- Ustawiłyśmy się, Paola, co tu dużo mówić.
Nadeszła ta wyczekiwana randkowa sobota, którą rano Paola i Polina spędzały w sklepie tej drugiej, dając pracownicom zrobić się na bóstwa. Obie siedziały w szlafrokach, z różnymi specyfikami na włosach, mocząc nogi i czekając, aż pomalowane zostaną im paznokcie.
- To ty się ustawiłaś, że masz ociekający luksusem, różowy salon piękności, Pola. A tak poza tym to tylko znalazłyśmy sobie facetów.
- Ale kumpli! - argumentowała blondynka. - I teraz możemy właśnie chodzić na podwójne randki. I śmiać się z nich na miejscu.
Paola zaśmiała się, choć starała się to powstrzymać, by nie ruszyć malowaną wtedy dłonią. Chciała coś dodać, gdy nagle w pomieszczeniu pojawiły się dwie dodatkowe osoby - Valeria i dziewczyna Paoli nieznana, z kręconymi, brązowymi włosami i okularami na nosie. Domyśliła się, że musiała to być właśnie dziewczyna Valerii, o której usłyszała już na panieńskim Llian.
- O, no dzień dobry - powiedziała Polina. - Ach, bo wy się nie znacie... Paola, to jest Annabeth. Ann, moja przyjaciółka, Paola.
- Miło poznać - powiedziała Paola, na co okularnica odpowiedziała jej tym samym.
- Tak, tak, my wam nie przeszkadzamy, my w sumie tylko przechodzimy, żeby się pożegnać - powiedziała Valeria, ciągnąc Ann za sobą w stronę wyjścia. - Miłej zabawy!
- Na pewno nie chcecie też? - zapytała Polina, kiedy jej siostra już prawie zniknęła z pola widzenia.
- Nieee, nieee, mamy inne plany, czeeeść!
Polina pokręciła głową sama do siebie.
- Pytałam kilka razy, czy chcą iść z nami, ale te dwie to albo w książkach, albo w pasiece. Nigdzie indziej ich nie wyciągniesz.
- Wam obu się poukładało pięknie, widzę. - Paola uśmiechnęła się szeroko.
- Nikomu się tak nie należy szczęście, jak mojej siostrze. Wystarczająco już przeszła - powiedziała zdeterminowana Polina. - Ale dobra, dziś nie mówimy o niemiłych rzeczach, dziś jest nasz dzień, Paola.
Brunetka pokiwała głową, a następnie przymknęła oczy, na dobre oddając się relaksowi. Gdzieś w myślach miała jednak ciągle to okropne uczucie, że za moment skończy się jej passa cudownych wydarzeń; oddała swoje ostatnie zlecenia, teraz musiała szukać nowych, a nie miała pojęcia, w ilu wydawnictwach została już spalona przez Marię i swojego byłego narzeczonego. Starała się jednak posłuchać Poliny, skupić na tym, że nadchodzący wieczór będzie fantastyczny.
Blaise i Theodor mieli już czekać na nich na miejscu, w jedynej eleganckiej restauracji w Wielkiej Brytanii tylko dla czarodziejów. W środku było ciemno i klimatycznie, a wszystko utrzymane było w granatowo-złotej kolorystyce, która przypadła Zabiniemu do gustu - jedyną rzeczą, która mu się nie podobała, był jego towarzysz.
- Nie wierzę, że jestem tu z tobą - burknął Blaise, siadając z Theodorem przy kwadratowym, granatowym stole ozdbionym złotymi, geometrycznymi wzorami. Usiedli obok siebie, by ich partnerki mogły usadowić się naprzeciwko, choć Zabini nie był pewien, czy to był taki dobry pomysł.
- No czekaj, zaraz przyjdą, nie? - mówił Nott, poprawiając bukiet różowych i białych róż, które przyniósł dla Poliny. - I w ogóle gdzie twoje kwiaty?
Zabini nigdy nie widział, żeby z Notta był taki romantyk. Sam nie wpadł na pomysł z kwiatami, lecz nie chciał też wypaść źle na jego tle, więc musiał coś szybko wymyślić.
- Paola woli wino - stwierdził.
- Zawsze można jej dać wino i kwiaty - drążył Nott, skutecznie doprowadzając przyjaciela do szału. Blaise już chciał mu odpowiedzieć, gdy zauważył, że do środka wchodzą dwie wyczekiwane przez nich kobiety.
Polina weszła jako pierwsza, w satynowej, różowej sukni do ziemi i futrze o tym samym kolorze. Błyszczała od stóp do głów, nie tylko jej biżuteria, ale też spinka we włosach czy buty. Paola szła za nią i choć wyglądała nieco mniej zjawiskowo, to wcale nie brzydziej, a już zwłaszcza Blaise'owi spodobała się bardziej. Jej włosy były zebrane w niskiego koka, a ona sama miała na sobie czarną sukienkę z długim rękawem, lecz jednak przed kolano, dość obcisłą, a jak dla Zabiniego - idealną.
- Jest i pani mego serca! - powiedział Nott, natychmiast wstając, by wręczyć Polinie kwiaty. Podczas gdy ich dwójka zachwycała się sobą nawzajem, Paola po prostu zajęła miejsce naprzeciw Blaise'a, który znowu musiał wymyślić coś na szybko.
- Mój prezent jest dla ciebie w domu - powiedział, choć żaden prezent nie istniał, ale postanowił martwić się tym później.
- No... To mnie zaintrygowałeś - stwierdziła Paola, przysuwając krzesło do blatu. - Ty to wiesz, co ja lubię, Zabini.
Blaise przełknął ślinę. Wiedział, że później będzie musiał coś wymyślić.
Gdy cała czwórka już się usadowiła, a nawet zdążyła zamówić i wszystko zdawało się iść w dobrym kierunku, Paola nagle wyraźnie się spięła, łapiąc za brzeg stołu.
- Nie no, to mi się chyba śni. Czy ona mnie prześladuje? - zapytała ze wzrokiem wpatrzonym w miejsce gdzieś za głowami Theo i Blaise'a. Obaj odwrócili się i zauważyli samotnie siedzącą przy stoliku kobietę, popijającą wodę.
- Kto to? - zapytał Zabini.
- Maria! - szepnęła Paola wściekle. - Ta dziwka, z którą puścił się mój szanowny były.
- Czekaj, ja to... - zaczął Blaise, lecz Polina uniosła rękę.
- Uspokójcie się wszyscy. Ja to załatwię.
Paola obawiała się tego, co może się wydarzyć, jednak Polina miała dobry i delikatny plan. Skupiła swój wzrok na szklance tamtej dziewczyny, a następnie machnęła nieznacznie ręką; cała woda sama z siebie rozlała się prosto na jej twarz. Maria wrzasnęła na całą restaurację, nawet nie orientując się, skąd przyszło jej nieszczęście.
- Ty to jesteś niesamowita... - wydusił Nott, a Paola miała ochotę powiedzieć to samo.
- Dobrze być czasem wiedźmą - powiedziała Polina dumnie, odrzucając włosy, jakby to nie było nic wielkiego. - Zaraz załatwi się ją jeszcze raz, nie można za dużo, bo się domyśli...
Blaise spojrzał na Paolę pytająco, chcąc dowiedzieć się, o co chodziło z wiedźmą, ale ona patrzyła wciąż na Marię, której wtedy pomagał jakiś kelner.
- Dzięki, Pola... - powiedziała cicho. - Ale że też... Ze wszystkich miejsc i dat... Akurat dziś, tutaj...
- Nie przejmuj się nią - wtrącił Blaise, a Paola dopiero wtedy na niego spojrzała. - Jeszcze pożałuje, że tu przyszła.
Brunetka posłała mu wdzięczny uśmiech, a następnie wzięła głęboki wdech, by się uspokoić. To miał być przecież jej wieczór, przyjemny i pozbawiony problemów.
Jednakże największy problem Paoli pojawił się w restauracji niecałe dziesięć minut później.
- Nie no nie... Jest i on... - Paola ukryła twarz w dłoniach na widok tym razem swojego byłego narzeczonego, który zajął miejsce naprzeciwko Marii.
Blaise nawet nie musiał dopytywać - wiedział, o kogo chodziło. Bez zawahania odsunął krzesło i wstał.
- No to się skończyło.
- Blaise, nie, lepiej... - zaczęła Paola, ale on już odchodził, a wtedy i Theo zerwał się na równe nogi.
- Blaisik, czekaj na mnie!
Paola nie wiedziała, co robić - z jednej strony chciała, by Felipe dostał nauczkę, lecz z drugiej nie chciała, by Blaise na tym ucierpiał. W tamtej chwili czuła, że obaj byli zdolni do wszystkiego.
- To się źle skończy.
Polina wzruszyła ramionami.
- Nie pierwszy i nie ostatni raz w historii leje się krew przez kobietę.
![](https://img.wattpad.com/cover/169635351-288-k650650.jpg)
YOU ARE READING
Nadgryziony Pierniczek • Blaise Zabini
Fanfiction🎄Co może się stać, gdy pewnej zimowej nocy piekną dziewczynę rzuca narzeczony, a osamotniony chłopak postanawia zapić swoje smutki w ognistej whiskey przegryzionej piernikami? Blaise Zabini będzie miał okazję się przekonać.