Następnego dnia Paola udała się do Hogsmeade w celu zakupu prezentu na urodziny i wieczór panieński Llian, a do tego nadawał się tylko jeden sklep.
Było to ogromne, luksusowe miejscem z jasnoróżowymi marmurami, lustrami, żyrandolami z kryształami i szklanymi półkami przepełnionymi kosmetycznymi specyfikami. Były też kwiaty, świeczki, piękne plakaty, różowe pufy, a wszędzie unosił się zapach jakichś drogich perfum...
Za szeroką, marmurową ladą ze złotym napisem: For girls, by girls stała piękna dziewczyna z włosami tak jasnymi, że prawie wydawały się białe.
- Cześć, Polina - przywitała się Paola, a tamta na jej widok wybiegła zza lady.
- Paola! - Rzuciła się jej na szyję. - Jak dobrze cię widzieć.
- Ciebie też. Jestem tu po dwie rzeczy. Raz, zaprosić cię na wieczór panieński Llian, który organizuję...
- A będzie szampan? - przerwała jej Polina, trzymając Paolę za ramiona.
- No ba - odparła brunetka oczywistym tonem.
- To wchodzę w to.
- A druga sprawa... Potrzebujemy prezentu dla niej. I na panieński, i na urodziny.
- To jesteś w dobrym miejscu, akurat miałam dos...
- Dzień dobry.
Polinie przerwał damski głos dochodzący ze strony wejścia. Obie dziewczęta odwróciły głowy, a Paola rozdziawiła usta. Ujrzała starszą, czarnoskórą kobietę w przepięknej, jasnozielonej szacie. Miała rękawiczki, wymyślny kapelusz, pod którym ukrywała niedługie, czarne włosy, a do tego złote kolczyki, złote bransoletki i liczne złote pierścionki - na kilometr było czuć od niej przepych.
Paola wiedziała, że sama była piękna - ale przy tamtej kobiecie, choć co najmniej dwadzieścia lat starszej, poczuła się jak najbrzydsza osoba na świecie.
- O, dzień dobry, pani Zabini - powiedziała Polina, odsuwając się nieco od przyjaciółki, a wtedy szczęka Paoli opadła jeszcze niżej.
Czy ona dobrze usłyszała?
Zabini?!
- Czy przyszły już kremy, które zamówiłam? - zapytała elegancka kobieta, podchodząc do lady.
- Oczywiście, pani Zabini, już przynoszę - odparła Polina. - Zaczekasz chwilę? - szepnęła do Paoli.
- Pewnie, pewnie... - odparła brunetka, nieświadomie kiwając głową, bo była w tak wielkim szoku. Wciąż przyglądała się kobiecie wielkimi oczami, gdy ta oparła się o ladę.
- Zapraszam. Kawy? - zapytała Polina, przywołując swoją różdżką złote pudełko przewiązane wstążką.
- Nie, nie dziś, spieszy mi się - odparła kobieta. - Płacę i znikam.
- Oczywiście.
Kilka chwil później kobieta opuściła sklep, a wstrząśnięta Paola oparła się o ladę.
- Kto to był?
- Ta kobieta? Nie znasz jej? - zapytała zdumiona Polina. - To Amanda Zabini, strasznie elegancka kobieta, zawsze zostawia u nas fortunę. Podobno miała już kilkunastu mężów i każdy wiesz, zginął w "nieznanych okolicznościach". - Blondynka zrobiła cudzysłów z palców.
Tamte słowa przekonały Paolę, że była to osoba, za którą ją miała od samego początku. Wygląd tamtej kobiety pasował jej do mieszkania Blaise'a, ale do niego samego... Jakoś nie bardzo.
- No to nieźle.
- Ale o co chodzi? - zapytała zdezorientowana Polina. - Wyglądasz, jakbyś zobaczyła samego Merlina.
- Ja... Najprawdopodobniej znam jej syna. I nie tak ją sobie wyobrażałam.
- O, to jej syn musi dobrze wyglądać - stwierdziła Polina.
- Powiedzmy... - mruknęła Paola, sama przed sobą nie chcąc przynać, że Blaise był przystojny, nawet bardzo... Najlepszy w nim był jego tył, i to dosłownie, ale o tym starała się wtedy nie myśleć. Wyobrażanie sobie jego pośladków było ostatnią rzeczą, którą chciała się wtedy zajmować.
- Powiedziałabym, że chętnie go poznam, ale ja ostatnio kogoś poznałam...
- O, tak? A jak ma na imię?
- Theodor - odpowiedziała Polina z uśmiechem. - Jest trochę przygłupawy, ale zobaczymy jeszcze, co z tego będzie. Nie samą wiedzą człowiek żyje, nie?
Paola z trudem nie zaśmiała się z tamtego opisu.
- No niby nie.
Po zakupach w skelpie Poliny, Paola udała się na Pokątną, gdzie czekał na nią dobry znajomy, ale i świadek Llian - Patrick. On zajmował się, naturalnie, wieczorem kawalerskim, i oboje szukali jakichś specjalnych produktów na tamte okazje w najlepszym do tego miejscu - sklepie Weasleyów.
Sklep ten był głośny, pełen jaskrawych barw i zawsze tłoczny, przez co czarodzieje musieli do siebie wręcz krzyczeć, by przeprowadzić jakąkolwiek rozmowę. Rozglądając się po dżungli setek kolorowych produktów, próbowali nadrobić kilka miesięcy, przez które się nie widzieli.
- Patrick, ty mnie nie pytaj, co u mnie, bo zaraz będziemy musieli się napić czegoś mocniejszego - powiedziała Paola, zdejmując z półki coś, co pozornie wyglądało na zwyczajne truskawkowe cukierki.
- Aż tak źle? - zapytał chłopak jej wzrostu, zakładając ręce.
- Chujowo to mało powiedziane. Ale nie będę ci jęzczeć, powiedz mi lepiej, czy dalej chodzisz na te lekcje tańca?
- No pewnie. Taniec stał się teraz moim największym hobby - przyznał Patrick, mówiąc ze szczerą ekscytacją.
- Tak? - Paola spojrzała na niego ukradkiem. - To ja bardzo chętnie sprawdzę, czy się polepszyłeś od ostatniego naszego tańca.
- Na weselu będziesz miała okazję.
- W takim razie trzymam cię za słowo.
- A twój narzeczony nie będzie miał za złe? - zapytał Patrick ze śmiechem, idąc za nią w głąb sklepu, w gąszcz jeszcze większej liczby przeróżnych produktów. - Zawsze taki zazdrosny był.
- No widzisz, Patrick, właśnie o to chodzi. Mój narzeczony mnie zdradził, więc jestem teraz wolna jak ptak...! - zawołała radośnie, po czym szybko posmutniała. - I też sama jak palec, zwłaszcza, że Llian się wyprowadza...
- Och... Nie wiedziałem. Przykro mi - wymamrotał zmieszany Patrick, wyraźnie żałując tego, co powiedział.
- Przeżyję - odparła Paola, choć w duchu sama w to nie wierzyła.
- To może jak skończymy, to serio skoczymy się napić? - zapytał Patrick po chwili ciszy, chcąc jakoś uratować sytuację. - W zasadzie czemu nie?
Paola już chciała się zgodzić, jednak prędko zrezygnowała z tego pomysłu. Jakoś Patrick nie wydawał jej się wtedy doskonałym towarzyszem do picia, zresztą była tamtego dnia w humorze na samotne płakanie u siebie w domu. Każdego dnia powtarzała sobie, że już nie będzie płakać, bo nie było warto, ale łzy wylewały się z niej same, a serce wciąż bolało, nawet jeśli nie chciała dać tego po sobie poznać.
- Dzięki, ale nie dziś, Patrick. Muszę dokończyć dziś kilka ilustracji z mojego zlecenia do książki, to wreszcie dostanę za nie wypłatę, a później jeszcze obraz na ślub... Jak się zajmę pracą, to będzie mi od razu lepiej.
- No tak, nic tak nie napędza, jak wizja rychłej wypłaty - przyznał, przyglądając się pomarańczowemu pudełku z ogromnym, fioletowym W. - Wiesz co, tu jest napisane, że w tym pudełku jest kilkanaście losowych produktów... Może to je weźmiemy?
- Nie jest to zły pomysł - przyznała. - W ogóle, chodzimy tu jak głupi, a powinniśmy po prostu spytać Georgii, co byłoby najlepsze...
- Nie ma jej dzisiaj - wyjaśnił Patrick, na co Paola uderzyła czołem w zieloną półkę.
- Fantastycznie... Wszystko mi ostatnio idzie jak po maśle...
![](https://img.wattpad.com/cover/169635351-288-k650650.jpg)
أنت تقرأ
Nadgryziony Pierniczek • Blaise Zabini
قصص الهواة🎄Co może się stać, gdy pewnej zimowej nocy piekną dziewczynę rzuca narzeczony, a osamotniony chłopak postanawia zapić swoje smutki w ognistej whiskey przegryzionej piernikami? Blaise Zabini będzie miał okazję się przekonać.