11🎄

2.7K 451 114
                                    

Rankiem Blaise obudził się dość wcześnie i, co go zdziwiło, nie czuł się tak źle, jak się spodziewał. Oczywiście, trochę bolała go głowa, lecz poza tym dał radę wstać, umyć się i przebrać bez większego wysiłku. Już dawno zauważył, że wino nie szkodziło mu tak bardzo jak inne alkohole.

Nalał sobie trochę wody, a następnie usadowił się w salonie, powoli przypominając sobie minioną noc i cholera, chciał ją powtórzyć. Czerwone szpilki pozostawione przy kanapie wywołały uśmiech na jego twarzy. W pokoju obok spała przecież najlepsza, według niego, dziewczyna, jaką kiedykolwiek poznał. Ułożył ją w jednej z jego dwóch dodatkowych sypialni, okrył grubym kocem i liczył, że się wyśpi. Chciał zrobić na niej dobre wrażenie, bo nie wyobrażał sobie, że to był ich ostatni taki wspólny wieczór.

Pomyślał, że może przygotuje jej coś na kaca, bo spodziewał się, że będzie w o wiele gorszym stanie niż on - sam wiedział, że mieszanie alkoholu nie wychodziło nikomu na dobre. Dopił wodę, różdżką posprzątał nocny bałagan ze stołu i wstał, by ruszyć do kuchni, gdy nagle rozległo się pukanie, a właściwie walenie, do głównych drzwi.

- W Nowy Rok? - burknął Blaise sam do siebie. Odstawił własną szklankę, a następnie pospiesznie przeszedł do przedpokoju. Liczył, że to nie była jego matka i obiecał sobie, że jeśli to ona, to natychmiast trzaśnie jej drzwiami przed nosem; wolał, by nie zobaczyła Paoli.

Otworzył drzwi, a wtedy ujrzał możliwie gorszy widok niż matkę.

- Blaisik! No hej! Szczęśliwego nowego roku!

- Nott, co ty tu robisz do jasnej cholery? - warknął Blaise, przeklinając się w myślach za to, że nie domyślił się, kto mógł się tam pojawić.

- No, obudziłem się, pomyślałem - wpadnę do przyjaciela, nie? Złożyć życzenia noworoczne! - mówił Nott, wymijając Zabiniego w przejściu i wchodząc do mieszkania jak do siebie.

Blaise patrzył na to wszystko, czując narastającą w nim irytację.

- No, to już złożyłeś. Możesz wyjść.

- Blaise, no co ty? - Nott szedł dumnie przed siebie do salonu. - Myślałem, że zjemy sobie razem śniadanko w tej twojej willi tutaj i... Oho, oho... - Theo stanął jak wryty, gdy zobaczył czerwone szpilki, wciąż leżące na podłodze.

Zabini prędko to zauważył i wiedział, że niczego już mu nie przetłumaczy. Zamknął drzwi, a następnie podążył za przyjacielem, który patrzył na szpilki niczym na dowody zbrodni.

- Oj, Blaise, no to ja już wszystko rozumiem... Widzę, że ty miałeś o wiele ciekawszą noc niż ja...

- Zamknij się - syknął Blaise. Był pewien, że Nott wyobrażał sobie już nie wiadomo co, choć w rzeczywistości do niczego nie doszło.

- A co, ona nadal tu jest? - zapytał podekscytowany Theo, rozglądając się po pomieszczeni.

- Nott, przysięgam ci, zaraz...

- Kto to jest i czemu tak się drze?

Blaise był tak skoncentrowany na wkurzaniu się na Notta, że nie zauważył nawet, kiedy w pomieszczeniu pojawiła się Paola. Dziewczyna wyglądała, jakby powstała z grobu; owinęła się kocem tak, że wydawało się, jakby pod nim była zupełnie naga, jednak zdawało się to jej nie przeszkadzać.

Gdy dziewczyna obudziła się w eleganckiej sypialni, pomimo pękającej głowy i ogromnego pragnienia szybko przypomniała sobie, gdzie była, choć części nocy nie pamiętała. Uznała jednak, że to, że leżała pod kocem w ubraniach, a w pokoju nie było ani śladu innej osoby za dobry znak. Marzyła jej się woda, czy to w ustach, czy na twarzy, dlatego powoli zwlokła się z posłania - i wtedy usłyszała krzyki.

- Ktoś, kto nie powinien tu być - odparł Blaise, gdy Paola ustawiła się obok niego. Nott zmierzył ją wzrokiem; wyglądała według niego jeszcze lepiej, niż przyjaciel ją opisywał i po prostu nie potrafił przepuścić okazji.

- Theodor Nott, piękna pani. - Stojący naprzeciw nich chłopak skłonił się nieco, co u obojga wywołało dziwne spojrzenia.

- Świr jakiś? - szepnęła Paola, nachylając się w kierunku Blaise'a.

- Z ust mi to wyjęłaś - odparł Zabini.

- Na pewno ona tobie? - Zaśmiał się Theo, co doprowadziło Blaise'a do skrajności.

- Nott, jak ja cię zaraz..! - Zabini nawet się nad tym nie zastanowił i rzucił się biegem za nim. Nott natychmiast zaczął uciekać, i w ten sposób dwóch dorosłych facetów goniło się po eleganckim mieszkaniu jak dzieci.

- Jeju, bijcie się, jak chcecie, ale ciszej, litości trochę, kaca nigdy nie mieliście...? - jęknęła Paola, jak gdyby nigdy nic powoli idąc do kuchni, bo wciąż myślała tylko o wodzie.

- Ja już wyrobiłem w sobie kacodporność! - zawołał Nott, kryjący się przed Blaisem za kanapą. Krzyk sprawił, że Paolę głowa zabolała jeszcze bardziej.

- Nie wytrzymam - burknęła. Sięgnęła po różdżkę Blaise'a, która leżała akurat na wyspie kuchennej i, nie zastanawiając się nawet, czy zadziała, wycelowała nią w Theodora.

- Petrificus Totalus - powiedziała wręcz znudzona, a zaklęcie trafiło go prosto w pierś. Nott padł na ziemię jak długi, przez co Blaise prawie przewrócił się o jego sztywne ciało.

- Wreszcie cisza - mruknęła Paola, odkładając nieswoją różdżkę.

Blaise patrzył to na Notta, to na dziewczynę i zaczął uśmiechać się jak głupi.

- Jesteś bezbłędna - powiedział z radością; czuł, że podobała mu się jeszcze bardziej niż wcześniej, nawet w słabym stanie.

- To daj mi za to wody - jęknęła, uderzając głową o blat wyspy, przy której się usadowiła.

- Już, już - zaoferował się Zabini, który nie zdążył wcześniej przygotować napoju dla niej. Ignorując zupełnie spetryfikowanego Notta leżącego w przejściu pomiędzy kuchnią a salonem, nalał jej szklankę wody, a zaraz po tym zajął się przygotowywaniem specjalnej mieszanki na kaca, na którą przepis przekazała mu kiedyś Aurora.

- Ja... Dawno już tyle nie piłam... - Paola przejechała dłońmi po twarzy, wypiwszy wodę duszkiem. - Madre de Dios...

- No proszę, a mnie zabraniałaś. - Zaśmiał się Blaise, szukający w zamrażarce kostek lodu.

- Zamknij się. Gdybym piła samą tequilę, to byłabym jak nowonarodzona - przekonywała Paola, mocniej otulając się kocem, po czym ponownie westchnęła. - Nie no, żarty żartami, ale dzięki, że mnie położyłeś... Wygodnie masz.

- Pamiętasz tę noc?

- No, tak całkiem, całkiem... Mizdrzyłam się, co? Zawsze tak mam, jak jestem pijana.

Blaise zawahał się przed odpowiedzią. Owszem, mizdrzyła się, jednak nie był tym obrzydzony czy oburzony, przeciwnie, chciał to powtórzyć... Tylko może bardziej trzeźwy.

- A pamiętasz rozmowę o mieszkaniu? - zapytał, by uniknąć odpowiedzi.

- To akurat pamiętam doskonale. I nadal uważam, że to szaleństwo.

Choć Paola wiele zapomniała, rozmowa o mieszkaniu wywołała w niej zbyt silne emocje, by nie utwierdziła się w jej pamięci. Oczywiście, że wolałaby zostać w pięknym, ogromnym mieszkaniu i nie martwić się o czynsz, który w związku z odejściem Llian miał wzrosnąć, jednak miała w sobie jeszcze trochę zdrowego rozsądku - zamieszkanie z prawie obcym mężczyzną nie należało w żadnym wypadku do rozsądnych rzeczy.

- Mówiłaś, że ci wszystko jedno.

- Trochę wstawionej może tak.

- Trochę...

- Ty, chcesz skończyć jak koleżka? - warknęła Paola, po czym złapała się za głowę i jęknęła po raz kolejny. - Se va a la mierda... - dodała sama do siebie zrezygnowanym tonem, czego Blaise oczywiście nie zrozumiał, jednak czuł, że nie była pocieszona.

- Dobra, wrócimy do tematu, jak ożyjesz.

Nadgryziony Pierniczek • Blaise ZabiniOnde histórias criam vida. Descubra agora