Rozdział 13

2K 169 6
                                    

Trzynasty listopad. Piątek. Zrządzenie losu. A podobno już coraz mniej osób uważa się za przesądnych. W tym przypadku głównie chodzi o czarodziei. Przecież wierzą w magię, dlaczego zatem większość z nich bała się o poranku wyjść z łóżka? Zabobony. To one prowadzą nas, przez co kierujemy się w stronę pesymistycznego podejścia do życia, ponieważ coś na nas czyha. W piątek trzynastego, coś najwyraźniej czyhało na Lynx Lestrange i to od dłuższego czasu.

Ranek wydawał się taki sam. Smutny, ponury, deszczowy, zupełnie jak od kilku dni. Lynx wstała o dziwo wcześniej od reszty koleżanek. Poszła wziąć prysznic, ubrała się w mundurek szkolny, pomalowała się, uczesała. Rutyna, która zaczęła ją już denerwować, dzisiaj nie wydawała się już taka zła. W pokoju wspólnym nie było jeszcze nikogo. Pokój wspólny był zatem pusty. Najprawdopodobniej była to wina godziny. A właśnie: Lynx Lestrange była gotowa już o piątej minut dwadzieścia. Nie mogła tak po prostu wyjść. Śmierć dyrektorki oraz Mroczny Znak spowodowały niezłe zamieszanie. W szkole zamiast dyżuru nauczycieli jest dyżur aurorów. Całodobowy. Każdy ma prawo wyjść z pokoju wspólnego o godzinie siódmej i zjawić się tam z powrotem najpóźniej o godzinie dwudziestej pierwszej. Tak jakby o dwudziestej pierwszej dziesięć groziło wszystkim większe niebezpieczeństwo niż o dwudziestej pięćdziesiąt pięć. Lynx usiadła na zielonej kanapie, położyła nogi na zielonym stoliku i spojrzała na odległą zieloną ścianę. Było jej zimno. Lochy są paskudnym miejscem, w którym wolała nie spędzać czasu. Było tu zimno i brudno. Odkąd pani Hermiona Granger przedyskutowała i wprowadziła nowe prawa dla skrzatów domowych, te obijają się z kąta w kąt i nie robią nic pożytecznego. Wolność skrzatom głosiły wtedy slogany. I są wolne, tylko szkoda, że czarodzieje przyzwyczaili się tak do ich sprzątania, że sami nie wiedzą jak się za to zabrać. Lynx nie widziała nigdy skrzata, Rabastan twierdził, że to strata pieniędzy. Szkolne skrzaty przesiadują w kuchni i czasem wychodzą w nocy.

Szósta trzydzieści. Lynx nie wytrzymała już nerwowo. Wstała powoli, aby nie zakręciło się jej w głowie, po czym ruszyła do wyjścia z lochów. Korytarz był zupełnie pusty i cichy. Jej myśli skierowały się od razu w stronę jeziora. Jeśli uda się jej wyjść z Hogwartu, to jest to miejsce, gdzie nikt jej nie zobaczy. Udała się więc w stronę schodów. Nie przemyślała jednak tego. Cały parter był zasypany aurorami, a pięciu stało przy drzwiach, którymi Lynx chciała się wymknąć.

- Co tutaj robisz?- Usłyszała głos za sobą. Odwróciła się i zobaczyła wysokiego, łysego mężczyznę w czarnej długiej szacie. Serce jej stanęło.

- Chciałam… chciałam odetchnąć świeżym powietrzem.- odpowiedziała pospiesznie.

- Z pokoju wspólnego można wychodzić o godzinie siódmej, a jest dopiero godzina szósta czterdzieści.- Upomniał ją auror. Lynx uśmiechnęła się lekko i pokiwała głową.

- Doskonale o tym wiem, jednak jak już wspomniałam…

- Nikomu nie wolno wychodzić z Pokoju Wspólnego przed godziną siódmą!- Przerwał jej.

- Co to za różnica? To tylko dwadzieścia minut!- Burknęła oburzona Lestrange.

- Doskonale o tym wiem, ale zasady to zasady i nie wolno ich łamać panno…- Spojrzał na nią, wyczekując odpowiedzi.

- Lynx Lestrange.- Mruknęła spokojnie. Auror zrobił wielkie oczy.

- To tym bardziej nie powinnaś wychodzić z pokoju wspólnego!- Oburzył się. Lynx wybuchnęła śmiechem, tak niekontrolowanym, że myślała, iż straci równowagę i upadnie.

- Pan jest bezczelny, arogancki i do tego jest pan idiotą!- powiedziała otwarcie Lynx, nie przestając się śmiać. W tym momencie powiedziała o kilka słów za dużo.

Córka śmierciożercówWhere stories live. Discover now