Rozdział 12

1.9K 170 4
                                    

- Śmierć przychodzi szybko, bez zapowiedzi. Zabiera tych, których kochamy, nie zostawiając nic w zamian…- Rozbrzmiał głos nowego dyrektora Hogwartu. W Wielkiej Sali panowała cisza, nikt nawet nie ośmielił się poruszyć. Czarne, długie aksamity zajęły miejsce herbów poszczególnych domów. Uczniowie wraz z gronem pedagogicznym zmienili swoje codzienne szaty, na zwykłe, czarne,  mugolskie ubrania. Pośród tłumu, przy lewej ścianie, gdzie powinna stać długa ława, która z koniecznych przyczyn została wyniesiona, stała Lynx. Opierała się lewym ramieniem o ścianę i wpatrywała się w przestrzeń. Włosy dokładnie spięła wsuwkami, podkreśliła czarą kredką oczy, a usta pomalowała na bordowo. Ubrała czarną zwykłą koszulkę z dekoltem, do tego czarne rurki i czarne, sznurowane buty. Wychodząc z dormitorium o godzinie 8:57, przyrzuciła na siebie czarny, wełniany sweter. Coś się w niej odblokowało, na powrót poczuła się jak w Bastille. To Hogwart spowodował, że stała się tak delikatna. Dlaczego? Uświadomiła sobie, że nie ma nic, zupełnie nic. Straciła wszystko, wszystko zostało w Bastille. Przyjaciele, wspomnienia, zostały jej bezpodstawnie odebrane. To właśnie była dla niej śmierć. Wraz z McGonagall, od Lynx Lestrange odeszło wszystko. Nie pomogła jej, przybiegła za późno… Dużo osób powtarza, że powinna siebie winić. Winić? Za co? Przecież zrozumiała co tylko mogła! Paradoks polega na tym, że cokolwiek by Lynx nie uczyniła, wszystko byłoby jej winą. A gdyby tam nie poszła, gdyby nie posłuchała się głosu z wnętrza jej czaszki, mówiącego ratuj ją, ratuj dyrektorkę! ? To również byłaby jej wina, ponieważ każdy oskarżyłby ją o to, iż wpuściła węża do Hogwartu. Nieważne jak absurdalnie to brzmi! Ona nie tylko ma na nazwisko Lestrange, nie tylko przypomina swoją matkę, ale również potrafi gadać z wężami, zupełnie jak Voldemort. Nic w tym dziwnego, gdyby każdy zaczął podejrzewać, że jest jego córką! - … Żegnamy dzisiaj Minerwę McGonagall, dyrektorkę Hogwartu, nauczycielkę transmutacji, kobietę dobrą i uczciwą…- Mówił Longbottom z oczami pełnymi łez.- Zawsze pozostaniesz w naszych sercach…- Szepnął i zszedł ze sceny. Orkiestra znajdująca się po prawej stronie zaczęła cicho grać. Jej ciało, które spoczywało już w dębowej trumnie zostało powoli wyniesione z Wielkiej Sali. Wszyscy odwrócili się i każdy podążył śladem czterech mężczyzn, którzy o własnych siłach nieśli trumnę, a nie za pomocą różdżek. Taka była wola zmarłej.

Spoczęła  na cmentarzu Chwały, który mieści się kilka kilometrów od Hogwartu, w pobliskiej wiosce Canderly. Nikt jednak nie doszedł aż tam, nikt z uczniów.

W szkole panowała niezręczna cisza. Na korytarzu porobiły się kilkuosobowe grupki, które mówiły do Siebie szeptem.  Wyobraźmy więc sobie typową scenę: grupki – dwu, trzy, czteroosobowe, które rozmawiają ze sobą szeptem, a gdy przechodzi jedna z głównych bohaterek ( w tym przypadku Lynx), patrzą na nią, nie mając żadnego wstydu. Tego dnia, nikt nie pokazywał na nią palcem, nikt nie podniósł na nią głosu, jednak Lynx czuła, że to wszystko w nich rośnie, rośnie, a najgorsze jest to, że za kilka dni wybuchnie, a wtedy prawdopodobnie nie wytrzyma nerwowo.

Pogrzeb odbył się w sobotę, więc nie było potrzeby, aby uczniowie zostali zwolnieni z lekcji z powodu żałoby. Niedzielę, Lynx spędziła w dormitorium z masą książek dookoła siebie. Pod wieczór wyszła ze swojej „groty”, aby znaleźć w bibliotece książki, które potrzebne są do wykonania wypracowania z eliksirów. Wywar żywej śmierci. Brzmi kusząco.

Weszła więc do biblioteki. Zaczęła szperać i szukać pomiędzy regałami, zbyt dumna, aby poprosić kogoś o pomoc. Jakież było jej zdziwienie, kiedy kątem oka zauważyła przy regale z eliksirami, Nikołaja F. Uśmiechnęła się lekko, podeszła do niego spokojnie i zerknęła przez ramię w co się tak bardzo zaczytuje. Stronnice były już pożółkłe, a pismo wraz z odręcznymi rysunkami prawie rozmazane, jednak dało się przeczytać:

… czerwony snop wychodzący z końca różdżki sprawia niewyobrażalny ból, a nie jak głoszą legendy – zabija. Przy długotrwałym działaniu, Cruciatus doprowadza do utraty zmysłów…

… Po upadku Voldemorta, śmierciożercy Lestrange torturowali w taki sposób rodzinę Longbottomów, aby dowiedzieć się…

- Skąd to masz?- Zapytała niezwykle spokojnie Lynx. Nikołaj podskoczył lekko na krześle, przerażony jej nagłym pojawieniem się tutaj.

- Czy możesz się tak nie zakradać?- Wstał i odłożył książkę na półkę.

- Skąd masz tę książkę?- Drążyła zaciekle temat Lynx. Nikołaj wbił w nią wzrok złowrogi i pełen arogancji. Co się stało? Gdzieś w środku Lynx zrozumiała, że jej przyjaciel coś przed nią ukrywa, coś, co nie może wyjść na światło dzienne. Niewyobrażalnie mocno to trafiło Lestrange, jednak nie dała za wygraną. – Odpowiesz mi?- zapytała po długiej ciszy. Nikołaj chwycił ramię Lestrange i przyciągnął do siebie.

- Czy wiesz, co znajduje się na końcu biblioteki?- Zapytał cicho, wprost do jej ucha. Spojrzała na niego, chwilę się zastanawiając.- Dział Ksiąg Zakazanych, nikt z uczniów nie może tam wejść, jeśli nie posiada pisemnej zgody któregoś z nauczycieli.- Wyjaśnił pospiesznie, jednak Lynx doskonale wcześniej wiedziała co kryje się na końcu biblioteki. Pomimo tego wysłuchała go uważnie, zastanawiając się jak zdobył pozwolenie aby tam wejść i dlaczego akurat tę książkę wybrał.

Puścił ją, usiadł na wcześniej zajmowanym krześle, biorąc zupełnie inna lekturę do ręki.

- Potrzebujesz jeszcze czegoś?- odezwał się po kolejnych kilku sekundach. Lynx zamarła. Podniosła dłoń i machnęła nią tak, aby wszystkie książki (stojące na stoliku, wraz z tą, którą trzymał w dłoni) wyleciały i wylądowały w różnych miejscach na podłodze. Podeszła do niego, aby spojrzeć mu w twarz.  Wyglądał na zaskoczonego. Tak po prostu. Wpatrywał się w Lynx jak w obrazek, gorączkowo nad czymś myśląc. Lestrange założyła ręce na piersi i wetchnęła głośno.

- Wybacz, że ci przeszkadzam!- Burknęła głośno. Spojrzała w jego ciemne oczy.- Ty coś wiesz…- Szepnęła cicho. Nikołaj odwrócił wzrok, wiedząc doskonale o co chodzi. Lynx chodziło o mroczny znak. Przez sekundę w jego oczach pojawiła się taka iskra. Duma? Od początku chciała się go o to zapytać, jednak za każdym razem gdzieś jej uciekał. Ostatnim razem rozmawiali w piątek na zaklęciach. Wtedy też ostatnim razem się widzieli.- Jeśli coś wiesz, to powiedz to do cholery…!

- Byłem tam wtedy…- Odpowiedział spokojnie.- Nie wiem, nie wiem co się stało… nic nie pamiętam.- Ukrył twarz w dłoniach, zginając się w pół na krześle. Lynx przykucnęła przy nim i dotknęła dłonią jego pleców. – Ktoś tam był, ale nie pamiętam jak wyglądał…- Dodał po chwili. Jednak wtedy jej myśli odpłynęły gdzieś indziej. W ich stronę zbliżała się powoli mała pierwszoklasistka. Jej blond kręcone włosy lekko opadały na ramiona, a niebieskie oczy czujnie wpatrywały się w Lynx. Jej szata opadała na ziemię, była na nią zbyt duża. W dłoni trzymała list.

Stanęła naprzeciwko Lestrange i wyciągnęła w jej stronę list.

- Powiedział, że jest dla Ciebie.- Powiedziała wysokim głosem, po czym uśmiechnęła się szeroko. Lynx chwyciła list i spojrzała na pięknie napisane swoje imię i nazwisko. Nigdzie nie mogła się doszukać nadawcy.

 - Od kogo…- Nie zdążyła zapytać, ponieważ kiedy podniosła wzrok, dziewczynki już nie było. Jednym ruchem rozerwała kopertę. W środku znajdował się list oraz złoty, długi łańcuszek z czarnym, okrągłym wisiorkiem.

Uwierz w swoje sny Bello.

Córka śmierciożercówWhere stories live. Discover now