19🎄

2.2K 391 100
                                    

Kiedy Blaise wrócił do swojego mieszkania następnego ranka, był gotów zastać bałagan i upitą Paolę śpiącą albo w łóżku, albo nawet na podłodze, ale pomylił się zupełnie. Choć była dziewiąta rano, większość wydawała się posprzątana.

- Dzień dobry - powiedział głośno, sprawdzając, czy spała.

- Komu dobry, temu dobry! - Usłyszał w odpowiedzi gdzieś z kuchni, co od razu wywołało u niego uśmiech. Prędko ruszył za głosem, a wtedy zobaczył, jak Paola agresywnie wrzuca śmieci do worka. Była boso, a jednak wciąż w sukience... A Blaise'a z jakiegoś powodu to pociągało.

- Już wstałaś? Kac opanowany?

- Daj spokój - burknęła Paola, która nadal była w sukience. - Wypiłam tylko trzy lampki szampana, nic więcej. Jestem bardziej trzeźwa niż ty.

- Coś się stało? - Blaise oparł się o framugę, zakładając ręce.

- Ciąża się stała. Nie moja, nie patrz się tak - powiedziała pospiesznie, widząc jego zdziwienie. - Llian nam wczoraj powiedziała i dziewczyny stwierdziły, że dla niej nie pijemy. Ja się cieszę bardzo, ale jednocześnie dobiła mnie. Także ten... Nic z twojej magicznej kolekcji nie zostało ruszone, się nie martw. A, no i nie mów nikomu o tej ciąży, choć ty i tak jej nie znasz...

Blaise natychmiast zauważył w tym wszystkim pewną okazję dla siebie.

- To możemy ruszyć dzisiaj.

- Co? - Paola spojrzała na niego znad worka na śmieci.

- No, my - powiedział Blaise oczywistym tonem. - Zapomnisz o wczoraj.

- Ech, chyba już się nie chcę upijać. - Paola cisnęła kolejny śmieć do worka. - Już mi minęło, już nie chcę alkoholu, teraz nie chcę po prostu niczego.

- To inaczej - zaczął, podchodząc do niej, zdeterminowany przekonać ją do swojego pomysłu. - Zrobisz obiad, zgodnie z naszą umową, i wypijemy do niego wino.

- Czy ja mam siłę robić obiad? - jęknęła Paola. - Spałam jakieś dwie godziny. W ogóle, jak widzisz, jestem dziś taka trochę do niczego... Zresztą jak ciągle ostatnio. - Ostatnie słowa wymruczała cicho, tak, by Blaise nie mógł jej usłyszeć.

Ślizgońska determinacja Blaise'a sprawiała, że jej nastawienie go nie zniechęcało. Już miał powiedzieć coś jeszcze, gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi - oboje unieśli głowy i jednocześnie odwrócili je w ich kierunku.

- Skoro ty jesteś tu, to to naprawdę musi być Nott - stwierdził Blaise, przewracając oczami. - Idę go zabić i wracam - dodał, znikając jej z pola widzenia.

Paola zaśmiała się sama do siebie.

Fajny był ten Zabini.

Blaise podszedł do drzwi i otworzył je pewnie, ale też i wściekle, bo wiedział już, że to nie była Paola. Jednak tamtym razem... To nie był też Nott.

- Synu, jak dobrze cię widzieć.

Widok jego matki zwalił Blaise'a z nóg. Ostatni raz widział się z nią grubo przed świętami, gdy ogłosiła mu, że wyjeżdża na Karaiby - i dobrze mu było bez niej.

- Co ty tu robisz? - wydusił od razu.

- Witaj, synu. To już nie mogę cię odwiedzić? - Pani Zabini weszła do środka, perfidnie wymijając go w przejściu. Ruszyła od razu do kuchni, a Blaise'a ścisnęło w żołądku; zupełnie nie wiedział, jak zareaguje na Paolę, choć nie spodziewał się niczego dobrego.

- No proszę... Czyżbyś w końcu się ustatkował?

Paola usłyszała kobiecy głos już wtedy, gdy Blaise otworzył drzwi, lecz zmroziło ją dopiero wtedy, gdy Amanda Zabini weszła do kuchni. Wyglądała tak, jak w sklepie Poliny: elegancko, bogato, nieskazitelnie.

Nadgryziony Pierniczek • Blaise ZabiniTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon