31🎄

2.9K 400 49
                                    

Choć z różnych powodów, ani Blaise, ani Paola byli dość trzeźwi nawet wtedy, gdy zrobiło się już późno. Jego tak zdenerwował tamten taniec, do którego nieustannie wracał myślami, że odechciało mu się pić - było mu już wystarczająco gorąco. Ona natomiast bawiła się tak dobrze, że zapominała o piciu, o ile nie robiła się wyjątkowo spragniona.

Zabini zastanawiał się, co zrobić, żeby jednak z nią zatańczyć. Normalnie nie miałby problemu z zaproszeniem jej, jednak poprzysiągł sobie, że tego nie zrobi, bo przecież tyle razy jej powtarzał, że nie tańczył i nie pozwalała mu na to duma. Wyjątkowo pożałował tych słów, ponieważ w tamtej chwili czekał jak głupi na jakąkolwiek okazję, aż to ona wyciągnie go na parkiet.

Jak na złość, ten jeden raz Paola jednak szanowała jego wcześniejsze życzenia. Spędzała sporo czasu z Zabinim, ale też ze swoimi przyjaciółkami, i to z nimi starała się tańczyć. Blaise oglądał każdy jej ruch wręcz nieświadomie, czując, jak przy tym krew zaczyna gotować mu się w żyłach.

To nie było już nie z zazdrości - a z pragnienia jej, całym sobą. Nigdy wcześniej nikogo tak nie pragnął, jak Paoli tamtej nocy.

Paola też nie potrafiła ukryć nawet sama przed sobą, że Blaise wyglądał lepiej niż kiedykolwiek, i to nie tylko od tyłu. Widziała go już bez koszulki, a jednak łapała się na tym, że zastanawiała się, co może pod nią znaleźć... Swoimi własnymi dłońmi. O spodniach starała się nawet myśleć, bo chciała być opanowana; to w końcu był dzień jej najlepszej przyjaciółki, której nie zamierzała niszczyć jakąś sensacją... Nawet jeśli raz przeszło jej przez myśl, żeby zabrać go w jakieś ustronne miejsce.

Zabini nie doczekał się swojego tańca, ale kilku nie za mocnych drinków wypitych ostatecznie z Paolą. Te jednak nie ugasiły jego złości i pragnienia - przeciwnie, czuł, jakby je spotęgowały. Nie pomogło mu też to, że o piątej rano Paola wróciła z nim do jego mieszkania. Z jednej strony cieszyło go to niezwykle, a z drugiej niesamowicie frustrowało.

- Merlinie, wreszcie mogę się uwolnić - powiedziała, natychmiast ściągając z siebie swoje szpilki. - Wiesz, Zabini, cieszę się, że tego nie nosisz. Wygląda zajebiście, ale tyle bólu...

- Mhm - mruknął Blaise w odpowiedzi, starając się na nią nie patrzeć. Zdał sobie sprawę, jak było mu gorąco, gdy dotknął metalowego wieszaka, opierając się na nim, by zdjąć własne buty. Nie chciał zrobić czegoś, za co zawsze śmiał się z Notta.

- Co ty w ogóle byłeś taki wściekły prawie całe to wesele? - drążyła niczego nieświadoma Paola, zrzucając także swoją torebkę. - Wiem, że tam było przesadnie cukierkowo, ale cię ostrzegałam... Czy to ja coś zobiłam?

- Nie - odparł Blaise, zdejmując drugiego buta, co wyjątkowo zirytowało jego rozmówczynię.

- Zabini, kurwa. Przestań zachowywać się jak naburmuszone dziecko - powiedziała stanowczo, ze swojej pozycji mając doskonały widok na jego pośladki, ale nie mogła się im wtedy przyglądać. - Powiedz mi jak facet, o co chodzi.

Blaise na moment zastygł pochylony nad swoją stopą, zastanawiając się, czy miał coś jeszcze do stracenia. Po tym, jak zwlekał cały wieczór, szybko stwierdził, że nie, więc cisnął butem w kąt pomieszczenia i odwrócił się do niej z determinacją wymalowaną na twarzy.

- Byłem zazdrosny, zadowolona? - przyznał wreszcie, podnosząc głos. - Ten cały Patrick dotykał cię wszędzie, a ja nie mogę.

Usłyszawszy to, Paola poczuła, jak całe jej ciało przechodzi dreszcz przyjemności. Nie takiej odpowiedzi się spodziewała, lecz kłamałaby, gdyby powiedziała, że na taką nie liczyła. To nie był już moment na powstrzymywanie się, a te kilka drinków wystarczyło, by dodać jej odwagi.

- To zróbże coś - powiedziała, w ogóle się nad tym nie zastanawiając. - Dotknij mnie, do cholery - dodała, wbijając wzrok w jego oczy, wściekła i zniecierpliwiona.

Nastąpiły trzy sekundy ciszy, która zaświszczała im w uszach.

To musiało się stać.

Paola poczuła, jak jej plecy uderzają o lodowate kafelki na ścianie, a jej ręce silnym ruchem zostają uniesione nad jej głowę. Nie padły żadne słowa; nie potrzebowali ich już wcale.

Usta Blaise'a trafiły na jej, gorące i spragnione, i oboje odwzajemniali pocałunki z porównywalnym entuzjazmem. Chłód ściany zniknął bezpowrotnie w kilka sekund, rozpalony od ich ciał, po których wodzili rękoma bezwiednie, jakbu chcąc dotknąć każdego cala, zbadać go własnymi opuszkam, zostawić na nich swój ślad...

Nie myśleli o niczym, nie byli w stanie; wspomnienia wesela zupełnie się rozmyły, oddali się emocjom, które od samego początku wisiały w powietrzu. Dostawszy nadludzkiejnsiły od adrenaliny, Paola kilkoma ruchami rozerwała koszulę Zabiniego, a on sam chętnie ją z siebie zrzucił. Uwolniwszy ręce z rękawów, umieścił je na biodrach dziewczyny, która usłyszała w uszach bicie własnego serca. Nie odrywając się od niego, oplotła jedną nogę wokół jego bioder, a to pobudziło w Blaisie jedyną myśl, którą był wtedy w stanie się zająć: dotrzeć do sypialni.

Złapał jej udo, zachęcając ją, by oplotła go i drugą nogą. Zrobiła to nieświadomie, a gdy tak już się stało, Blaise uniósł ją, zmierzając prosto do najbliższego pokoju - jej pokoju.

Drzwi otworzył magią, bo nie miał czasu się od niej odrywać. Usta wodziły po ustach, a te jej były jeszcze kwaśne od limonki, którą ugryzła po tequili - z jakiegoś powodu Blaise'a jeszcze bardziej doprowadzało to do szaleństwa. Oblizał jej wargę, a ona niemalże straciła dech, i nie zdążyła go nawet odzyskać, gdy opadł z nią na łóżko. Wtedy Blaise po raz pierwszy odsunął się od niej, zawisł tuż nad jej twarzą, a następnie szybkim ruchem różdżki zgasił światło na korytarzu i zatrzasnął drzwi, zostawiając włączone tylko małe światełko w sypialni, kilka kroków za łóżkiem.

- To musiało się tak skończyć - szepnął, ujmując jej twarz w jedną dłoń. Do obojga wtedy tak naprawdę dotarło, co się stało... I nie chcieli przestawać.

Paola czuła się, jakby leżała na rozżarzonym piasku, czując pod sobą kremowy koc, którym zaścielone było łóżko. Marzyła tylko o tym, by wydostać się ze swoich ubrań, choć kilka chwil częściej marzła na oprószonej śniegiem ulicy przed mieszkaniem.

- Widać musiało - potwierdziła, oddychając ciężko, lecz nie odrywając wzroku od oczu Zabiniego, którymi ją świdrował. Patrzył na to, jak jej klatka piersiowa unosiła się i opadała prędko, jej dekolt niemalże w pełni dla niego ujawniony.

- Zdejmij ze mnie tę sukienkę - nakazała, na co Blaise wyraźnie zadrżał.

- Twoje życzenie - szepnął, składając pocałunek na jej szyi - moim rozkazem.

Nadgryziony Pierniczek • Blaise ZabiniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz