok przyzwyczaił się do ciemności, zauważyła, że zajmuje inny pokój niż jeszcze kilkanaście dni wcześniej, kiedy spędzała tutaj święta. Ten pokój był mniejszy, było w nim tylko jednoosobowe łóżko, mała komoda i duża lampa. Jej torba, którą zabrała z Hogwartu leżała w kącie. Wciągnęła na nogi buty i ruszyła szybkim krokiem w stronę drzwi. Szarpnęła za klamkę. Drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Światło wdarło się do ciemnego pokoju. Chwyciła torbę i wyszła na korytarz. Wyciągnęła przed siebie dłoń, na której po chwili pojawiła się jej różdżka. Korytarz był długi, kobiety i mężczyźni z obrazów przypatrywali się jej w milczeniu, dopiero na końcu starsza kobieta mruknęła tylko „Zabójczyni”, co mogło oznaczać wyłącznie, że pomyliła ją z Bellatriks. Zeszła po starych, drewnianych schodach, które ciągły się w nieskończoność. W końcu pojawiła się na parterze, w kolejnym korytarzu, jednak w tamtej chwili doskonale wiedziała już gdzie się znajduje. Dom był pusty, jakby była w nim sama. Co chwilę słyszała jakiś szmer i ciche mruczenie, ale była pewna, że to tylko skrzat domowy. Zatrzymała się na chwilę w jadalni, chowając kilka owoców do torby, dalszą drogę do wyjścia pokonała biegiem.

Świeże powietrze pozwoliło jej się uspokoić. Stanęła przy czarnej bramie, dotknęła zimnych krat i zamknęła oczy. Szarpnęła mocno, jednak brama pozostała zamknięta. Spojrzała na czarną kłódkę. Musi tutaj zostać, nie ucieknie. Poczuła się jak w klatce. Przez jej głowę szalały myśli o tym, do czego ona jest potrzebna? Jeszcze nigdy w życiu aż tak bardzo nie pragnęła się wydostać i uciec od rzeczywistości. Powrót Voldemorta oznacza jedno… wojnę, w której będzie musiała wziąć udział. Zrobią jej pranie mózgu, stanie się jedną z nich, czy będzie tego chciała czy też nie. Jej matka ją naznaczała, w dniu, w którym jej nie zabiła, a oddała pod skrzydła Rabastana. Nie można jej jednak o to winić, skąd miała wiedzieć, że wróci i zapragnie mieć jej córkę w szeregach?

- Znowu uciekasz…- Nikołaj szedł powoli w jej stronę. Odwróciła się. Mimo faktu, że była na niego piekielnie zła, miała nadzieję, że się zjawi. To jest śmieszne, że człowiek przywiązuje się do kogoś tak mocno, że nie jest sobie w stanie wyobrazić życia bez niego. Właśnie w tej krótkiej chwili, kiedy Lynx przypatrywała się Nikołajowi, zrozumiała, że to prawdopodobnie nie była jego wina, iż nie mógł być z nią do końca szczery. Nie zauważyła go na polanie, jednak to on pierwszy wyszedł, aby pomóc jej wstać, wbrew zaleceniom Voldemorta. – Przecież właśni tego chciałaś, czyż nie?- Wyrwał ją z rozmyślań. Uniosła głowę, zjawił się przy niej szybciej niż się tego spodziewała.

- Skąd ta pewność?

- Znam cię nie od wczoraj, twoje zachowanie nie wskazywało na to, że chcesz zerwać z typowym wizerunkiem rodziny Lestrange… Nie zdajesz sobie z tego sprawy, jednak jesteś dokładnie taka sama..- Lynx zatkało. Miała ochotę nawrzeszczeć na niego, jednak coś nie pozwalała jej tego zrobić. Zrozumiała, że w sumie ma rację. Sytuacje, zdarzenia nie tylko te, które się działy w Hogwarcie, ale to co wcześniej działo się w Bastille miały najwyraźniej podłoże psychologiczne. Nie kontrolowała tego poniekąd, jednak zachowywała trzeźwy umysł, doskonale wiedziała co się stanie, jednak czyniła to. To nie przypadek, że Voldemort zapragnął jej w swoich szeregach, nie tylko z powodu tego, że to córka jego najwierniejszej i najbardziej zaufanej śmierciożerczyni, ale z powodu tego jaka Lynx była naprawdę. Czyż nie pragnęła, aby zniszczyć wszystkich ironicznie uśmiechających się czarodziei (nie chodzi tu tylko o mugolaków)? Nikołaj miał rację, doskonale ją przejrzał, była w szoku, że aż tak trafnie.

Na śniadaniu, na którym Czarny Pan (miano jakie na powrót mu nadano, chociaż po tych latach, każdy jeszcze  mylił się z Sam-Wiesz-Kto) się nie zjawił, zawzięcie dyskutowano o tym, czy najpierw lepiej zaatakować Ministerstwo Magii czy może Hogwart? Przez długą chwilę po głowie Lynx chodziły myśl o tym, jak niby piętnaście osób z Voldemortem na czele chce zdobyć Ministerstwo Magii (ewentualnie Hogwart)? Otóż Rabastan szybko rozwiał jej wątpliwości, otóż Voldemort już od dawna zbiera swoją „armię”. To był dla niej cios. Jeśli Voldemort zbiera swoją armię od dawna, to znaczy, że WSZYSCY śmierciożercy wiedzieli o jego powrocie, w tym oczywiście trzeba zaliczyć Rabastana. Spojrzała na niego wyłącznie krzywo i wróciła do grzebania łyżką w swojej owsiance.

Z jadalni wyszła pierwsza, postanowiła, że chce spędzić czas jak najdalej od „nowej rzeczywistości”. Wybrała miejsce przy drzewie, gdzieś daleko za dworem. Robiąc niezliczoną ilość śladów na śniegu (aby ktoś się pogubił, próbując ją znaleźć), usiadła na ławce i spojrzała przed Siebie. Ku jej zdziwieniu, po kilku minutach zjawił się Nikołaj. Nie zwróciła na niego najmniejszej uwagi. Przypatrywał się jej przez długą chwilę, by wreszcie spojrzeć w ten sam punkt co ona.

- Chcą uwolnić jeszcze kilku czarodziei z Azkabanu, zaatakują Ministerstwo…- Powiedział w końcu Nikołaj. Spojrzała na niego i westchnęła cicho.

- A jeśli im się nie uda?- Zapytała nad wyraz spokojnie.- Co będzie z nami?

- Ty wrócisz do Hogwartu, mnie zamkną w Azkabanie.- Wzruszył ramionami, jakby mówił o jakieś błahostce.- Jestem naznaczony, już tego nie zmienię.- Dotknął prawą ręką swojego lewego przedramienia.- W wakacje…- Odpowiedział, jakby czytał jej w myślach.- Nie zjawiłem się w Hogwarcie przez przypadek… Kazano mi cię pilnować.

- Świetnie sobie dawałam sama radę.- Mruknęła Lynx, jednak Nikołaj kontynuował, tak jakby jej w ogóle nie usłyszał.

- To ja wyczarowałem Mroczny Znak, gdy McGonagall umarła.- Lynx pokiwała lekko głową, zdając sobie spokojnie z tego sprawę.- To ja podarowałem Victoire naszyjnik…- Dodał po dłuższej chwili ciszy. Spojrzała na niego, nie mogąc uwierzyć w to co słyszy. – Przepraszam, musiałem to zrobić.

Córka śmierciożercówWhere stories live. Discover now