Rozdział 22

1.4K 131 10
                                    

- Musisz opuścić dwór.- Powiedział niezwykle spokojnie Rabastan, wchodząc do pokoju, który od kilku dni zajmowała Lynx. Odłożyła książkę, zaznaczając na której stronie skończyła i spojrzała na niego zaskoczona. Ton jego głosu nie przypominał niczym tonu, który słyszała z ust Rabastana jeszcze kilka miesięcy temu. Ten „nowy’ był zimny, pozbawiony uczuć. – Szukają cię. Masz na spakowanie się dziesięć minut.- Wyszedł, zamykając na sobą drzwi, w które pół sekundy później uderzyła filiżanka. Lynx nie zrobiła tego specjalnie, nawet nie pomyślała o tej filiżance. Jej złość skupiła się na jakimś przedmiocie i już, przeleciała przez pokój i taki oto efekt został uzyskany. Chwyciła rzeczy, które zdążyła już wypakować i schowała z powrotem do torby. Wciągnęła na stopy buty, zawiązała szalik, ubrała kurtkę, schowała różdżkę, z której nie ma do kwietnia i tak pożytku i wyszła, zostawiając wylaną herbatę i rozbitą filiżankę.

Zbiegła po schodach, przeszła przez jadalnię, w której głośno o czymś rozmawiano, jednak nikt z obecnych tam nie zwrócił na nią uwagi. Przeszła przez ogromny przedpokój, ludzie z obrazów odprowadzili ją wzrokiem aż pod same drzwi. Nacisnęła klamkę i poczuła przeraźliwy chłód. Wyciągnęła z kieszeni kurtki rękawiczki.

- Poczekaj!- Krzyknął Nikołaj. Nie zatrzymała się, szła dalej jakby wcale go nie usłyszała. Podbiegł do niej i chwycił za rękę.

- Poradzę sobie sama.- Mruknęła, zanim Nikołaj zdołała otworzyć usta.

- Chciałbym zauważyć, że ani nie możesz się teleportować, ani używać różdżki.- Uśmiechnął się lekko.- W przeciwieństwie do mnie.- Siedemnaste urodziny to chyba najszczęśliwszy dzień w życiu czarodzieja. Urodziny Nikołaja właśnie wypadały tego dnia, Lynx zupełnie wyleciało to z głowy.

- Wszystkiego najlepszego.- Burknęła. Przeszła przez czarną bramę  i poczuła się wolna, miała ochotę uciec stąd już na zawsze. Oddała by wszystko, aby móc się teleportować i używać różdżki.

- Rozkazy z góry.- Nikołaj chwycił jej dłoń. Poczuła się jak coś wciąga ją do środka. Kilka zawirowań, które spowodowały, że straciła całkowicie orientację. Nie wiedziała co się dzieje, nie było czasu, aby nawet o tym pomyślała. Nie trwało to dłużej niż kilka sekund, jednak ta cała nieprzyjemna sytuacja związana z deportacją sprawia, że człowiek wyobraża sobie, iż zawisnął pomiędzy dwoma światami, na bardzo, bardzo długi czas.

Pojawili się na podejrzanej ulicy. Ulica śmiertelnego nokturnu nigdy nie przestanie być podejrzana. Pojawili się w jakieś bocznej, pustej uliczce.

- Od teraz musimy się trzymać razem, rozumiesz?- Zapytał cicho, zupełnie poważnie. Pokiwała lekko głową z uśmiechem. Dłonią chwycił ją za lewe przedramię i pociągnął za sobą. Skomentowała to tylko kilkoma przekleństwami. Nikołaj poruszał się, jakby doskonale znał to miejsce, za każdym razem omijali większe zbiegowiska podejrzanych ludzi, poruszali się tylko bocznymi przejściami. Nikt ich nie zaczepił, chociaż Lynx zauważyła kilka ciekawych eliksirów, które kobieta podsunęła jej prawie pod nos, kiedy przechodziła obok niej.

Ich punktem docelowym był z zewnątrz paskudny lokal o nazwie Złamana różdżka. W środku śmierdziało i było pełno  dziwnych czarodziei. Jedni z nich głupio wpatrywali się w swoje dania, gazety, niektórych zaciekawili nowi goście.

- Zasłoń twarz szalikiem.- Szepnął. Podciągnęła go pod sam nos zgodnie z zaleceniem. Zastanawiała się, czy ktoś tutaj z obecnych zauważyłby jej podobieństwo do matki i wzbudził tym ogromną panikę, wrzeszcząc „To ona, ona żyje, Lestrange żyje!”. Nikołaj postawił kołnierzyk w swoim płaszczu i powoli podszedł do baru. Stał tam dosyć gruby, łysy mężczyzna. Spojrzał na nich swoich prawym okiem, lewego nie miał w ogóle.

Córka śmierciożercówWhere stories live. Discover now