Rozdział 3

4.7K 360 6
                                    

Rozłąka nie trwała zbyt długo. Krótki uścisk i ciche wyjaśnienia Rabastana w stylu „wszystko będzie dobrze Rysiu". Nie będzie. Wsiadła do pociągu zupełnie jak milion innych osób przed nią, za nią konduktor zamknął drzwi i zagwizdał, że czas na odjazd. Nie chciała odjeżdżać, chciała zostać. Czy może istnieje możliwość, iż pociąg z nieznajomych przyczyn się popsuł? Lynx szła wzdłuż korytarza, większość osób wchodziła już do przedziałów. Gdzie ona znajdzie swoje miejsce? Jakoś nie miała zbytniej ochoty, aby wpaść do jakiegokolwiek przedziału i powiedzieć „Cześć, jestem nowa, mogę się przyłączyć?" To nie było w jej guście, dlatego pomaszerowała dalej, szukając jakiegoś odosobnienia. Po drodze wyminęła dwie rozgadane dziewczyny. Ciemnoskóra, która gadał bez przerwy (szybciej można było ją usłyszeć niż zobaczyć), gdy zobaczyła Lynx, po prostu umilkła, po czym pięć kroków dalej gadała o tym jak Tommie Hanglart oglądnął się za nią na stacji. Za nią szła spokojna, rudowłosa dziewczyna. W chwili gdy przechodziła obok brunetki, wbiła w nią tak morderczy, a zarazem smutny wzrok, jakiego nie da się opisać słowami. Przez kilka metrów, spoglądała na nią przez ramię, aż w końcu weszła do przedziału. Lynx nawet nie zwróciła na to większej uwagi. Szła dalej, niespokojna o to, że zaraz spędzi całą podróż na korytarzu.

Omijając przedział z dwoma podejrzanymi typami, w końcu znalazła swój, pusty. Rozsiadła się w nim,  położyła obok siebie torebkę. Postanowiła, że zajmie się lekturą, która rano poszukiwała. Najczarniejsza magia to nie lektura dla dzieci, są tutaj dokładne opisy zaklęć czarnomagicznych i eliksirów. Wszystko napisane jest odręcznie wraz z obrazkami. Nie powinna, ale gdy pierwszy raz zobaczyła tę książkę, była nią wprost zauroczona. Sprzedawca, od której ją kupiła nie był zbyt chętny na oddanie jej nieletniej, jednak gdy dziewczyna wcisnęła mu do ręki podwójną stawkę, od razu się zamknął, oddał książkę i gdzieś przepadł. Od tamtej pory, Lynx chowa ją w różnych zakamarkach, przed wujem. Jest pewna, że w swoich własnych zbiorach ma podobne książki, ale nie ma odwagi, aby go oto zapytać.

Nawet nie wiadomo kiedy, jej oczy zamknęły się i zasnęła na dobre, z książka w dłoni. Jeśli ktoś wpadłby do tego przedziału i zobaczył młodą Lestrange z TAKĄ książką wszcząć niesamowity alarm. Jednak nic takiego się nie stało, nikt nawet nie wiedział o jej pobycia. Znowu śnił jej się ten sam sen. Voldemort ją gonił, po czym na końcu znikał, przepadał jak kamień w wodę . Oczywistym stwierdzeniem jest to, że się martwiła. Bała się. Cóż może to znaczyć? Jednak uspokajała ją myśl, że każdy może mieć dziwne sny, nie znaczy to od razu, że naprawdę te sytuacje się przydarzą. Czy byłaby możliwość porozmawiania o tym z kimś? Tak, ale Lynx jak to Lynx, woli swoje problemy trzymać w ukryciu!

Obudziła się niespodziewanie, jakby ktoś wyrwał ją ze snu. Wyprostowała się. Podczas snu zdążyła prawie zjechać z fotela. Za oknem było już ciemno, lecz nie tylko to zauważyła. Pociąg stał. Wsadziła do książki bilet, który kilka godzin temu sprawdzał wysoki, chudy mężczyzna. Włożyła ją do torebki i wyszła na korytarz.

- Halo?- Powiedziała głośno. Jej głos potoczył się przez cały wagon, jednak nikt nie odpowiedział. Spojrzała za okno. Stara, drewniana tabliczka, która powiewała spokojnie na wietrze mówiła, że są w Hogsmeade. To właśnie to jest cel tej wyprawy, czytała o tym miesiąc temu, gdy chciała dowiedzieć się czegoś o nowej szkole. Wróciła do przedziału, chwyciła torebkę i skierowała się w stronę wyjścia.

Zimny, wieczornym wiatr już całkowicie ją rozbudził i uświadomił ją w tym, że po prostu spała, gdy wszyscy skierowali się w stronę szkoły. Kątem oka, zauważyła kufer. Podbiegła do niego i spojrzała na małą, białą karteczkę, na której było napisane Lynx Lestrange. Teraz idealnie oświetlał ją księżyc, jednak wcześniej mogła być po prostu niewidoczna. Zamyśliła się na chwilę, próbując sobie przypomnieć, która droga prowadzi do szkoły. Pociąg zatrzymuje się na stacji Hogsmeade. Pierwszoroczniacy wraz z gajowym kierują się w lewo, aby według tradycji przepłynąć łódką jezioro... odwróciła się na pięcie i poszła w prawo. Kufer za nią sam pojechał. Nie skupiło się nawet nad tym, myśl przebiegła jej po głowie, że jest za ciężki, aby go nieść, dlaczego więc nie wykorzystać jej dziwnych zdolności?

Po kilku minutach stanęła przed wysoką, czarna bramą. Owinęła palce na metalowych prętach i mocno szarpnęła. Nic się jednak nie stało. Brama zamknięta. Mogła się tego spodziewać. Pod jej dłońmi zauważyła srebrna kłódkę, jedna drogą dedukcji, wywnioskowała, że na pewno nie da się jej otworzyć zwykłym zaklęciem. Postawiła pod bramą kufer, na którym usiadła. Pozostało jej czekać na jakoś drugą zbłąkaną duszyczkę. Na dodatek w tej samej minucie zaczęło padać. Już po kilku sekundach wyglądała jakby wpadła do jeziora. Czy może przytrafić się jej coś gorszego tego dnia?

Skuliła się w sobie, wyciągnęła z kufra kurtkę z kapturem, który może chociaż trochę ochroni ją przed deszczem, pomijając fakt, iż jest już cała mokra. Przez jej głowę przebiegła myśl, że może zawróci w stronę jeziora i wsiądzie do jakieś łódki... ale jeśli łódki nie będzie? Jednak jest większe prawdopodobieństwo, że właśnie tutaj ją znajdą. Oddałaby teraz wszystko za kubek ciepłej herbaty. Jakaż ona była głupia! W Bastille już dawno siedziałaby w swoim pokoju z przyjaciółmi, którzy nie odwrócili się od niej z racji tego, że ma na nazwisko Lestrange.

- Ej ty!- Usłyszała nagle. Podniosła wzrok. W jej stronę szedł jakiś starszy mężczyzna, miał na siebie rzucone zaklęcie, aby deszcz na niego nie padał, był zupełnie suchy. Dlaczego ona o tym nie pomyślała?!- Kim jesteś?- Zapytał surowo, podchodząc bliżej.

- Jestem uczennicą tej szkoły...- Odpowiedziała pospiesznie.

- Nie kłam, znam wszystkich uczniów tej szkoły. A na pewno takich dorosłych jak ty.- Burknął pospiesznie.

- Zostałam przepisana z Bastille...- Zaczęła się na powrót tłumaczyć.- Jestem Lynx, Lynx Lestrange.- Na dźwięk jej nazwiska, mężczyzna znieruchomiał. Zrobił się blady jak ściana. Podszedł do bramy i otworzył ją, wyciągając wcześniej klucze z kieszeni swojej kurtki. Wpuścił ją na teren szkoły po kilku sekundach. Wziął jej kufer i ruszył przodem mamrocząc pod nosem tylko jej nazwisko. Lestrange, Lestrange, jakby nie mógł uwierzyć, że to prawda. Szła za nim powoli. Pomyślała, że mogłaby sobie zmaterializować parasol, ale po chwili przypomniała sobie, że ona nie ma parasola, ani tutaj ani w domu... w miejscu, które powinna nazywać domem. Nie może materializować rzeczy nie należące do niej, to jej właśnie ten największy minus.

Po kilku minutach zobaczyła smukłe wieżyczki Hogwartu. Szkoła była doskonale oświetlona, wyglądała ja ogromna twierdza, do której nikt nie może się wkraść. Kiedy zatrzymała się, patrząc z podziwem, mężczyzna ponaglił ją. Spojrzała na niego. Stał już u szczytu schodów i kręcił głową. Uśmiechnęła się lekko i pobiegła do niego, skacząc co dwa stopnie. Otworzył przed nią drzwi i wpuścił do środka.

- Zdziwiona jak udało nam się szybko naprawić wszystkie szkody, które twoi rodzice wyrządzili?- Mruknął cicho, Lynx zatopiła w nim mordercze spojrzenie, ale nawet nie zwrócił na nie uwagi, szedł dalej. Postanowiła, że nie będzie się unosić, to nie czas i miejsce, teraz jej marzeniem jest w spokoju zjeść kolację. Po kilku krokach stanęli przed ogromnymi drewnianymi drzwiami. Jej serce zaczęło bić mocniej i mocniej. Wzięła głęboki wdech, właśnie wtedy, kiedy mężczyzna, który najprawdopodobniej jest woźnym popchnął drzwi. Kątem oka ujrzała, że zostawił jej kufer pod ścianą. Przed jej oczami ukazała się Wielka Sala. Oświetlona tak mocno, że światło poraziło ją w oczy. Wszystkie cztery, długie ławy uczniów wbiły w nich wzrok. Lynx poczuła jak na jej twarzy pojawiają się rumieńce. Dyrektorka, stojąca na mównicy ucichła, wyczekując wyjaśnień.

- Znalazłem uczennicę.- Zaczął mężczyzna-woźny.- Mówi, że nazywa się Lynx... Lynx Lestrange.- Przez jej ciało przebiegł dreszcz. Niczym poprzez jakiś włącznik, całą salę wypełniły głośne szepty.

- Proszę o spokój... O SPOKÓJ PROSZĘ!-. Krzyknęła dyrektorka. – Lynx, czekaliśmy na Ciebie.- Machnęła dłonią, aby dziewczyna zbliżyła się do niej. Tak też zrobiła.

Córka śmierciożercówDove le storie prendono vita. Scoprilo ora