Rozdział 14

1.8K 176 3
                                    

Przepraszam! Wiem, obiecywałam, że będzie we wtorek, ale choroba mnie zmgła i ogólnie było mase problemów. Enjoy!

Lynx ruszyła do wyjścia z Hogwartu. Jej podświadomość mówiła, aby się gdzieś schowała, chociaż doskonale zdawała sobie sprawę, że kiedyś będzie musiała wrócić i stawić czoła karze za swój mały występek. Zbierało się na deszcz, jednak to nie spowodowało, że zawróciła. Silny wiatr smagał jej włosy. Owinęła się szczelnie szatą i ruszyła w stronę Zakazanego Lasu. Dziwnie się czuła, zupełnie jak zbieg. Nie chciała wiedzieć, co ją spotka. Prawdopodobnie złamią jej różdżkę i wyrzucą ze szkoły. Co to jednak da? Lynx nadal będzie mogła podnosić przedmioty, materializować je, a w kryzysowych sytuacjach stawać w płomieniach. Czuła się taka potężna. Uśmiechnęła się lekko, myśląc o tym.

Stanęła u progu Zakazanego Lasu i dopiero tutaj ogarnął ją dziwny lęk. Nigdy tam nie była, jednak dużo o nim słyszała. Dziwne i niebezpieczne istoty kryją się w jego czeluściach. Nikt dokładnie nie wie kto i co tam mieszka. Lynx słyszała tylko o centaurach, które bronią swojej ziemi  zawzięcie i bez skrupułów atakują nieproszonych gości.

- Czego tam szukasz?- Rozbrzmiał donośny, gruby głos. Lynx spojrzała w prawo i jej oczom ukazał się półolbrzym o czarno-siwych włosach. Szedł w jej kierunku powoli, ściągając zakrwawione rękawicę. Gajowy. Widzi go po raz trzeci w tym roku szkolnym. Mieszka  w chatce kilka metrów od miejsca, w którym stała. Zupełnie o nim zapomniała. Nie wiedziała co powiedzieć. Z jej ust wyszło jakieś mamrotanie, po czym bezinteresownie wzruszyła w końcu ramionami, poddając się.- W takim razie zapraszam cię na herbatę, może przy niej będziesz bardziej rozmowna, Lynx...- Rzucił, odwracając się. Lynx stała oniemiała i zdziwiona całym zajściem. Gajowy zaprasza ją na herbatkę. Wiadomości w tej szkole rozchodzą się przecież tak szybko (nawet te, które są tajemnicą.) Ruszyła za nim powoli, jednak po kilku krokach uznała, że musi jednak przyspieszyć. Jego jeden krok, był taki jak jej pięć.

Usiadła na drewnianym krześle. Domek wyglądał bardzo skromnie, był malutki, jednak każde miejsce było dokładnie zagospodarowane. Nad ogniem gotowała się już woda, a Hagrid przesypywał do czarnej miski ciasteczka. Postawił je przed nią dopiero, kiedy zalał herbatę. Kubek był ogromny, przez głowę Lynx przebiegła myśl, że aby wypić herbatę do końca będzie tutaj musiała siedzieć chyba do końca jej życia. Może to i dobrze? Kto będzie jej szukał z domku gajowego? Usiadł naprzeciwko niej. Wypił łyk herbaty i uśmiechnął się lekko. Całkiem miły jak na półolbrzyma. Nikt się jednak nie odzywał. Hagrid mruknął coś cicho pod nosem, kiedy poparzył się w język, pijąc herbatę. Lynx nie chciała jej na razie próbować, było jej wystarczająco ciepło. Zastanawiała się, czy po prostu podziękować i pójść sobie, czy siedzieć tutaj tak w milczeniu?

- Nieźle nawywijałaś Lynx, dawno nie było takiego poruszenie wśród nauczycieli...- Zaczął spokojnie. Pokiwała głową, uśmiechając się lekko.

- Nie wytrzymałam...- Odpowiedziała cicho, stukając palcami o stół.- Zasłużył sobie...

- Wydawało mi się, że ten cały... Jak mu tam?

- Louis Fishborne...

- Louis jest całkiem ... miły.- Donośny śmiech rozniósł się po całej chatce. Lynx pokiwała głową, jakby chciała, aby to co powiedział półobrzym miało być czymś w rodzaju sarkazmu.

- Trudno mu się dziwić, nie codziennie można trafić na moment, w którym można obrazić taką osobę jak ja...- Objęła kubek dłońmi i upiła łyk. Również poparzyła sobie język. Jej twarz wykrzywił ból, który spowodował, że Hagrid westchnął głośno. Było to coś w rodzaju współczucia. Nie potrafił pocieszać, nie mówił mądrych rad, ale zawsze był i to było chyba  w nim najlepsze.

Córka śmierciożercówWhere stories live. Discover now