33🎄

2.8K 388 29
                                    

Paola i Blaise wyszli z łazienki w samych ręcznikach, zachowując się, jakby nic się w niej nie stało - nawet jeśli ich wspólny prysznic był zwyczajną powtórką minionej nocy, tylko, zdaje się, nieco bardziej... Mokrą.

Zabini nie żałował gorącej, a czasem dla innych doznań i lodowatej wody. Zaparowane szklane ściany prysznica tylko pobudzały ich wyobraźnię, bo choć wiedzieli, że nikt tam nie wejdzie, gdzieś czuli ten dreszcz adrenaliny związany z tym, że gdy wszystko opadnie, ktoś może ich zobaczyć.

Oboje od wyjścia nie mogli się od siebie oderwać, skradając od siebie pocałunki co kilka chwil, jeszcze bardziej upojeni sobą niż alkoholem w ich pamiętną sylwestrową noc. Dotarli wreszcie do kuchni, gdzie Paola oparła się plecami o blat, trzymana przy tym przez Blaise'a w talii.

To, że Zabini był w siódmym niebie, było niedopowiedzeniem. Wciąż jeszcze nie docierało do niego, że pod palcami czuł skórę Paoli, że była tam z nim i nie chciała uciekać, i że przed chwilą obudził się obok niej. Oszalał na jej punkcie, był tego absolutnie pewien,

- I co... - zaczęła, uśmiechając się. - Już trochę późno na śniadanie...

- Ja tam się najadłem - stwierdził Blaise, unosząc kciuk, by otrzeć usta, na co Paola pacnęła go w nagi tors.

- Zabini, ty... Nawet nie wiem, jak cię nazwać.

- Nazywaj mnie jak chcesz... - odparł Blaise, schylając się, by skraść jej jeszcze jeden pocałunek; zwyczajnie nie mógł się powstrzymać. Paola wręcz nieświadomie go odwzajemniła, po czym westchnęła. Wiedziała, że będzie musiała zadać to pytanie, które od obudzenia się ciążyło jej na sercu.

- I co teraz... I co teraz, Blaise? Z nami? Bo ja jakoś nie wierzę, że to był kaprys jednej nocy...

Zabini przełknął ślinę; jego serce przyspieszyło.

- Moje zdanie chyba znasz. Ale decyzja jest twoja, nie będę cię do niczego zmuszał.

Zapadła chwila ciszy, która Blaise'a nieco zmartwiła. Chciał, aby to Paola naprawdę go chciała, by uniknąć sytuacji z poprzednich związków... Poza tym, po raz pierwszy miał wrażenie, że zakochał się tak naprawdę.

- Podoba ci się tu? - zapytał, szczerze zainteresowany jej odpowiedzią.

Paola nie była pewna, czy tu oznaczało jego mieszkanie, jego ramiona, czy to, w jakim punkcie się znaleźli po wspólnie spędzonej nocy, ale czuła, że na wszystkie pytania i tak miała tylko jedną odpowiedź.

- Tak. Wiesz, że tak - przyznała, po czym poprawiła wciąż mokre włosy. - Ale nie wiem jeszcze, czy dobrze robię...

- Oj, zapewniam, że robisz to ty dobrze - powiedział Blaise, zanim mógł się powstrzymać, za co znowu został pacnięty.

- Blaise. - Paola uśmiechnęła się do niego, choć trochę smutno. Wtedy chłopak spoważniał; nie chciał być przecież jak Nott, zresztą zależało mu na niej, a nie tylko na jej ciele.

Nie miał problemu z tym, by dać jej czas na zastanowienie, ale też nie ukrywał, że najpiękniej byłoby, gdyby od razu ustalili, że chcą być ze sobą. Nie wyobrażał sobie, że tamta noc i ranek już nigdy się nie powtórzą czy, co było możliwie najgorszym scenariuszem, że ona już nie będzie chciała się z nim zadawać, oddalić się...

Nie odpowiedział - przytulił ją. Tak po prostu, trochę, żeby ją przekupić, a głównie po to, żeby znowu poczuć ją przy sobie. Paola w ogóle nie oponowała, a od środka ogarniał ją błogi stan; wiedziała, choć nie miała pojęcia, skąd, że jest bezpieczna.

- Dobra, ale zanim się przejdzie do poważnych tematów, to... Wypadałoby coś zjeść - powiedziała Paola, wycofując się z uścisku. - I zaraz mi pewnie powiesz, żebym ci zrobiła za to obiad, co?

- Och, nie. Dziś to ja coś ci zrobię - odpowiedział Blaise stanowczo, odchodząc od niej,  Nie lubię gotować, ale nie znaczy, że zupełnie nie umiem.

Blaise chciał ją zaskoczyć, co w pełni mu się udało.

- Mówiłeś coś inne... - zaczęła, po czym wydała z siebie głośne westchnięcie i machnęła ręką. - A zresztą. Jak dają, to biorę.

- Dobry wybór - stwierdził Blaise, odwracając się do niej tyłem, by uruchomić kuchenkę.

Paola poprawiła ręcznik, który zaczynał opadać jej z piersi, a na jej twarzy pojawił się mały uśmiech. Wiedziała, że Zabiniego naprawdę musiało coś ruszyć, naprawdę musiał coś do niej czuć, jeśli zabrał się za gotowanie, o którym tyle przecież dyskutowali.

- Docenia się faceta, który ci gotuje.

- I vice versa - odpowiedział, posyłając jej krótkie spojrzenie. - Dziękuję ci - dodał, czego też nie mówił zbyt często, lecz w tamtej chwili wydawało mu się to naturalne.

- Za co? - zapytała zdumiona Paola, a on odwrócił się do niej.

- Za to wesele, za tę noc, za rano... Za wszystko. Nie mówię tego często, ale jestem szczery.

Paola, choć wciąż stała tam w samym ręczniku, poczuła, jak ogarnia ją niesamowite ciepło. Od miesięcy nie czuła się tak dobrze, spokojnie, bezpiecznie i wiedziała, że on naprawdę był jej wdzięczny. Nie wyobrażała sobie nawet, że ktoś kiedyś podziękuje jej za takie rzeczy... Za to, że po prostu była.

- Ja też ci dziękuję - odparła, spuszczając wzrok. Gdy to już powiedziała, to nieco się zestresowała, dlatego dodała pospiesznie:

- Pójdę się ubrać.

To dopiero wtedy Paola zdała sobie sprawę, ile trwałych śladów Blaise pozostawił na jej szyi; dziewczyna nigdy nawet nie widziała się w takim stanie i pierwszy raz w życiu nawet trochę ją to zawstydziło. Wróciła do niego w luźnej bluzce i równie luźnych spodniach, które zabrała ze sobą na wesele, bo spodziewała się, że może po nim skończyć u Zabiniego w mieszkaniu... Choć zdecydowanie nie przewidziała tego, co się między nimi wydarzy.

W kuchni pachniało czymś niesamowicie słodkim, lecz nie było to mdlące, zwyczajnie przyjemnie, takie, że od razu wprawiało w lepszy nastrój. Blaise krzątał się przy kuchence, co bardzo zdezorientowało Paolę, bo trochę trudbo było jej uwierzyć, że Blaise nienawidzę-gotowania-więc-ty-to-rób Zabini pichcił coś tak świetnie się zapowiadającego.

- I czemu ty sobie sam tego nie gotujesz? Pachnie naprawdę dobrze. I ode mnie to ogromny komplement, bo jestem bardzo czuła na zapachy.

Sam Blaise też pachniał oszałamiająco, dodała sama sobie w myślach. Pamiętała zapach jego perfum doskonale, wdychała go w nocy, kiedy ich ciała kołysały się w tym samym rytmie, tak blisko siebie, jak tylko się dało...

- Wiesz... Robię coś, co wiele wymaga tylko wtedy, gdy jest mi to na rękę.

- Gotowanie dla mnie jest ci na rękę? - zapytała, choć czuła, że znała odpowiedź. Ta przerosła jej oczekiwania, gdyż Blaise odpowiedział:

- Mała cena za to wszystko.

Nadgryziony Pierniczek • Blaise ZabiniWhere stories live. Discover now