47🎄

2.1K 331 50
                                    

- Zabini, ty oszalałeś... - mówiła Paola, z iskierkami w oczach patrząc na otwarte pudełko z bransoletką, ułożoną na atłasowej poduszeczce.

- Podoba ci się? - zapytał siedzący obok niej Blaise, bo właśnie to pytanie nurtowało go najbardziej.

- No pytasz się jeszcze? - Paola rzuciła na niego okiem, a następnie z powrotem na bransoletkę. - Za dużo schlebiania źle działa, ale... - Wsadziła pomiędzy palce zawieszkę, która szczególnie ją poruszyła. - To jest jeden z piękniejszych prezentów, jakie dostałam. I... - Odwróciła ją i zobaczyła datę, a wtedy szczególnie ścisnęło ją w sercu. - I jeszcze przemyślany... Czyli mój były nigdy.

- Oddaję ci po prostu tego piernika... Co ugryzłem.

Ona zaśmiała się sama do siebie. Odłożyła pudełko na stół i natychmiast obróciła się, by go przytulić - szczerze i czule.

- Dziękuję, Blaise - szepnęła, kiedy on odwzajemnił uścisk. - Masz wybaczonego tego piernika.

- To sukces - odpowiedział Zabini, ciesząc się ze swojego wyboru jeszcze bardziej: zarówno bransoletki, jak i dziewczyny.

- Jeśli chciałeś, żebym zapamiętała cię do końca świata, to właśnie ci się udało. - Paola włożyła bransoletkę od razu, od środka targana samymi pozytywnymi emocjami. Spodziewała się kolejnego rozczarowania, a dostała coś zupełnie odwrotnego, czym nie mogła się dostatecznie nacieszyć.

- Tak jak o tym myślę, to nigdy mi nie opowiedziałaś, co właściwie stało się tamtej nocy.

- Przecież dobrze wiesz, co się stało.

- Ale z tym twoim byłym. Zanim się spotkaliśmy.

- Ach... A to jest w sumie ciekawa historia. - Paola podrapała się po szyi, po czym nachyliła w stronę Blaise'a, by go pocałować. - Którą mogę ci opowiedzieć zwłaszcza, że my się już w pewnej sferze dopasowaliśmy... Ale chodź, przecież nie będziemy tu siedzieć. Połóżmy się wygodnie, co?

Złapała go za nadgarstki i zaciągnęła do "swojej" sypialni, gdzie wysoko postawili poduszki, by wygodnie ułożyć się obok siebie.

- Cicho tu jak w grobie - stwierdziła Paola, wtulając się w poduszkę. - Jutro przynoszę tu mugolski telewizor, Llian nauczyła mnie, jak to wszystko działa, a ty zasmakujesz rozrywki.

- Dobra, dobra, najpierw opowiadaj - naciskał Blaise, który strasznie nakręcił się na tę historię. Podświadomie chciał usłyszeć, że tamten był od niego znacznie gorszy, do czego pchała go duma z udanego prezentu.

- No co... Zacznijmy od tego, że nasze zaręczyny były troszeczeńkę ustawione.

- Troszeczeńkę? - Blaise uniósł brew.

- Tak jak ci mówiłam, po moich narodzinach moja mama nie mogła mieć już więcej dzieci... Ona i tata są jedynymi spośród jej i jego rodzeństwa, którzy nie mają syna, co trochę załamało mojego tatę, no bo kto przedłuży ród?! Co z tego, że mam pierdylion kuzynów Del Toro, z czego Mateo już ma dziecko...

- Czyli typowe czystokrwiste bzdury, wiem, o co chodzi.

- No właśnie - potwierdziła Paola, wyraźnie zadowolona, że została zrozumiana. - No i ojciec usrał się, że skoro nazwiska nie poniosę, to chociaż muszę się wkupić w jakąś inną, szanowaną rodzinę. I czy chciałam, czy nie, Felipe widywałam bardzo często, bo ojciec ciągle zapraszał do nas jego i jego rodziców. Tak nas wepchali sobie w ramiona. Trochę zaiskrzyło, a gdy tylko zaiskrzyło, to nie dali spokoju, aż mi się nie oświadczył. No i jak wiesz... Niedługo miał być ślub. Po nim mieliśmy razem zamieszkać w Hiszpanii, jego rodzice obiecali nam dom, jedną z ich posiadłości w Barcelonie... - Westchnęła, a wtedy Blaise złapał ją za rękę. Począł krążyć kciukami po jej dłoniach, bo wiedział, że to był dla niej wciąż dość trudny temat. Dziewczyna była mu za to niezwykle wdzięczna.

- To masz już mniej więcej obraz tego wszystkiego. Ja naprawdę się w nim zakochałam, on nie był taki zły zanim stało się to, co się stało... - mówiła, tym razem unikając wzroku swojego słuchacza za wszelką cenę. - Ae jak wrócimy do tego, co wydarzyło się w grudniu... To między mną a Felipe nie układało się od jakiegoś czasu. Zaczęło się od tego, że po prostu... Hm, jak to ładnie ująć. W sypialni nawet nie zdążyłam się rozebrać do końca, zanim było po wszystkim... No i trzeba było sobie potem radzić samemu.

- Oj, biedna ty... - powiedział rozbawiony Blaise, za co dostał słabego kopa w kolano.

- Jego strasznie to frustrowało. Za każdym razem upierał się, że będzie inaczej i praktycznie za każdym razem kończyło się tak samo. Zasugerowałam mu, żeby poszedł do uzdrowiciela, dostał jakieś leki i może byłoby lepiej, ale nie, męska duma mu na to nie pozwalała. W międzyczasie chwalił się kolegom, czego my to nie robimy, jak się później dowiedziałam...

- Oho, tacy są najgorsi - stwierdził Blaise, czym sam podbudowywał sobie ego.

- Oj, ty też się na pewno chwalisz koleżkom swoimi podbojami.

Blaise pokręcił w głową.

- Co w sypialni zostaje w sypialni - odparł od razu, a po chwili dodał:
- Albo w łazience. Albo w kuchni.

Szelmowski uśmiech wstąpił na twarz Paoli, gdy tylko przypomniała sobie o wydarzeniach w tychże pomieszczeniach. Jej myśli prędko powędrowały w przyjemniejsze miejsca niż te, w których bywała z Felipe.

- Wychodzi, że salon jeszcze nie został przechrzczony...

- I kilka innych pomieszczeń - odparł Blaise, próbując ukryć perfidny uśmiech, co mu się jednak nie udało. - Ale to później. Kontynuuj.

Paola nieznacznie oblizała wargę, a potem rzeczywiście mówiła dalej:

- Zaczęłam się też zastanawiać, czy to ze mną jest coś nie tak...

- Gwarantuję, że nie - przerwał jej Blaise, co i tak wywołało u niej uśmiech.

- Ale ostatecznie drzwi sypialni zamknęły się nam na dobre, bo nadal nic nie wychodziło, a on nadal nie chciał iść do uzdrowiciela, niekończąca się historia, a gdy tylko temat wracał, kończyło się na kłótni. I nagle, puf, temat znikł. On po prostu już o tym nie wspominał i nagle dostał jakiegoś lepszego humoru. To było strasznie podejrzane... To Polina kazała mi się mu przyjrzeć. I to ona go zauważyła tego pamiętnego dnia, dała mi od razu znać, że poszedł do Świńskiego Łba. Strasznie się zdziwiłam, bo to raczej miejsce, które on normalnie nazwałby obrzydliwym, a tu proszę... Łóżko na seks z Marią jakoś mu nie śmierdziało.

- Przyłapałaś ich na gorącym uczynku?

Paola westchnęła ponownie, wzdrygając się.

- Nie, ale miałam informacje o Marii od Poliny, ona ma tę swoją magię, nawet nie wnikałam, bo wiedziałam, że to prawda, wszystko zaczynało mieć sens... A on w całej tej kłótni miał czelność rzucić mnie, bo "coś mu się wypaliło"...

- Ale skoro z tobą nie dawał rady, to jak daje z nią? Ta zdrada w ogóle nie ma sensu...

Paola wzruszyła ramionami, wydając z siebie kolejne sfrustrowane westchnięcie.

- Nie wiem. Ona jest brzydsza, to może brzydota bardziej go podnieca - powiedziała wściekle, co całkowicie rozbawiło Blaise'a. - No co?! Zabini, nie będę udawać, że jestem paszczurem, widzę, że faceci się za mną oglądają od lat.

- Wiem... - powiedział Zabini, poważniejąc, a następnie ujął jej twarz w dłonie. - Sam się obejrzałem. I choć żałuję, że musiałaś przez to przejść, to wiesz... Gdyby nie to i pierniki, to by cię tu nie było... A ja pewnie jadłbym znowu w Świńskim Łbie.

- No i widzisz... Oboje całkiem dobrze wyszliśmy na miękkim fiucie zdrajcy.

Blaise parsknął śmiechem, po raz kolejny czując, że uwielbiał ją jeszcze bardziej i z radości obdarował ją namiętnym pocałunkiem.

Nadgryziony Pierniczek • Blaise ZabiniWhere stories live. Discover now