Rozdział 34

742 88 8
                                    

Wyglądali jakby szli na pewną śmierć. Ich twarze opuściły uśmiechy. Nie rozglądali się po Sali, próbując wzrokiem odszukać znajomych i przyjaciół. Nikt również nie patrzył się na nich. Każdy skupił uwagę w jeden punkt. Lynx czuła jak każdy z nich świdruje ją wzrokiem. 

Taka młoda

Przeszło przez głowy większości z nich. Stała się niebezpieczna. Ona sama odczuwała tę potęgę. Naszyjnik, który odzyskała, wzmocnił ją. Mogłaby góry przenosić!

Rozglądnęła się w celu odnalezienia Kraszewskiego. Miejsce jednak, które w zwyczaju miał zajmować, stało puste. Reszta nauczycieli siedziała w ciszy, delektując się śniadaniem. W momencie przestała być głodna. Wstała powoli, chwytając jeszcze drożdżówkę. Siedząca obok niej Oblix spojrzała podejrzanie, nie zwróciła jednak na nią większej uwagi. Uczniowie momentalnie wbili wzrok w swoje talerze. Strach? A może respekt? Tak to był respekt, który Lynx już od dawna pragnęła widzieć. Jej rówieśnicy, nieważne czy ją polubili czy z niej drwili, każdy z nich czuł przed nią respekt. Czy tak nie powinno być? Uśmiechnęła się promiennie. Ład i porządek powrócił do Hogwartu. To właśnie o to przez cały czas jej chodziło. Kto jak nie ona miała tego dokonać. Oczywiście jej to dopiero początek drogi, ale drogi, który zakończy się sukcesem! 

Eric rzucił jej jeszcze ulotne spojrzenie. Musi jeszcze dopilnować, aby ONI zaczęli czuć do niej respekt. A może strach? Opuściła Wielką Salę z myślą, że jej kolejnym celem jej, aby stanąć wyżej od zwykłych śmierciożerców. Ona wie, że nie jest tylko zwykłą popleczniczką Czarnego Pana, ale wielką częścią planu odbudowy Świata Magii, który na powrót uległ dezorganizacji po roku '98. 

Postanowiła odszukać jakiejkolwiek dokładnej mapy Hogwartu. A jeśli taka nie istnieje to zlecić komuś zrobienie takiej. Najpierw postanowiła obszukać dokładnie gabinet dyrektora. Gabinet znajdował się w Wieży Dyrektora, a dokładnie w Korytarzu Gargulca. Nazywa się ponieważ wejścia do gabinetu dyrektora, który jest na końcu korytarza strzeże gargulec, który wpuszcza do środka tylko tych,którzy znają hasło. Z tego co Lynx się dowiedziała to nowe hasło nie było ustawione, dlatego wciąż istniało to stare, które brzmiało Albus.

Gabinet znajdował w wieży, dlatego miał kształt owalny. Kiedy McGonagall była jeszcze dyrektora  było tu dużo więcej rzeczy. Na ścianach nadal wisiały portrety dyrektorów, którzy bacznie przyglądali się Lynx, kiedy dokładnie przeszukiwała biurko i szafki. 

Mapę znalazła, leżała zwinięta pod kilkoma starymi dokumentami w jednym z wielu szufladek w biurku. Otworzyła ją na biurku i zaznaczyła klasy lub miejsca, które jej zdaniem były puste lub  nigdy w nich nie była. Mapę zwinęła z powrotem i umieściła ją w kieszeni szaty. Kolejnym jej celem na ten dzień było odpisanie na kilka listów, które ku jej zdziwieniu nagromadziły się przez kilka dni. Postanowiła, że zajmie się tym w pokoju, ponieważ tylko tam może mieć cieszę i spokój. 

Pokój znajdował się na drugim końcu zamku, dlatego przez większość drogi natrafiała na uczniów, którzy akurat szli na lekcje lub zmierzali do dormitoriów. Jak tylko zobaczyli ją, spuszczali głowę, a rozmowy cichły. Lynx czuła się nieswojo i od razu wyczuła w tym jakiś spisek. Kiedy już ich ominęła, odwracała głowę i śledziła ich wzrokiem jeszcze do końca korytarza, możliwe, że bojąc się, iż jeden z nich w akcie jakieś "odwagi" wyjmie różdżkę i ją zabije. Były do myśli tak przerażające, ale dla Lynx tak prawdopodobne, że nie mogła się ich pozbyć. Irytowało ją to, ale nie mogła przestać tego robić. Jak tylko doszła do pokoju, z wielkim hukiem zamknęła drzwi i odetchnęła głęboko. Na jej biurku leżał stos listów. Nie miała pojęcia od kogo i czego dotyczą, jednak możliwe, że w jej głowie pojawiła się nadzieja, że dostanie anonimowy list, taki jak dostała kilka dni temu. Ściągnęła szatę, otworzyła okno i skupiła się nad tym zajęciem.

Córka śmierciożercówWhere stories live. Discover now