Rozdział 9

2.2K 180 4
                                    

Przesłuchanie było prowadzone w miłej atmosferze. Jedyna słowa, które Lynx zapamiętała z artykułu. Spojrzała przed Siebie, odległa ściana w jednej chwili wydała się jej najbardziej ciekawa. Miła atmosfera. Ciekawe jak wyglądała? Odebrano im różdżki, usadowiono na krzesłach i kazano mówić wszystko co wiedzą? Serce młodej dziewczyny zabiło szybciej. On coś wie. On coś do cholery musi wiedzieć! Rzuciła gazetą, rozlewając przy tym mleko, które stało w różowym kubku i pospiesznie wyszła z Sali. Nie potrafiła poukładać wszystkich myśli, a gwar młodocianych uczniów nie pomagał jej w tym. Z niewiadomych przyczyn znowu ogarnęła ją taka złość. Jakąż ona miała ochotę ich wszystkich...

            - Nikołaj!- Jej oczom ukazał się Rosjanin, który pospiesznie wychodził z zamku. Nawet na nią nie spojrzał, nawet się nie zatrzymał, przez co Lynx wpadła w jeszcze większą furię. Podbiegła do niego i szarpnęła za rękaw. Na szczęście się zatrzymał. – Możemy porozmawiać?- Zapytała grzecznie.

            - Taa...- Burknął i ruszył dalej, a ona niczym cień za nim.

Drogę pokonali w milczeniu. Po chwili znaleźli się przy jeziorze. Nikołaj zajął miejscu na jakieś samotnej kłodzie. Lynx stanęła niedaleko i spojrzała na niego smutno. Jej myśli od razu skierowały się w stronę tego, że wygląda tak perfekcyjnie. Wiatr lekko smagał jego czarne włosy, a on zgięty w pół próbował zapalić papierosa. Kiedy w końcu mu się to udało, spojrzał na nią wyczekująco. Zamknęła oczy i zaczęła bujać się do przodu i do tyłu. Przetarła twarz dłonią, odgarniając przy tym włosy, które naleciały jej do oczu. Po kilku razach, wkurzyła się niemiłosiernie, ściągnęła gumkę z nadgarstka i zaczęła spinać nią włosy.

            - Nie, zostaw.- Jęknął Nikołaj. Wbiła w niego wzrok. Jego kąciki ust drgnęły lekko do góry, co automatycznie ją rozbawiło. Chłopak zawtórował jej, wstając powoli i podchodząc do niej.

            - Przepraszam.- Szepnęła, kiedy stanął naprzeciwko niej. Podniosła głowę, spoglądając w jego oczy. Wyciągnął z ust papierosa i oddalił od niej, Doskonale wie, że nienawidzi tego zapachu, ale teraz nawet o tym nie myślała... Ona nie myślała o niczym, tak po prostu. – Czy wystarczającym wytłumaczeniem będzie, że nie jesteś jedyną osobą, którą chce zabić?- Powiedziała cicho, jego uśmiech nie zszedł z twarzy. Pokiwał lekko głową, po czym odwrócił ją, aby zaciągnąć się szybko.

*

Lynx nawet nie zauważyła, kiedy zrobiło się ciemno. Nie poszła na kolację, długo siedziała nad jeziorem z Nikołajem, a kiedy rozstali się, poszła prosto do dormitorium i zaczęła robić zadania. Na szczęście nikt jej nie przeszkadzał, nie potrzebowała teraz towarzystwa. Uwielbia dni, kiedy może posiedzieć sama, popatrzeć przez okienko i pomyśleć spokojnie, jakby to były znowu wakacje. Chciałaby wrócić do tamtych dni.

Położyła się dosyć wcześnie, jednak zasnęła jako ostatnio. Coś ją niepokoi, jakby nie chciało aby zasnęła. Gdy wreszcie zmógł ją sen, przez znaczną część nocy nic jej się nie śniło. Było to rzeczą niezwykłą, ponieważ, już od prawie pół roku codziennie śniło się jej to samo – Voldemort, który gonił ją przez lochy. Miłe doznanie i odetchnięcie od okropnej wizji jej szalonego umysły. Nowy koszmar pojawił się niestety niespodziewanie:

Błądziła, czuła się słabo, co chwile upadała, ledwo widziała na oczy, ale szła dalej. Po chwili upadła znowu, jednak już nie wstała. Obudziła się zaledwie po chwili w zupełnie innym miejscu. Nie znała tego pomieszczenia, ale domyśliła się, że może to być gabinet dyrektora. Dawni dyrektorzy Hogwartu w niewyjaśnionych okolicznościach zniknęli ze swoich miejsc. Została po nich czarna dziura. Dopiero po dłuższej chwili zobaczyła, że pojawiła się dyrektor McGonagall. Stała na środku i wpatrywała się przed Siebie. Nagle upadła, a jej siwe włosy pokryły się szkarłatem. Krew wypłynęła z miejsca, którym uderzyła o biurko. Nie mogła się podnieść, chociaż była przytomna. Wpatrywała się pół przytomnym wzrokiem w oprawcę. Długi, zielony wąż, ruszył w jej stronę gotowy na atak. Lynx stała się zahipnotyzowana. Niczym pod wpływem jakiegoś zaklęcia nie mogła nic na to poradzić. Wąż zaatakował. Po chwili pani dyrektor była cała we krwi. Nie krzyczała, powoli ogarniał ją wieczny sen. Na jej bladych policzkach pojawiły się łzy. W pokoju panowała taka cisza, że Lynx mogłaby sobie dać rękę uciąć, iż słyszy nieregularne uderzenia serca kobiety. Wąż nie przestawał atakować, zakradał się i skakał w najmniej odpowiednim momencie.

            - Przestań!- Usłyszała swój własny, smutny, jednak stanowczy głos.

Obudziła się, dysząc ciężko. Była zlana zimnym potem. Rozglądnęła się po dormitorium, ale żadna z jej współlokatorek nie obudziła się. Śpią, nawet nie wiedzą co się dzieje. Wstała pospiesznie, nie zważając na zawroty głowy, które spowodowały, że upadła.

Zupełnie jak w śnie.- Przebiegło jej jedynie przez głowę, kiedy w końcu wstała.

Ruszyła, nawet nie wiedziała gdzie i po co? To tylko głupi sen, nie mógł on wydarzyć się naprawdę! Dlaczego więc jej umysł każe jej iść tam, sprawdzić czy wszystko w porządku?

Gdy wyszła z dormitorium, rzuciła się biegiem przez korytarze Hogwartu. Biegła po ciemku, słyszała jedynie swój szybki oddech. Na szczęście nie spotkała żadnego nauczyciela dyżurującego. Po kilku chwilach stanęła przed ogromnym posągiem chimery. Serce zabiło jej mocno. W myślach odszukała fragmentu, który mówił, że gabinetu strzeże chimera i wpuszcza tylko tych co znają hasło. Posąg był otwarty, jakby na nią czekał. Ruszyła do przodu, wdrapując się po schodach na górę. Posąg powoli się zamykał za nią. Oglądnęła się przez ramię, aż ostatnie światło z korytarza zniknęło. Jej wzrok dostosował się już do ciemności, więc widziała już lepiej niż wtedy, kiedy wybiegła z dormitorium. Drzwi do gabinetu były lekko uchylone. Lynx była przerażona, dłonie trzęsły się lekko, jednak zacisnęła mocno szczęki i weszła do środka. Zamarła. Otworzyła usta, jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Podbiegła do leżącego, bladego ciała dyrektorki. Przykucnęła przy niej. Przecisnęła mocno dwa palce do rany przy szyi, przynajmniej spróbowała zrobić to tak, jak zobaczyła w jednym z mugolskim filmów. Dyrektorka lekko otworzyła oczy, a jej kąciki ust drgnęła ku górze.

            - Niech Salazar pójdzie to swojego portretu w pokoju Heleny Fabuverse.- Szepnęła ledwo słyszalnie. Lynx zaczęła na ścianie szukać wskazanego mężczyzny. Jedyny spokojnie siedział w swoim portrecie i przyglądał się zdarzeniu.

            - Proszę, pomóż.- Jej głos był przepełniony bólem. Po jej różowych policzkach zaczęły płynąć łzy. Wytarła jedną ręką policzek, zostawiając czerwoną od krwi smugę na policzku. Salazar zniknął, gdy spojrzała w tamtą stronę raz jeszcze.

Wydawało się, że mijają godziny, aż nauczycielka astronomii przybiegła odziana w zielony szlafrok wraz z resztą rozespanych nauczycieli. Gdy ujrzeli pół zgiętą Lynx nad ciałem McGonagall, wszyscy jak jeden mąż, zatrzymali się w miejscu. Ktoś mocno chwycił z tyłu dziewczynę i odsunął od ciała, wokół którego zaczęli się zbierać inni nauczyciele, gdy w końcu otrząsneli się z szoku. Kraszewski odwrócił ją w swoją stronę i lekko potrząsnął.

            - Co tutaj robisz?- Zapytał stanowczo. Lynx zalała się doszczętnie łzami. Ukryła twarz w dłoniach, na szczęście nauczyciel pozwolił jej się wypłakać.

            - Sen... To był sen...

______________________________________________________

Nie będe kłamać, po prostu przez te "kilka dni" nie mogłam się za to wziąć. Po pierwsze nie mogłam wymyśleć nic. Kiedy jednak zobaczyłam obraz obijącej się Lynx od ściany Hogwartu, biegnącej do tego w stronę gabinetu dyrektorki, powiedziałam 'To jest to!". Tylko potrzebowałam kolejnych dni, aby to sklecić. Wyszło nawet oki. Wreszcie się coś rozkręciło. I komentujcie i motywujcie, bo nie robię tego dla Siebie. Do następnego i raz jeszcze przepraszam ;*

Córka śmierciożercówWhere stories live. Discover now