34🎄

2.6K 373 44
                                    

Paola została obsłużona przez Blaise'a jak królowa. Przygotował dla niej coś, co przypominało gofry, lecz smakowało o wiele lepiej. Dziewczyna podroczyła się z nim trochę o to, że jednak powinien gotować, po czym, pomimo jego protestów, wróciła do swojego mieszkania.

Była zupełnie skonfliktowana i gdzieś w sercu wiedziała, że była to cena za wszystkie jej przyjemności. Czuła coś do Blaise'a, tego była już pewna, ale nie miała pewności, czy powinna. Nie chodziło o to, co społeczeństwo powiedziałoby, że skakała z kwiatka na kwiatek, bo przecież dopiero rozstała się z narzeczonym i już mogła mieć kogoś nowego... Chodziło o jej uczucia.

Zupełnie nie wiedziała, czy była gotowa na nowy związek, nawet jeśli z Blaisem było jej tak dobrze. Wciąż jeszcze zbierała ostatnie kawałki swojego serca po rozstaniu, a Zabini nieustannie jej w tym pomagał, zdawało się, schylał się po nie razem z nią na wyimaginowaną podłogę. Wydawało jej się to tak absurdalne, to, jak go poznała, to wszystko, co wydarzyło się w międzyczasie... A jednocześnie była szczerze szczęśliwa.

Musiała z kimś o tym porozmawiać, usłyszeć, czy oszalała, że chciała się znowu wpakowywać w związek, czy że powinna robić to, co żywnie jej się podobało. Llian odpadała - w tamtej chwili zapewne zmierzała prosto do Norwegii na swój wymarzony miesiąc miodowy pod zorzą polarną. Zresztą, ona i tak wydawała się Paoli czasem zbyt łagodna na takie tematy, potrzebowała kogoś bardziej dosadnego...

A tym kimś była Polina.

Paola umówiła się z nią już następnego dnia w mieszkaniu nad sklepem przyjaciółki, a ta, choć było jeszcze przed dwunastą, od razu zaproponowała jej szampana. Widniała na nim różowa etykietka z datą wesela Llian, co wyraźnie rozbawiło Paolę.

- Myślisz, że ja nie dostałam tych niewykorzystanych butelek? - Zaśmiała się, siadając przy małym barku w przestronnej, białej kuchni. - Chowaj to, Pola, wolę mieć teraz... Trzeźwą głowę.

- W sumie, jak na ciebie patrzę... Ty to się nieźle musiałaś bawić - powiedziała Polina, stając naprzeciw niej w białej, satynowej sukience, choć była w domu.

Paola doskonale wiedziała, o co chodziło. Nieświadomie złapała się za szyję, która wciąż pełna była autorskich śladów Blaise'a, a po małym uśmiechu westchnęła.

- No, w zasadzie dlatego tu jestem. Muszę z tobą pogadać.

- O...? - Polina pochyliła się w jej stronę, wyraźnie zaintrygowana.

- O tym... O tym całym Blaisie, z którym byłam na weselu.

Polina zmierzyła przyjaciółkę wzrokiem, po czym założyła ręce.

- Dobra, czego mi nie mówisz?

- No bo... Istnieje taka możliwość, że się z nim... Przespałam.

- Tylko przespałaś? - drążyła Polina, mrużąc oczy podejrzliwie. Wiedziała, że chodziło o coś więcej, inaczej Paola nie owijałaby w bawełnę; nigdy tego nie robiła.

- No dobra. Dwa razy w ciągu jednej doby.

Polina zaśmiała się pod nosem. Wyglądała jak dumna matka, której dziecko przyniosło ze szkoły najwyższe oceny.

- Coś jeszcze powinnam wiedzieć?

- No... Bo jest gorzej, Pola. Ja się chyba też w nim zakochałam.

Paola pierwszy raz powiedziała to głośno: i komukolwiek, i nawet sobie samej, a wtedy poczuła ścisk w żołądku. Czy wywołały go nerwy, czy może ekscytacja? Na Merlina, jeszcze nigdy nie było jej tak trudno nazywać emocji.

- O masz. - Polina uderzyła dłonią w gładki blat. - Znaczy, wiesz co, normalnie to bym powiedziała, absolutnie nie zakochuj się w facecie, z którym raz się przespałaś... Ale jak dwa razy, no to co ja mogę. Coś musiało być, że zgodziłaś się jeszcze raz...

Cichy śmiech opuścił usta Paoli, a następnie prędko przeistoczył się w mały uśmiech dziecięcej wręcz radości.

- No, było...

- Przestań, bo zacznę ci zazdrościć - odparła Polina. - Jak nie chcesz szampana, to ci chociaż zrobię kawy, a ty mów dalej - dodała i ruszyła w stronę kuchenki, by wstawić wodę.

Paola wzięła głęboki wdech, a wtedy słowa zaczęły wylewać się z niej same.

- Bo wiesz, Pola... Seks seksem, ale ja pierwszy raz czułam, że kogoś obchodzą też moje uczucia i moja przyjemność, że komuś zależy, żebym ja też czuła się dobrze. Mojemu byłemu zależało tylko na nim samym...

- No, nie powiem. - Polina oparła się biodrem o blat, kiwając głową. - To się ceni i cieszę się, że tak miałaś, no i ci zazdroszczę... Ale w sumie nie do końca rozumiem, w czym leży problem.

- Jak to w czym leży problem? - zapytała zdruzgotana Paola. - Pola, przecież dopiero co zakończyłam jeden związek, taki, który myślałam, że będzie już do końca życia. Z perspektywy czasu oczywiście cieszę się, że tak się nie stało... Ale nie wiem, czy jestem gotowa na nowy związek, który też albo będzie do śmierci, albo znowu zakończy się spektakularnym rozstaniem.

Polina podeszła z powrotem do barku, a następnie szeroko rozłożyła ręce i oparła się o niego, wbijając w Paolę wzrok, którym mogłaby przewiercać.

- Odpowiedz mi na jedno pytanie. Serce ci do niego bije przez to, że dobrze wykorzystuje to, co ma w spodniach czy też przez jego charakter?

- No... Oba - odparła Paola po krótkim zastanowieniu.

- To bierz go - stwierdziła Polina jak gdyby nigdy nic, po czym znowu odeszła w stronę kuchenki.

- Co? Tak myślisz?

- Paola, nie wiem jak ty, ale ja niczego się tak nie boję jak samotności. Gdybym nie miała Valerii, to nie wiem, oszalałabym... A kto wie, może to był znak, że tamten cię rzucił, żebyś mogła być z tym? A jeśli i ten cię rzuci, to będziesz miała chociaż wymówkę, żeby się napić.

- Ja nie chcę, żeby on mnie rzucał... Z tego już bym chyba naprawdę się nie pozbierała. A sama to rzeczywiście zostałam, przecież Llian się wyprowadziła...

- Czyli serio cię wzięło - zdiagnozowała Polina. - No, to tym bardziej bierz go. Nie będziesz chyba sobie żałować.

Paola słuchała przyjaciółki i zgadzała się z nią całą duszą i sercem, tylko to głowa jeszcze się wahała, obawiała się ponownego stresu, płaczu, rozsypki... Dziewczyna miała wrażenie, że tamta rozmowa wbrew jej oczekiwaniom tylko zaostrzyła ten konflikt, który w sobie toczyła.

- Zastanawiam się też... Chyba zdecydowałam się, że po tym wszystkim już czas powiedzieć moim rodzicom, że ślub juz nieaktualny. Chcę jechać do Hiszpanii.

- Oj, to ty jeszcze im nie mówiłaś? - zapytała Polina. - W sumie nie znam się, wiesz, jaka jest sytuacja z moimi.

- Nadal im nie przeszło? - dopytywała tym razem Paola.

- Nigdy im nie przejdzie - syknęła jej rozmówczyni, na moment wyglądając wręcz groźnie. - Ale to Valeria jest dla mnie najważniejsza. Ja mam gdzieś ich wymysły.

Paola pokiwała głową, ale w myślach była zajęta czymś kompletnie innym. Wyjazd do Hiszpanii zaczęła kontemplować już poprzedniego wieczoru i stwierdziła, że choć jej rodzice bywali surowi, to przecież ją kochali, i okazywali jej to wielokrotnie. Zastanawiała się, czy może rozmowa z nimi też mogłaby jej pomóc...?

- To ten, Pola, tak przy okazji... Przywieźć ci coś z Hiszpanii?

Nadgryziony Pierniczek • Blaise ZabiniWhere stories live. Discover now