16🎄

2.4K 379 136
                                    

Następnego dnia Paola udała się do Hogsmeade w celu zakupu prezentu na urodziny i wieczór panieński Llian, a do tego nadawał się tylko jeden sklep.

Było to ogromne, luksusowe miejscem z jasnoróżowymi marmurami, lustrami, żyrandolami z kryształami i szklanymi półkami przepełnionymi kosmetycznymi specyfikami. Były też kwiaty, świeczki, piękne plakaty, różowe pufy, a wszędzie unosił się zapach jakichś drogich perfum...

Za szeroką, marmurową ladą ze złotym napisem: For girls, by girls stała piękna dziewczyna z włosami tak jasnymi, że prawie wydawały się białe.

- Cześć, Polina - przywitała się Paola, a tamta na jej widok wybiegła zza lady.

- Paola! - Rzuciła się jej na szyję. - Jak dobrze cię widzieć.

- Ciebie też. Jestem tu po dwie rzeczy. Raz, zaprosić cię na wieczór panieński Llian, który organizuję...

- A będzie szampan? - przerwała jej Polina, trzymając Paolę za ramiona.

- No ba - odparła brunetka oczywistym tonem.

- To wchodzę w to.

- A druga sprawa... Potrzebujemy prezentu dla niej. I na panieński, i na urodziny.

- To jesteś w dobrym miejscu, akurat miałam dos...

- Dzień dobry.

Polinie przerwał damski głos dochodzący ze strony wejścia. Obie dziewczęta odwróciły głowy, a Paola rozdziawiła usta. Ujrzała starszą, czarnoskórą kobietę w przepięknej, jasnozielonej szacie. Miała rękawiczki, wymyślny kapelusz, pod którym ukrywała niedługie, czarne włosy, a do tego złote kolczyki, złote bransoletki i liczne złote pierścionki - na kilometr było czuć od niej przepych.

Paola wiedziała, że sama była piękna - ale przy tamtej kobiecie, choć co najmniej dwadzieścia lat starszej, poczuła się jak najbrzydsza osoba na świecie.

- O, dzień dobry, pani Zabini - powiedziała Polina, odsuwając się nieco od przyjaciółki, a wtedy szczęka Paoli opadła jeszcze niżej.

Czy ona dobrze usłyszała?

Zabini?!

- Czy przyszły już kremy, które zamówiłam? - zapytała elegancka kobieta, podchodząc do lady.

- Oczywiście, pani Zabini, już przynoszę - odparła Polina. - Zaczekasz chwilę? - szepnęła do Paoli.

- Pewnie, pewnie... - odparła brunetka, nieświadomie kiwając głową, bo była w tak wielkim szoku. Wciąż przyglądała się kobiecie wielkimi oczami, gdy ta oparła się o ladę.

- Zapraszam. Kawy? - zapytała Polina, przywołując swoją różdżką złote pudełko przewiązane wstążką.

- Nie, nie dziś, spieszy mi się - odparła kobieta. - Płacę i znikam.

- Oczywiście.

Kilka chwil później kobieta opuściła sklep, a wstrząśnięta Paola oparła się o ladę.

- Kto to był?

- Ta kobieta? Nie znasz jej? - zapytała zdumiona Polina. - To Amanda Zabini, strasznie elegancka kobieta, zawsze zostawia u nas fortunę. Podobno miała już kilkunastu mężów i każdy wiesz, zginął w "nieznanych okolicznościach". - Blondynka zrobiła cudzysłów z palców.

Tamte słowa przekonały Paolę, że była to osoba, za którą ją miała od samego początku. Wygląd tamtej kobiety pasował jej do mieszkania Blaise'a, ale do niego samego... Jakoś nie bardzo.

- No to nieźle.

- Ale o co chodzi? - zapytała zdezorientowana Polina. - Wyglądasz, jakbyś zobaczyła samego Merlina.

- Ja... Najprawdopodobniej znam jej syna. I nie tak ją sobie wyobrażałam.

- O, to jej syn musi dobrze wyglądać - stwierdziła Polina.

- Powiedzmy... - mruknęła Paola, sama przed sobą nie chcąc przynać, że Blaise był przystojny, nawet bardzo... Najlepszy w nim był jego tył, i to dosłownie, ale o tym starała się wtedy nie myśleć. Wyobrażanie sobie jego pośladków było ostatnią rzeczą, którą chciała się wtedy zajmować.

- Powiedziałabym, że chętnie go poznam, ale ja ostatnio kogoś poznałam...

- O, tak? A jak ma na imię?

- Theodor - odpowiedziała Polina z uśmiechem. - Jest trochę przygłupawy, ale zobaczymy jeszcze, co z tego będzie. Nie samą wiedzą człowiek żyje, nie?

Paola z trudem nie zaśmiała się z tamtego opisu.

- No niby nie.

Po zakupach w skelpie Poliny, Paola udała się na Pokątną, gdzie czekał na nią dobry znajomy, ale i świadek Llian - Patrick. On zajmował się, naturalnie, wieczorem kawalerskim, i oboje szukali jakichś specjalnych produktów na tamte okazje w najlepszym do tego miejscu - sklepie Weasleyów.

Sklep ten był głośny, pełen jaskrawych barw i zawsze tłoczny, przez co czarodzieje musieli do siebie wręcz krzyczeć, by przeprowadzić jakąkolwiek rozmowę. Rozglądając się po dżungli setek kolorowych produktów, próbowali nadrobić kilka miesięcy, przez które się nie widzieli.

- Patrick, ty mnie nie pytaj, co u mnie, bo zaraz będziemy musieli się napić czegoś mocniejszego - powiedziała Paola, zdejmując z półki coś, co pozornie wyglądało na zwyczajne truskawkowe cukierki.

- Aż tak źle? - zapytał chłopak jej wzrostu, zakładając ręce.

- Chujowo to mało powiedziane. Ale nie będę ci jęzczeć, powiedz mi lepiej, czy dalej chodzisz na te lekcje tańca?

- No pewnie. Taniec stał się teraz moim największym hobby - przyznał Patrick, mówiąc ze szczerą ekscytacją.

- Tak? - Paola spojrzała na niego ukradkiem. - To ja bardzo chętnie sprawdzę, czy się polepszyłeś od ostatniego naszego tańca.

- Na weselu będziesz miała okazję.

- W takim razie trzymam cię za słowo.

- A twój narzeczony nie będzie miał za złe? - zapytał Patrick ze śmiechem, idąc za nią w głąb sklepu, w gąszcz jeszcze większej liczby przeróżnych produktów. - Zawsze taki zazdrosny był.

- No widzisz, Patrick, właśnie o to chodzi. Mój narzeczony mnie zdradził, więc jestem teraz wolna jak ptak...! - zawołała radośnie, po czym szybko posmutniała. - I też sama jak palec, zwłaszcza, że Llian się wyprowadza...

- Och... Nie wiedziałem. Przykro mi - wymamrotał zmieszany Patrick, wyraźnie żałując tego, co powiedział.

- Przeżyję - odparła Paola, choć w duchu sama w to nie wierzyła.

- To może jak skończymy, to serio skoczymy się napić? - zapytał Patrick po chwili ciszy, chcąc jakoś uratować sytuację. - W zasadzie czemu nie?

Paola już chciała się zgodzić, jednak prędko zrezygnowała z tego pomysłu. Jakoś Patrick nie wydawał jej się wtedy doskonałym towarzyszem do picia, zresztą była tamtego dnia w humorze na samotne płakanie u siebie w domu. Każdego dnia powtarzała sobie, że już nie będzie płakać, bo nie było warto, ale łzy wylewały się z niej same, a serce wciąż bolało, nawet jeśli nie chciała dać tego po sobie poznać.

- Dzięki, ale nie dziś, Patrick. Muszę dokończyć dziś kilka ilustracji z mojego zlecenia do książki, to wreszcie dostanę za nie wypłatę, a później jeszcze obraz na ślub... Jak się zajmę pracą, to będzie mi od razu lepiej.

- No tak, nic tak nie napędza, jak wizja rychłej wypłaty - przyznał, przyglądając się pomarańczowemu pudełku z ogromnym, fioletowym W. - Wiesz co, tu jest napisane, że w tym pudełku jest kilkanaście losowych produktów... Może to je weźmiemy?

- Nie jest to zły pomysł - przyznała. - W ogóle, chodzimy tu jak głupi, a powinniśmy po prostu spytać Georgii, co byłoby najlepsze...

- Nie ma jej dzisiaj - wyjaśnił Patrick, na co Paola uderzyła czołem w zieloną półkę.

- Fantastycznie... Wszystko mi ostatnio idzie jak po maśle...

Nadgryziony Pierniczek • Blaise Zabiniحيث تعيش القصص. اكتشف الآن