Rozdział 35

634 72 2
                                    

Zapadła niepokojąca cisza. Rabastan poruszył się niespokojnie na swoim miejscu. Czarny Pan spojrzał na jej wuja i ojca i jakby nie dosłyszał tego, co powiedziała Lynx, skierował się do nich.

- Macie zająć się Zakonem, macie ich wyśledzić i dowiedzieć się co knują...- Odparł spokojnie.- Macie to zrobić jak najszybciej.- Wstał ze swojego miejsca i wyszedł z jadalni. Serce Lynx, które kilka chwil wcześniej stanęło, na powrót zaczęło szybko bić. Czuła jakby przebiegła maraton. Były w niej mieszane uczucia. A najgorszym z uczuć było, że straciła właśnie respekt u Voldemorta, że nie jest już jego "ulubienicą". Owładną nią strach. Co teraz będzie? Chciało się jej płakać, że postąpiła tak, a nie inaczej. Poczuła również niesamowity gniew. Spojrzała na Kraszewskiego, które głowa nadal wisiała bezwładnie. Kieruje nią. Jej emocjami. Były one skrajne, jak jeszcze kilka minut temu było jej szkoda Kraszewskiego, teraz miała ochotę wyciągnąć różdżkę i rzucić w niego zaklęcie uśmiercające. 

- Zabierzcie go, nie chce mi się już na niego patrzeć.- Warknęła. Bez słowa, śmierciożercy opuścili jadalnie, ciągnąć za sobą bezwładne ciało.

- Rysiu...- Zaczął spokojnie wuj. Podniosła na niego wzrok. 

- Przepraszam, że cię zawiodłam...- Szepnęła, ledwo poruszając wargami. Rabastan się nie odezwał, przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił. W oczach Lynx pojawiły się łzy. - Wracam do Hogwartu.- Powiedziała szybko.- To jedyne właściwe miejsce dla mnie.- Dodała po chwili ciszy.

- Będę wysyłać ci listy, obiecuję.- Wypuścił ją z mocnego uścisku.- Jesteś bardzo dzielna.- Wytarł kciukiem łzę, która spłynęła jej po policzku. Uśmiechnęła się mimowolnie. 

Na nowo zapanowała cisza. Rabastan wpatrywał się w Lynx, jakby miał ochotę coś jej powiedzieć. W pewnym momencie spojrzał na Rudolfa i otworzył usta.

- Lynx, muszę ci coś powiedzieć...

- Muszę się już zbierać bracie.- Przerwał mu Rudolf i pociągnął go za rękaw. Lynx jeszcze raz mocno go przytuliła.

- Powiesz mi jak wrócisz, to na pewno może poczekać.- Opuściła pokój, pozostawiając ich samych. 

Zamiast ruszyć się do pokoju lub od razu teleportować się do szkoły, postanowiła spotkać się z Kraszewskim. Zapytała dwóch napotkanych po drodze ludzi, gdzie może się znajdować. Podobno mogła go znaleźć w pokoju na parterze. Nigdy w nim nie była, ale bez problemu go znalazła. Zapukała delikatnie, a gdy usłyszała ciche "proszę", pchnęła drzwi. Kraszewski siedział sam, podparty o ścianę na drugim końcu pokoju. W dłoni trzymał chustkę, którą wycierał zakrwawioną twarz. Lynx zamknęła za sobą drzwi. 

- Wyglądam jak sto nieszczęść, nie?- Zaśmiał się, chociaż jego mina świadczyła o tym, że kosztowało go to sporo wysiłku. Lynx rozglądnęła się po pokoju. Nie był zbyt duży, nie było nawet łóżka, pod ścianą był postawiony wyłącznie materac, który nieudolnie ktoś zakrył kocem. W pokoju był również regał z książkami, a na ziemi leżało pełno fiolek. Odkryła również ślady ciemno-brunatnej cieczy, ale nie chciała się zastanawiać, czy może to być krew Kraszewskiego.- Zaskoczyli mnie...- Powiedział spokojnie, Lynx spojrzała na niego i zobaczyła, że on już przypatrywał się jej od dłuższego czasu. - Nie wiem, dlaczego mogłem pomyśleć, że będę bardziej cwany niż oni...- Lynx podeszła do niego i usiadła na przeciwko.

- Nie wiń siebie, skąd mogłeś wiedzieć?- Mruknęła. Uśmiechnął się.

- Chciałem ci pomóc, a teraz ty też będziesz miała problemy.- Odłożył zakrwawioną chustkę na bok. 

- Dostaniesz kolejną szansę, musisz tylko udowodnisz, że na nią zasługujesz.- Uśmiechnęła się.- Zaproponuj coś sam, albo wróć ze mną do Hogwartu.- chwycił jego ciepłą dłoń i ścisnęła delikatnie. - Tak zawsze jest coś do zrobienia. - Kraszewski przytaknął lekko. Wstali razem i postanowili od razu ruszyć do szkoły. 

Hogwart wydawał się zbyt spokojny. Nie było jeszcze bardzo późno, w większości komnat i dormitoriów świeciło się jeszcze światło. Lynx jako pierwsza wylądowała na dziedzińcu i kiwnięciem głowy pozdrowiła dwóch śmierciożerców, którzy na ten wieczór mieli przydzielony dyżur. 

- Zbierzcie resztę kolegów, chce zrobić niezapowiedzianą wizytę naszym uczniom...- Powiedziała nad wyraz spokojnie. Śmierciożercy ruszyli za nią. Lynx zerknęła na Kraszewskiego.- Idziesz ze mną.- Mruknęła cicho. 

Po chwili zebrała się pewna grupa, Lynx bez najmniejszego problemu rozdzieliła ich do poszczególnych dormitoriów i nakazała przeszukanie każdego milimetra. Sama postanowiła odwiedzić dormitorium Gryffindoru. Wieża, gdzie mieści się dormitorium jest na siódmym piętrze. Lynx przodowała grupie. Po chwili stanęła przed portretem Grubej Damy, która oczekiwała od niej hasła, aby mogła wejść do środka.

- Nie jesteś gryfonem.- Powiedziała dosyć surowo. Lynx wbiła w nią wzrok.

- Puść mnie do środka.- Mruknęła spokojnie.

- Nie znasz hasła, nie jesteś gryfonką.- Gruba Dama wzruszyła ramionami i zajęła się na powrót przeglądaniem swoich paznokci. Lynx chwyciła na sztylet, który kilka minut wcześniej ukryła w tylnej kieszeni spodni, ponieważ doskonale wiedziała, że będą problemy. Zbliżyła ostrze do obrazu.

- No to jak, puścisz mnie, czy załatwimy to inaczej?- Lynx uśmiechnęła się szeroko. Gruba Dama była chwilę zakłopotana, zaczęła rozglądać się nerwowo na boki, jakby szukając jakiejkolwiek pomocy. Aż wreszcie głośno westchnęła i wejście do pokoju wspólnego gryfonów otworzyło się. Kilka osób siedziało, rozmawiało i chichotało przed kominkiem. Niektórzy jeszcze robili zadania. 

- Sprawdzajcie szafki, materace, poduszki, walizki...- Powiedziała głośno, jak większość uczniów zauważyło ich.- Nie pozwólcie, aby ktokolwiek coś szybko chował...- Powtórzyła spokojnie.- A jeśli ktoś będzie próbował was powstrzymać, bez wahania spacyfikujcie go...- Uśmiechnęła się, a śmierciożercy doskonale wiedząc o co jej chodzi, głośno się zaśmiali.

- Nie macie prawa!- Krzyknął jakiś młody-gniewny. Lynx spojrzała na niego. Mógł być w jej wieku, ale twarze ludzi, którzy jeszcze kilka miesięcy temu byli jej "znajomymi" z roku, całkowicie się zamazały. 

- Prawo to ja.- Powiedziała głosem, który był chyba zbytnio podniesiony.- Robimy to dla waszego dobra...- Skierowała się w jego stronę. - Jakikolwiek bunt spowoduje śmierć tak wielu dobrych czaro...- Lynx przerwała ponieważ, usłyszała nad sobą krzyk. Zerknęła kątem oka na Kraszewskiego.- ... czarodziei. - Chwyciła do ręki książkę, którą chłopak trzymał kurczowo w dłoni. - W poszukiwaniu kwintesencji. - przeczytała tytuł na głos.- Lektura z zaklęć?- Uśmiechnęła się ponownie. Skup się na lekturze.- Zwróciła mu książkę i wróciła do miejsca, gdzie stała wcześniej. - Jeszcze raz powtórzę: nie oczekujcie od nas dobroci, jeśli nie jesteście w stosunku do nas uczciwi...- Uczniowie wpatrywali się w nią z przerażeniem.- Jeśli wiecie o czymkolwiek i podzielicie się tym z nami, zostaniecie dobrze nagrodzeni...- Patrzyła każdemu z nich prosto w oczy.- Wiem, że coś wiecie...- Kontynuowała, mając nadzieję, że coś się w którymś złamie. Gryfoni są jednak znani z niesamowitej odwagi. - Jeśli się boicie, zostawiam tutaj pergamin.- Położyła go na stoliku.- Napiszcie anonimowy list, jakoś się potem dogadamy.- To były jej ostatnie słowa. Stwierdziła, że i tak nic nie powiedzą, jednak kilku z nich spojrzało na pergamin z wyraźnym zastanowieniem. Doskonale wie, że coś wiedzą, ludzie w takim wieku zawsze coś kombinują, szczególnie, że ich idolem wciąż jej cudowny Harry Potter, który uratował świat w '98. Może to on ponownie im pomaga? Lynx chciałaby odkryć to jak najszybciej, dzięki temu zyskałaby ponownie uznanie szczególnie u Czarnego Pana. Zerknęła raz jeszcze na Kraszewskiego. Musi odbić się od dna, jednak pamięta, że w obliczu tego, że chciałaby odbić się od dna razem z Kraszewskim musi użyć dwa razy więcej siły. To może być bardzo trudne.

Wreszcie pojawili się śmierciożercy, z kilkoma kartkami z rękach, prowadząc dwójkę uczniów. W głowie Lynx pojawiło się, że to będzie bardzo długa i ciężka noc. 

Córka śmierciożercówWhere stories live. Discover now