4🎄

5K 636 318
                                    

Wieczorem Blaise wylądował u Aurory i Draco, którzy sami go zaprosili, wiedząc, że ich przyjaciel nie miał większych planów na święta. Zabini jednak nie był ich jedynym gościem - Draco zaprosił też Goyle'a, z którym rozmawiał w salonie. Aurora, nie będąc w stanie znieść poziomu tamtej rozmowy, przeniosła się z Blaisem do kuchni.

Zabini usiadł przy stole i ukrył twarz w dłoniach, wywołując tym śmiech u przyjaciółki.

- Niezła imprezka była, co, Zabini? - zapytała, na co Blaise spojrzał na nią z mordem w oczach.

- Aurora, oszczędź mi. Rozmawiałem już z Nottem - burknął tak, jakby stracił wszelkie chęci do życia.

Dziewczyna mimo wszystko pozostawała rozbawiona. Postawiła przed Blaisem nieznany mu napój, mówiąc:

- No to dobra, oszczędzę cię. Masz, pomoże.

Blaise bez pytania wziął łyk i poczuł przyjemny, słodkawy smak na języku. Cokolwiek Aurora mu dała już było bardziej pomocne niż wszystkie słowa usłyszane od Notta.

- Czemu się w ogóle tak upiłeś? - zapytała dziewczyna, siadając obok niego z własnym napojem. Blaise zastanawiał się, jak jej powiedzieć, że doskwierała mu po prostu samotność w święta: nie pasowało to do niego, więc zaczął się jąkać.

- Bo byłem... Bo ten... Oj, Mullen, o co ty mnie pytasz? - zapytał wreszcie. - Człowiek wie, czemu się upija? Nie wie. Nic nie wie. Nie wnikajmy.

Aurora zmierzyła go wzrokiem, zastanawiając się, czy przy okazji upicia nie uderzył się w głowę.

- Ja się na tym nie znam, bo ja zazwyczaj się nie upijam tylko jestem upijana winem - stwierdziła, po czym wymownie spojrzała w stronę salonu. - W niecnych celach.

- Jeśli zaczniesz mi opowiadać o waszym życiu łóżkowym, wychodzę.

Aurora zaśmiała się głośno - zdawała się świetnie bawić. Przestała jednak, gdy zauważyła, że Blaise nagle spoważniał.

- Tak w ogóle... Poznałem wczoraj dziewczynę - przyznał po chwili. - Ona dała mi u siebie przenocować i...

- Ohoho, Zabini, to ty się nieźle bawisz - przerwała mu Aurora.

- Przestań. Widać, że za dużo przebywasz z Malfoyem - mruknął. - Chcę ją znaleźć, rano jej już nie było, nie znam jej imienia i...

- Blaise, zakochałeś się - powiedziała Aurora tonem dumnej matki, klepiąc go po ramieniu. Chłopak praktycznie od niej odskoczył.

- Nie znam jej, powaliło cię - odparł od razu.

- To po co chcesz ją znaleźć?

Blaise zaciął się, bo właściwie nie miał gotowej odpowiedzi. Zastanowił się chwilę, popijając swój napój.

- No... Żeby jej podziękować, że nie skończyłem jak Nott po każdej imprezie.

Aurora zmierzyła go wzrokiem tak, jakby nie wierzyła w żadne jego słowo, ale ostatecznis pokręciła głową.

- Dobra, a pamiętasz chociaż, jak wyglądała?

Blaise zmarszczył czoło, starając się zmusić do pracy chociaż te szare komórki, które były już w pełni trzeźwe.

- Pamiętam, że była wściekła... I ładna...

Krótki śmiech ponownie wydobył się z ust Aurory.

- Ciemne włosy miała - dodał Blaise po chwili. - I mówiła z takim dziwnym akcentem... Niemieckim?

- Dobra, posłuchaj - powiedziała Aurora, widząc, że rzeczywistość zaczynała się Blaisowi mieszać. - Pójdź znowu tam, gdzie wczoraj byłeś. Może ktoś ją tam zna, może jest stałą klientką, może ktoś wyłapał jej imię, cokolwiek.

- Ej... To nie jest głupie... - stwierdził Blaise, po czym się ożywił. - A jak tam nic nie znajdę?

Aurora przewróciła oczami.

- To dopiero wtedy będziemy się martwić.

- Ech, dzięki - mruknął Blaise, przejeżdżając dłońmi po twarzy. - I tak pomogłaś mi więcej niż Nott - dodał zrezygnowany, na co Aurora radośnie klasnęła w ręce.

- Powtórz to przy Draco, proszę.

- Co ma przy mnie powtórzyć? - zapytał Malfoy, który pojawił się w kuchni jak na wezwanie. Aurora od razu wstała i podeszła do niego, by go pocałować.

- Same dobre rzeczy oczywiście.

Blaise wykonał gest naśladujący wymiotowanie, choć w duchu strasznie im zazdrościł, że kochali się już tyle lat i nie wyglądało na to, jakby to uczucie miało wygasnąć.

- Przepraszam szanownych panów na chwilę - powiedziała Aurora i wyszła nagle z kuchni w nieznanym kierunku. Wtedy Blaise zwrócił się do przyjaciela:

- Weźmiecie ten ślub w końcu? Siedem lat już się to ciągnie, zaczyna mi się nudzić.

Mówił trochę z pretensją - wydawało mu się, że na ich miejscu już dawno by się nie zastanawiał, przynajmniej z obawy o rozstanie... Czuł swego rodzaju ból z niesprawiedliwości, że on był zupełnie sam i nie mógł nawet pomarzyć o takiej relacji, a oni ją mieli i nic z tym nie robili.

Draco spojrzał w kierunku wyjścia, by upewnić się, że Aurory nie było już w zasięgu słuchu.

- Niedługo, Zabini, niedługo.

W tym samym czasie poszukiwana przez Blaise'a dziewczyna siedziała w swoim mieszkaniu i zalewała się łzami. Fakt rozstania się z narzeczonym dotarł do Paoli z przytupem, a ona sama czuła fizyczny ból serca. Pomimo że została skrzywdzona, nie przestała ot tak kochać osoby, z którą tyle spędziła.

Zastanawiała się, czemu ją to spotykało, czym musiała sobie zawinić, że los jej tak nienawidził. Dlaczego nie mogła być tak szczęśliwa jak Llian, która z miłym i bogatym mężczyzną u boku, nie widzącym poza nią świata, spędzała sobie urlop w Alpach?

Dziewczyna robiła sobie herbatę, ocierając łzy i próbując się uspokoić, ale wcale jej to nie wychodziło. Płacz wciąż przychodził i nie dawał się powstrzymać, a Paola prawie nie nadążała z wycieraniem nosa zaklęciami. Cieszyło ją przynajmniej, że bez Llian mogła płakać bez oporów i tłumaczeń.

- Merlinie, błagam, przyślij mi kogoś, kto mnie wyratuje - wyszeptała sama do siebie, opierając się o zimne okno w kuchni. Było jej wybitnie gorąco i liczyła, że jakoś pomoże jej to się uspokoić.

Woda na herbatę jeszcze się nie zagotowała, więc Paola ruszyła do swojego pokoju - w zasadzie bez celu. Tam zobaczyła przewieszoną przez drzwi szafy swoją sukienkę, tę, w której miała wystąpić jako druhna na ślubie Llian. Wtedy płakać zachciało się jej jeszcze bardziej, bo na tę uroczystość też nie miała z kim pójść.

Nagle przypomniał się jej chłopak, którego przytargała do domu. Czy to był jakiś znak, czy po prostu czysty przypadek? Z jednej strony chciała wierzyć w to pierwsze, a z drugiej karciła się za absurdalne myśli. Zupełnie go nie znała, nie było raczej szans, że go ponownie spotka, a życie to nie była bajka, nawet jeśli miała magiczną różdżkę...

Ostatecznie Paola wzięła herbatę, a także pierniczki (wśród których znajdował się ten jeden nadgryziony przez nieznajomego...) i usadowiła się przed mugolskim telewizorem, który znajdował się w mieszkaniu dzięki Llian, a który od dawna zapewniał im rozrywkę. Kiedy wreszcie nieco uspokoiła płacz, szepnęła sama do siebie:

- Wesołych świąt, Paola...

Nadgryziony Pierniczek • Blaise ZabiniWhere stories live. Discover now