Rozdział 20.

1.3K 129 1
                                    

- … Powtarzałem ci Neville, że ta panna powinna być już dawno wyrzucona z tej szkoły!- Rozpoczął Crippudd. Zmierzył groźnym wzrokiem Lynx.

- Ona tutaj nie powinna być przyjęta.- Odezwała się Oblix, nauczycielka eliksirów. Wszystko wyszło jak szydło z worka. Nauczyciele są dokładnie tacy sami jak uczniowie. Lestrange miała ochotę wykrzyczeć im wprost, że mają rację – gdyby trafiła wśród mugoli byłoby jej stu procentowo lepiej! Dlaczego zatem jeszcze przed pójściem do Hogwartu nikt specjalnie tego nie rozumiał i na siłę wepchnął ją do Hogwartu? No tak, zmiana otoczenia na pewno pomoże córce śmierciożerców zmienić jej zachowanie diametralnie. No tak, przecież gdy ona będzie milutka dla innych, to inni będą ją traktować równie normalnie. Cudownie i genialne przemyślane rozwiązanie dla osoby, której zdolności magiczne są powyżej przeciętnej. – … Knuje, nawet nie potrafi odpowiedzieć!- Z rozmyślań wyrwała ją nauczycielka. Podniosła wzrok i zmierzyła ją wzrokiem, Najspokojniejszym człowiekiem w całym tym towarzystwie był Longbottom. Usiadł sobie spokojnie za biurkiem, złożył dłonie w piramidkę i patrzył na wszystkich po kolei.

- Lepiej knuć, niż wysłuchiwać tych obelg i bredni.- mruknęła dosyć cicho, co spowodowało, że Oblix już się nie odezwała. – Jeżeli za każdym razem chcecie mnie oskarżać o to, czego nie zrobiłam, to proszę wyrzućcie mnie już z tej cholernej szkoły, złamcie mi różdżkę. COKOLWIEK!- Podniosła głos, chociaż tego akurat nie kontrolowała.

- Czy to ten naszyjnik ktoś zabrał z twojego kufra?- Zapytał spokojnie dyrektor, tak jakby nie usłyszał tego, co powiedziała chwilę wcześniej.

- Nikt mi nic nie ukradł.- Skłamała pospiesznie, zastanawiając się kto z jej dormitorium ma tak długi język, aby wygadał, że ktoś jej akurat ten naszyjnik wziął.

- Skąd miałaś ten naszyjnik?- Kontynuował Longbottom.

- Jaki naszyjnik?- Brnęła w kłamstwie Lynx. Gdyby dowiedzieli się o tym, że śmierciożercy są teraz w dworze Malfoyów to ci, którzy by zdążyliby uciec, zabiliby ją gołymi rękami – albo co gorsze – zabiliby jej wuja. – Te oskarżenia są bezpodstawne, do widzenia.- odwróciła się na pięcie i wyszła przez otwarte drzwi gabinetu, zostawiając nauczycieli w zupełnej, głuchej ciszy.

Ruszyła przez korytarz. Trwały jeszcze lekcję, jednak jej na żadną już tego dnia się nie spieszyło. Wolnym krokiem poszła prosto do Sowiarnii. Cisza i spokój, to wszystko czego potrzebowała w tamtym momencie. Przez całą długą drogę myślała o lśniącym naszyjniku, który leżał niedaleko Victoire. Kolejny raz poczuła przeszywający ból gdzieś w okolicach serca. Nie mogła sobie wybaczyć, że nic z nim nie zrobiła, wystarczyło, że go zniszczy, wyrzuci gdzieś w przepaść i zapomni. To wszystko wydarzyło się w tak krótkim czasie, że nawet nie zdołała trzeźwo nad tym pomyśleć. Zrobiło jej się najnormalniej w świecie podle. Nie zrobiła tego, ale przyczyniła się do tego, że Victoire leży w Skrzydle Szpitalnym i cierpi. Jak ona teraz spojrzy w oczy Teddowi, jeśli cokolwiek się jej stanie?

Do Sowiarnii prowadzą schody, które w okresie zimy zamarzają i stają się tak śliskie, że bardzo trzeba uważać przy wejściu i zejściu. Lynx nie pojawiała się w Sowiarnii dosyć często, kiedy przyzwyczaiła się do standardów Hogwartu nie wypisywała już tak często do wuja. Chwyciła mocno poręcz i ruszyła do góry, spoglądając pod nogi. Kiedy była już w połowie schodów usłyszała dwa głosy. Ktoś się kłócił. Dziewczyna i chłopak, jednak nie potrafiła rozpoznać kto to był. Przyspieszyła trochę kroku, jakby jej wewnętrzne „ja” kazało jej za wszelką cenę podsłuchać o czym rozmawiają, a przede wszystkim kto to jest.

- Musisz jej o tym powiedzieć…!- Głos damski, w którym doszukała się, że była to Sasha.

- Nie mogę, jeszcze nie teraz!- Odpowiedział pospiesznie Nikołaj.

Córka śmierciożercówDonde viven las historias. Descúbrelo ahora