- Dobra... Ty pachniesz obłędnie, ale co to za smród z kuchni? - zapytała Paola, składając jeden najmniejszy, najdelikatniejszy pocałunek na jego szyi nim się od niego odsunęła po, zdawało się, upływie wieczności.
- No wiesz... - zaczął Blaise, wciąż ją trzymając. - Jedzenie ze Świńskiego Łba.
- Blaise, ty cholero, znowu? - Delikarnie zdzieliła go w ramię. - Weź to wyrzuć. Psu bym tego nie dała. Zrobię ci coś naprawdę dobrego - dodała i już chciała ruszyć w stronę kuchni, gdy Blaise przyciągnął ją z powrotem do siebie.
- Czekaj... Nie chcesz się zadomowić? - zapytał, ale Paola machnęła ręką, drugą kładąc na jego ramieniu.
- Na to chyba będziemy mieli czas... Chyba nie wyrzucisz mnie za kilka dni, co?
- Zwariowałaś? - zapytał szczerze oburzony Blaise. W tamtej chwili podbudowany euforią nie wyobrażał sobie, żeby kiedykolwiek już przestała z nim mieszkać.
- Zresztą, jedna walizka to same moje przybory...
- To idealnie - powiedział Blaise, doznawszy nagłego olśnienia. - Masz teraz dwa pokoje do wyboru i w jednym z nich możesz zrobić sobie pracownię.
Paola rozdziawiła usta - Zabini właśnie zaproponował jej spełnienie jednego z jej największych marzeń tak, jakby to zupełnie nie było nic wielkiego. Od lat gnieździła się ze wszystkim w małej sypialni mieszkania dzielonego z Llian... A teraz miała mieć na swoje ukochane malowanie i rysowanie cały pokój, i to niemały.
- Żartujesz?
- A wyglądam, jakbym żartował? To przecież twoja praca, nie? Zresztą, po prostu wybierz pokój.
- Bo ja się zaraz w tobie zakocham, Blaise... - powiedziała Paola, choć w duchu zastanawiała się, czy nie było już nawet za późno na takie słowa.
Jednak nie obchodziło jej to już. Czuła się tam spokojnie, bezpiecznie, dobrze... Zwyczajnie jak w domu.
- To jak?
- Chodź najpierw zjeść. Na urządzanie się będzie jeszcze czas - powiedziała, a następnie złapała go za rękę obiema dłońmi i zaczęła ciągnąć w stronę kuchni niczym mała dziewczynka. Blaise nie oponował; był zwyczajnie w siódmym niebie, upojony uczuciami dotąd mu nieznanymi, w tamtej chwili gotowy pójść za nią wszędzie.
Paola od razu pozbyła się wątpliwej jakości dania, a następnie zajrzała do lodówki, zastanawiając się, co najszybciej będzie mogła z jej zawartości wyczarować.
- Tak w ogóle, dostałem zaproszenie jak cię nie było - powiedział Blaise, siadając na wyspie kuchennej, z której podniósł szmaragdowozielony kawałek papieru.
- Na co? - Paola posłała mu krótkie spojrzenie, po czym popatrzyła z powrotem do lodówki.
- Na ślub moich przyjaciół, Aurory... No i Malfoya. Wreszcie, można powiedzieć. Od prawie dziesięciu lat robią do siebie maślane oczka.
- I co? - Paola ponownie na niego zerknęła, choć tym razem z małym uśmieszkiem. - Szukasz partnerki?
- Tak, bo po tym, jak skończyło się ostatnie wesele, to je nawet polubiłem.
Choć zupełnie pewna w tych sprawach, Paola zwiesiła głowę z nieśmiałym uśmiechem na twarzy. Serce zabiło jej szybciej na wspomnienie nocy po weselu Llian, a fakt, że mogła ją powtórzyć, ekscytował ją jeszcze bardziej.
- To co... Będzie nadufane przyjęcie dla arystokratów, skoro to ten cały Malfoy? - zapytała, wyjmując coś z lodówki, czego Blaise nie mógł widzieć.
- Ciężko powiedzieć. Draco lubi takie klimaty, ale Aurora jest bardziej umiarkowana. Choć kto wie, czy Malfoy jej nie przekabacił, mieszkają przecież w zamku...
- Ale chwila, jak oni są tacy ten, bułkę przez bibułkę - przerwała mu, odwracając się nagle. - To będzie drogie wino na tym weselu, nie?
Usłyszawszy to, Blaise od razu zeskoczył z blatu. Choć nie pierwszy raz chwyciła go za serce, wciąż nie mógł w to uwierzyć, ale tak czuł - odnalazł kobietę swoich snów, która nie czepiała się go, a myślała dokładnie tak samo.
- Gdzieś ty była całe moje życie? - zapytał, a następnie podszedł do niej i ujął jej twarz w dłonie, by błyskawicznie zamknąć dystans między nimi w namiętnym pocałunku.
Nastąpił głośny dźwięk, bo Paola z wrażenia wypuściła z dłoni pudełko z masłem, a to uderzyło o kafelki. Oboje jednak nie zwrócili na nie uwagi. Dziewczyna oddała pocałunek z potężnym entuzjazmem, natychmiast zapominając o jedzeniu.
To nie był ich pierwszy raz, a jednak był wyjątkowy: to ten pocałunek przypieczętował to, że nie było już jego i jej, a oni. Uczucia wstrząsnęły ich ciałami niczym prąd, a Paola wybudziła się dopiero wtedy, gdy rozgrzanymi plecami wpadła na lodowate drzwi lodówki.
Odsunęła się od Blaise'a; oboje oddychali tak, jakby przebiegli maraton. Uniosła dłoń, a potem zaczęła wodzić kciukiem po jego dolnej wardze, wprowadzając go w jeszcze bardziej błogi stan.
- Chętnie stałabym tu dłużej... Ale jestem głodna.
- Oferuję lody - odparł Blaise bez mrugnięcia okiem, na co Paola z niedowierzaniem na twarzy natychmiast wycofała rękę.
- Nie powiedziałeś tego.
Blaise zaśmiał się pod nosem, po czym złożył ostatni pocałunek na jej ustach.
- Ale dokończymy to?
- Mamy teraz mnóstwo czasu. Na pewno dokończymy, nie dziś, to jutro...
- W zasadzie... Jutro muszę iść do tego cholernego banku z samego rana. Może mi trochę zejść.
- Oj, to akurat świetnie... - zauważyła Paola, bezwiednie wodząc dłońmi po jego torsie. - Jak wrócisz, to dostaniesz coś dobrego. Tylko zastanowię się jeszcze, czy to będzie jedzenie.
Takimi słowami Paola sprawiała, że Blaise byłby gotów przed nią wtedy uklęknąć i zrobić wszystko, o co by go tylko poprosiła. Niechętnie oderwał się od niej, dając jej wrócić do przygotowywania jedzenia. Nie odszedł jednak daleko; zmierzył ją wzrokiem, wzdychając bardziej po to, by wrócił mu normalny oddech niż po cokolwiek innego.
- Zdajesz sobie sprawę, jak cholernie dobrze wyglądasz?
- Oczywiście, że tak - odparła dumnie. - Nasz związek będzie ogromną stratą dla lokalnego rynku singli, i to przez obie strony... Oj, jak mi się marzy teraz spotkać te twoje byłe. - Zaśmiała się.
- Mnie też się marzy spotkać twojego byłego. Choć nie wyszedłby z tego cały - odpowiedział jej już śmiertelnie poważnym tonem.
- Weź, nie chciałabym, żeby cię za niego zgarnęli, niczego nie jest wart - przekonywała Paola, wyciągnąwszy z lodówki wszystkie składniki. - Ale niewykluczone, że na niego trafisz. Szumowina dalej się gdzieś kręci po Anglii, a mieszka też w Londynie, więc...
- Więc pomyślałem, że mam za dużo znajomych w Ministerstwie, żeby tego nie wykorzystać - dokończył za nią Blaise, kolejny raz ją zaskakując.
- Co?
- Dasz mi namiary na tego twojego byłego i też wyciągnę na niego to, co trzeba, żeby i jego wywalili.
- Blaise, ja też mam znajomości w Ministerstwie, ale czy chcę być taka? Chcę się zniżać do jego poziomu?
- Ja chcę, ty nie musisz - odparł Blaise bez zawahania, wzruszając ramionami. - To będzie czysta przyjemność.
- Z jednej strony się trochę boję po tym wszystkim, ale z drugiej... Jakoś nie potrafię cię powstrzymywać.
- Słuszna decyzja - przyznał Blaise, łapiąc ją w talii od tyłu. - Już nie jesteś z tym sama.
Choć próbowała to ukryć, od tamtych słów w oczach Paoli pojawiły się łzy wzruszenia.
Znowu czuła się kochana.
![](https://img.wattpad.com/cover/169635351-288-k650650.jpg)
YOU ARE READING
Nadgryziony Pierniczek • Blaise Zabini
Fanfiction🎄Co może się stać, gdy pewnej zimowej nocy piekną dziewczynę rzuca narzeczony, a osamotniony chłopak postanawia zapić swoje smutki w ognistej whiskey przegryzionej piernikami? Blaise Zabini będzie miał okazję się przekonać.