12🎄

2.8K 425 78
                                    

Postawa Paoli wobec Blaise'a znacznie się ociepliła, gdy ten wręczył jej magiczny napój leczący kaca. Głowa dziewczyny prędko poczuła się nieco lepiej, jednak wciąż była wyjątkowo słaba i otumaniona.

- Ja zaraz będę się zbierać, Zabini - mruknęła, odstawiając już pustą szklankę. - Muszę wziąć prysznic, inaczej umrę.

- Mam dwie łazienki, droga wolna - mówił Blaise, dopijając jeszcze swój napój naprzeciw niej.

- Dobra, dobra, już się tak nie chwal.

- Czyste ręczniki też mam.

- Co, próbujesz mnie wkopać, żebym się rozebrała? Taka głupia nie jestem, Zabini. - Paola wyprostowała się, po czym wreszcie zrzuciła z siebie koc, który dotąd miała na ramionach i odłożyła go na blat. - To ten... Dzięki za wieczór, dzięki za posłanie, jeszcze się pewnie zobaczymy...

Blaise nie chciał, żeby wychodziła, ale czuł, że nie wygra z jej uporem. Zamiast tego powiedział więc:

- Rozważ jeszcze raz moją propozycję.

- Ta, ta, jasne... - Paola poprawiła sukienkę, którą wciąż miała na sobie, chwiejnym krokiem idąc po swoje szpilki. - Ogarnij sobie koleżkę zaraz, co? - dodała, mijając spetryfikowanego Notta jak gdyby nigdy nic.

- Oj, jego to na pewno ogarnę - zapowiedział wściekle Blaise, nadal zdenerwowany tym, że jego przyjaciel zrobił mu, uważał, złą reklamę.

Paola wróciła do swojego mieszkania, umyła się, odespała jeszcze część nocy, a wieczorem dołączyła do niej Llian. Przyszła panna młoda była w przeciwieństwie do niej wypoczęta i szczęśliwa po wyjeździe w Alpy, i z chęcią wysłuchała przyjaciółki, która opowiedziała jej to, co pamiętała ze swojego sylwestra.

Następnego dnia obie kobiety udały się na Pokątną, gdzie niedawno ktoś otworzył ogromny sklep z mugolskimi gadżetami. Dla wielu czarodziejów było to niesamowite i wyjątkowe miejsce, w którym chętnie odkrywali wcześniej nieznane sobie rzeczy. Llian była półkrwi i to wszystko nie stanowiło dla niej zbyt dużego zaskoczenia, jednak wypatrzyła tam kilka dekoracji, które chciała jeszcze dokupić na swoje wesele.

- Te słoiczki będą idealne na miód dla gości - powiedziała Llian, trzymając w dłoniach malutki słoik z różowymi zdobieniami w sekcji naczyń. - Tylko różowe, złote czy białe? Jak myślisz, Paola?

Przyjaciółka jej nie odpowiedziała. Zapatrzyła się na wazony stojące gdzieś po ich lewej, gapiąc się w nie tak, jakby zobaczyła w nich przyszłość. Kiedy przez dłuższą chwilę się nie odzywała, Llian trąciła ją łokciem.

- Ej, jesteś tu?

- Co? Gdzie? - Paola spojrzała na nią, kręcąc głową. - Przepraszam, zamyśliłam się totalnie. Te różowe są przepiękne, bierz je - powiedziała pospiesznie, nie wiedząc nawet w zasadzie, jaki miała wybór.

Llian westchnęła, opuszczając słoik.

- Ciągle myślisz o tym Blaisie, co?

- Jak zgadłaś? - mruknęła Paola, choć dobrze wiedziała, jaka była odpowiedź. - Bardziej o tej jego propozycji. Zupełnie nie wiem, co robić. Oczywiście, że lepiej byłoby zamieszkać u niego i nie martwić się niczym, nawet jego jedna sypialnia jest większa niż nasze obie razem wzięte... Ale to jest obcy facet, jak ja mam mu zaufać? Gdzie od jednego pijanego wieczoru do wspólnego mieszkania?

- Paola, no to co nic nie mówisz, że to cię najbardziej martwi - odparła wręcz oburzona Llian. - Cedrik pracuje w Ministerstwie, tak? To może go prześwietlić.

- Nie, Llian, nie mogę cię o to prosić - odparła Paola natychmiast, nawet jeśli po części brzmiało to jak rozwiązanie jej problemu.

- Przestań, przecież to dla twojego bezpieczeństwa.

Paola przygryzła wargę. Nie próbowała za bardzo się kłócić, bo gdzieś w sercu wyjątkowo pragnęła się zgodzić.

- Na pewno?

- Jak już ma być moim mężem, to muszę go jakoś wykorzystać, nie? - Llian zaśmiała się, wracając do przeglądania słoików.

Głębokie westchnięcie opuściło usta Paoli. Wiedziała, że Llian żartowała, bo byłaby ostatnią osobą, która próbowałaby kogoś wykorzystać... Mimo to, zdawała sobie sprawę, że Cedrik zrobi dla niej absolutnie wszystko. Czasami zastanawiała się nawet, czy przyjaciółka nie trzymała go pod jakimś zaklęciem - Diggory zachowywał się tak, że podejrzewała, że gdyby Llian poprosiła go o gwiazdkę z nieba, ten by jej ją dał.

- Dzięki, Llian - szepnęła Paola, przytulając przyjaciółkę od boku, na co ta zachichotała.

- No, w ramach wdzięczności możesz mi pomóc wybrać słoiki.

Jeszcze tego samego dnia Llian skontaktowała się ze swoim narzeczonym, a ten, zgodnie z przewidywaniami Paoli, bez zawahania obiecał się wszystkim zająć. Już wieczorem wysoki szatyn w szatach Ministerstwa Magii pojawił się w kuchni dziewcząt.

- Cześć, kochanie - powiedział Cedrik, całując gotującą Llian na przywitanie. Paola od razu odwróciła od nich wzrok, czując ucisk w sercu.

- I hej, Paola. Mam dla ciebie dobre wieści - dodał, usadawiając się naprzeciw brunetki przy małym stoliku.

- Aż trudno mi w to uwierzyć - odparła zrezygnowana, opierając brodę na rękach. Popatrzyła na uśmiechającego się Cedrika załamana, bo ostatnio wszystko jej się waliło, więc pomimo jego dobrego humoru nie miała wielkich nadziei.

- Bez problemu znalazłem wszystkie dokumenty, bo jest ich po prostu mało - mówił, znikąd wyjmując małą teczkę, którą położył na blacie. - Niby nie powinienem ci ich podawać, ale ufam ci, Paola.

- Jasne, no, ja nie chcę nic z tym złego zrobić - przekonywała dziewczyna. - W ogóle dziękuję ci strasznie za całą fatygę.

- Nie wygadaj się i będziemy kwita. - Zaśmiał się Cedrik, otwierając teczkę. - To tak... Blaise Zabini, urodzony w tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym...

- O, czyli na pewno jest w twoim wieku! - zawołała Llian radośnie.

- Pochodzi z Southampton, jest czystej krwi, ojciec nieznany.

- Czyli jak dotąd wszystko, co mi mówił, to prawda... - wymamrotała Paola bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego.

- Ostatnio był w Ministerstwie potwierdzac odebranie spadku... Mieszkanie w Londynie - kontynuował Cedrik, zaskakując rozmówczynię.

- Czyli to też się zgadza...

- Jeśli chodzi o przestępstwa, to żadnych, raz tylko ktoś wezwał do niego Aurorów, bo... - przytrzymał stronę i przeczytał:
- Wdał się w jakąś bójkę po pijaku przed Świńskim Łbem, rok temu.

- To mnie akurat wcale nie dziwi. - Paola z ulgą wypuściła z siebie powietrze. - Czyli mnie nie okłamał w żadnym aspekcie, a to w sumie dobry znak. Jeszcze raz dzięki, Cedrik.

- Jesteś już spokojniejsza? - zapytała Llian, na co Paola wzruszyła ramionami.

- Sama nie wiem... Niby jest czysty, ale to nie oznacza, że nie ma zagrożenia.

- Oznacza - powiedziała Llian.

- Nie oznacza - powiedział Cedrik w tym samym momencie. - Słońce, ja wiem, że ty byś największemu złoczyńcy wybaczyła, ale Paola ma rację, że jest ostrożna. Nie takich widziałem.

- Trudno mi go samej ocenić, bo ja... No, nie oszukujmy się, wciąż jestem trochę w rozsypce. - Brunetka spuściła głowę. - Nie wiem nadal, jak powiem rodzicom, że ślubu nie będzie - dodała cicho.

Wtedy Llian odeszła od kuchenki, by przytulić przyjaciółkę. Rozumiała jej ból, bo sama nie wyobrażała sobie, że jej ślub z Cedrikiem miałby zostać odwołany.

- Hej, a może... - Nagle Paola uniosła głowę. - Może go zaproszę na wasze wesele...? W sensie, jako osobę towarzyszącą... I tak nie mam już z kim tam iść, a może wy mi pomożecie wtedy ocenić...

- To jest bardzo dobry pomysł - przyznała Llian. - Zabieraj się za to od razu.

- Ale że co, teraz? - zapytała zaskoczona.

- A kiedy? Do wesela zostało jakieś sześć tygodni, nie ma co zwlekać.

- Jutro, Llian. Jutro na pewno do niego pójdę.

Nadgryziony Pierniczek • Blaise ZabiniUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum