40🎄

3.1K 377 78
                                    

Paola spędziła tamten dzień na rozpakowywaniu się, a gdy już się urządziła, zaczęła przygotowywać zaplanowaną ucztę. Chciała w ten sposób ostatecznie odwdzięczyć się Blaise'owi za to, że pozwolił jej tamn zamieszkać, i to tak naprawdę za nic.

Gdy usłyszała pukanie do drzwi, o mało nie podskoczyła; nie była jeszcze gotowa, ani ona, ani jedzenie, ale potem prędko zdała sobie sprawę, że Blaise raczej nie pukałby do własnego mieszkania. Ruszyła więc w stronę drzwi, a gdy je otworzyła, nawet już się nie zdziwiła.

- O, to ty!

- I ty - powiedziała ze śmiechem, widząc znajomego już chłopaka. - Theodor, nie?

- Kłaniam się. - Theo schylił głowę. - Przyszedłem wyciągnąć Blaise'a do baru, bo wczoraj się nie pokazał, ale widzę, że chyba będzie zajęty.

- Nie ma go. Jest w pracy - wyjaśniła Paola, opierając się o framugę drzwi tak, jakby mieszkała tam już od dawna i naprawdę była panią domu.

- Aj, człowiek pracoholik... To nic tu po mnie... - zaczął, chcąc już odejść. - Ale w sumie na jego miejscu to też bym siedział w domu... Znaczy, ja muszę poczekać, aż Polina zgodzi się ze mną zamieszkać.

- Pogadaj z nią - powiedziała Paola, przez co chłopak się wstrzymał. - To może się przejdziemy na jakąś podwójną randkę.

- O, bardzo mi się to podoba, świetny pomysł! - zawołał Nott, a wtedy Paoli prędko przypomniało się, jak Polina wspomniała, że chłopak przy niej skacze i parsknęła śmiechem. Theodorowi najwyraźniej to nie przeszkadzało.

- To do zobaczenia, oby niedługo! - zawołał, a następnie niemalże tanecznym krokiem wybiegł z budynku.

Paola stała jeszcze przez chwilę w drzwiach, śmiejąc się sama do siebie, a w duchu czując ogromną lekkość. Jej ostatnio marny humor naprawiało nawet coś tak trywialnego, jak tamta sytuacja i czuła, że zawdzięczała to swojemu błogiemu stanowi zakochania.

- Oj, Zabini, Zabini, co ty masz za kumpli? - powiedziała do siebie, zamykając drzwi.

W tym samym czasie Blaise niezbyt potrafił się skupić na spisywaniu raportów. Pragnął jak najprędzej znaleźć się znowu w domu, bo wiedział, że tym razem ktoś będzie na niego czekał, i tym kimś była Paola. To, że miała mieć jeszcze przygotowane dla niego wyśmienite jedzenie stanowiło wisienkę na torcie w tym wszystkim. A gdy zaczynał wyobrażać sobie jeszcze to, że dziś znowu położy się z nią do łóżka, to za nic w świecie nie umiał się skupić na pracy.

- Ostatecznie zamknąłem skrytkę z powrotem standardowymi zaklę... Czy ty mnie słuchasz, Zabini?

Blaise uniósł wzrok znad skoroszytu, na którym pisał i zdziwionym wzrokiem spojrzał na Billa Weasleya, który dyktował mu sprawozdanie z zabezpieczania jednej ze skrytek banku. Dopiero usłyszenie swojego nazwiska sprawiło, że do Blaise'a dotarło, że nie przyswoił ani słowa.

- Co?

Bill zmarszczył czoło. Łamacz zaklęć pracował już trochę z Zabinim i nigdy wcześniej nie widział go tak rozkojarzonego.

- Co ty tam bazgrzesz, jak nie raport?

- Nic takiego. - Blaise jednym ruchem rozerwał kartkę, na której nie napisał nic sensownego i rzucił ją za siebie. - Powtórz to od początku, Weasley.

Bill westchnął głęboko, poprawiając swojego kucyka.

- Jesteś dziś bardziej rozkojarzony niż moja córka. A to ona ma dwa lata.

- Dobra, nie wymądrzaj się - syknął Blaise. - Powtarzaj i miejmy to z głowy. Muszę dziś szybko wyjść.

- Z tym się zgodzę.

Blaise z prędkością światła oddał wszystkie raporty z tamtego dnia do biura, choć i tak znalazł się przed drzwiami mieszkania dość późno. Umierał z głodu, a i z ciekawości, a kiedy Paola tylko usłyszała otwieranie się drzwi, natychmiast wybiegła z kuchni jeszcze z widelcem w ręku.

- No nareszcie. Witam w domu - powiedziała, uśmiechając się do niego od ucha do ucha.

Na jej widok Blaise poczuł, jak zszedł z niego stres całego dnia. Paola miała na sobie tylko granatową sukienkę na ramiączkach, a w powietrzu unosił się niesamowity zapach, od którego ciekła ślina - czy mogło być lepiej?

- Czy ty zawsze chodzisz w sukienkach? - zapytał, zmierzywszy ją wzrokiem.

- Prawie. - Paola wzruszyła ramionami. - Wyglądam tak lepiej i jest mi wygodnie.

- Ja nie narzekam - zaznaczył Blaise, żeby wiedziała, że niczego nie musiała zmieniać.

- Rozbieraj się i zapraszam na obiad - powiedziała, po czym obróciła się, by wróciła do kuchni.

Blaise nie potrzebował powtarzania. Chwilę później siedział już przy królewsko nakrytym stole, a Paola naprzeciwko niego, najwyraźniej dumna z siebie. Otworzył wino po raz kolejny; nie zamierzał sobie go żałować w tak uroczystej chwili.

- Potraktuj to jako moje podziękowanie... Za wszystko - powiedziała, wskazując na kolorowy półmisek, którym pachniało w całym mieszkaniu. - A, no i będzie deser. Jak ładnie zjesz.

- Chcesz mnie traktować jak dziecko?

- Trochę muszę. - Zaśmiała się. - Smacznego.

- Wzajemnie.

Przez nie więcej niż kilkadziesiąt sekund jedli w ciszy, aż Paola odezwała się ponownie:

- Swoją drogą... Wiesz, że pikantne przyprawy i owoce morza wspomagają potencję? Babcia mi to powiedziała przy zdradzaniu przepisów. Ona i dziadek do dziś mają się świetnie, jeśli wiesz, o co mi chodzi.

Kiedy Blaise to usłyszał, krewetka, którą próbował wtedy przełknąć, na moment stanęła mu w gardle. Prędko się jednak uspokoił, wiedząc, że mógł z nią już rozmawiać o tym wszystkim otwarcie.

- Chyba nie uważasz, że ja mam z tym problemy.

- Nie wiem. - Paola wzruszyła ramionami, nonszalancko wodząc widelcem po swoim talerzu. - Teoretycznie tylko dwa razy było dane mi to sprawdzić.

Blaise po raz kolejny przełknął ślinę. Wiedział już, do czego zmierzała, ale chciał się jeszcze z nią trochę podroczyć.

- A co jest na deser? - zapytał jak gdyby nigdy nic.

- Niespodzianka - odpowiedziała od razu. - Ale... Przecież lubisz pierniki, prawda? Zresztą, widziałam jak je jesz...

- Zrobiłaś pierniki? - dopytywał zdezorientowany, bo nigdzie nie mógł się ich dopatrzeć; piec również był pusty.

Paola zawahała się przed odpowiedzią, przygryzając wargę.

- Można... Tak to nazwać - odparła, po czym wstała. - Wybacz mi, muszę na moment do łazienki.

Kiedy przechodziła obok niego w drodze do wyjścia, Blaise nagle rzeczywiście poczuł pierniki - tylko ten zapach pochodził nie z ciastek, a jakby... Z jej skóry?

Kilka minut później Paola wróciła do kuchni i podeszła do blatu, na którym stała reszta jej dania.

- Schowam je do lodówki, będziesz miał na dokładkę...

Blaise odwrócił się, by coś jej odpowiedzieć, lecz go zamurowało. Paola pochylała się przy drzwiach lodówki, jej sukienka podniosła się nieco, a pod spodem... Nie miała zupełnie nic.

Dla Zabiniego to była kropla, która przelała czarę tego wszystkiego.

- Bez bielizny też chodzisz tak często jak w sukienkach? - zapytał głośno, na co Paola uśmiechnęła się szelmowsko, po czym wyprostowała się.

- Nie. Ale czekałam, aż zauważysz.

Wypowiedziawszy te słowa, zapomniała o lodówce i zbliżyła się do niego, by po chwili jak gdyby nigdy nic usiąść przed nim na wyspie kuchennej. A po tym, jakby tortur Blaise'owi było mało, powiedziała wprost, a jednak nie do końca, czego chciała.

- Masz fajną wyspę kuchenną, wiesz? Od pierwszej wizyty tutaj mi się spodobała...

Nadgryziony Pierniczek • Blaise ZabiniWhere stories live. Discover now