26🎄

2.4K 400 74
                                    

Paola z truden, lecz jednak usiadła normalnie, zabierając nogi z Blaise'a. Poprawiła sukienkę, a następnie, choć powoli, ponownie rozejrzała się po mieszkaniu, próbując przypomnieć swojej bolącej głowie, co się działo. Pamiętała świeczki, to na pewno - i to, że je zgasiła, też gdzieś jej świtało.

- Zabini, ej... - Paola nachyliła się w jego stronę, klepiąc go po ramieniu. - Wstawaj. Blaise, no.

- Nott, odczep się, kurwa... - jęknął obudzony Blaise, nie otwierając nawet oczu.

- Ja ci dam Nott...! - zawołała oburzona dziewczyna, a dopiero wtedy Zabini otworzył oczy. Gdy zobaczył Paolę, oprzytomniał lepiej niż gdyby ktoś wylał na niego kubeł zimnej wody.

- Merlinie, to ty...

- Co, rozczarowany? - zapytała, trąc oczy.

- Przeciwnie - odparł po chwili, z trudem się prostując. - Wolałbym częściej cię widzieć.

Paola nie miała wtedy głowy do komplementów, choć Blaise mówił szczerze. Wiele by oddał, by to ją widzieć zawsze po obudzeniu się.

- Ty mi lepiej powiedz... - Dziewczyna wstała, trzymając się kanapy, a wtedy zakręciło się jej w głowie. - Jaka karuzela... Ale ty mi lepiej powiedz, gdzie masz ten twój eliksir na kaca...

Nie bez trudności, kilkanaście minut później Paola i Blaise usadowili się przy stole, a tam pili eliksir, który pozwalał im odżyć. Oboje mieli mokre twarze od wody, którą oblali się dla rozbudzenia.

- Dobra... Teraz zaczynam sobie przypominać. Nic nie robiliśmy.

- Nic? - Blaise wyraźnie się oburzył. - Ja pamiętam doskonale. Nie pomogłaś mi. Ale za to wygrałem naszą umowę...

- Jaką umowę?

- O, tego nie pamiętasz? Sama powiedziałaś, że jeśli cię nie pocałuję, to się wprowadzisz.

Paola to pamiętała - liczyła tylko, że Zabini zapomniał. Przeklinała się w myślach za to, że to zaproponowała, ale z drugiej strony podziwiała go, że mu się udało... Bo sama miała ogromną ochotę to zrobić. I nie wiedziała, co ją od tego powstrzymało.

- Mówiłam to pijana...

- Ale się liczy - argumentował Blaise, a Paola w zasadzie nie chciała mu się sprzeciwiać.

Spodobało się jej to mieszkanie już dawno, ale teraz cholernie spodobał się jej i jego właściciel. A jeżeli tak mogła rozpocząć nowe życie i oderwać się od swojego byłego, który by jej już nie znalazł...

- Dobra. Pogadamy o tym po weselu, co? - zapytała, czując, że wtedy nie ustalą nic konkretnego. - Ja zaraz muszę wrócić do siebie, ogarnąć się, a jutro iść do Llian i pomagać jej przed ślubem. I ty też się ogarnij, bo się tam z tobą nie pokażę. Masz ty w ogóle jakąś szatę wyjściową?

- Mam - odparł Blaise, ciągle jeszcze dochodząc do siebie.

- W sumie racja, burżuj z ciebie... - Paola wstała powoli, by sięgnąć po swoją różdżkę. - To widzimy się na weselu... Przyjdę po ciebie czy coś...

- A kiedy nasze? - zapytał chłopak, wciąż jeszcze trochę nie zdając sobie sprawy z tego, co mówił.

- Jak dostanę pierścionek! - odkrzyknęła Paola, która wtedy znajdowała się już w przedpokoju.

Kiedy wróciła do siebie, już naprawdę niczym się nie przejmowała. Blaise uświadomił jej, że rzeczywiście niepotrzebnie przejmowała się czymkolwiek związanym z jej byłym. Obiecała sobie, że jeśli zapuka, to po prostu nie otworzy, a w pełni skupi się tylko na pomocy Llian.

W wieczór przed ślubem Paola malowała przyjaciółce paznokcie w domu jej rodziców, w dawnym pokoju Llian, ociekającym różem - tak, jak miało zresztą wyglądać całe jej wesele.

- Ale przestań, ile mogę opowiadać o sobie i o tej ciąży, jak na razie nic ciekawego się nie dzieje. - Llian poprawiła swoje oparcie o ścianę, po czym uśmiechnęła się szelmowsko. - To ty powiedz mi, co z tym Blaisem.

- Ech, co ja mam ci powiedzieć... - mruknęła Paola. - Jest przystojny. Jest bogaty. I jest w ogóle fajny. Podoba mi się, ja mu też. Ale co z tego? Po pierwsze, czy to jest jakiś materiał na stały związek? Jeszcze tego nie wiem... A po drugie, czy ja jestem gotowa znowu wystawiać serce na potencjalne złamanie?

- No rozumiem, jeśli nie chcesz się pakować w nowe związki teraz... Ale z drugiej strony, widzę po tobie, że to nie jest byle co.

Paola wydała z siebie głębokie westchnięcie, przyglądając się paznokciom Llian, jakby te mogły jej odpowiedzieć.

- Ja nie wiem, ja... Ja ledwo miałam z nim jakąś normalną rozmowę. Znaczy, w sumie ja też za normalna nie jestem...

- To może jutro jest ten dzień. - Zaśmiała się Llian.

- Co? - Paola uniosła głowę.

- Walentynki. Porozmawiajcie sobie. Weź go na parkiet jak będzie leciała jakaś wolna piosenka i lecisz.

- On powiedział, że nie tańczy.

- Ta, każdy tak mówi. - Llian przewróciła oczami. - Jeśli mu na tobie zależy, to pójdzie z tobą i tańczyć w ten ziąb na zewnątrz. A uwierz mi, jak z kimś wolno tańczysz, to dopiero zdajesz sobie sprawę, co do niego czujesz.

- Och, tak, znam tę historię.

Paola uśmiechnęła się, przypominając sobie historię o tym, jak Llian zakochała się po raz pierwszy. Lubiła ją, bo zawsze widziała te iskierki w oczach przyjaciółki, gdy tylko o tym wspominała.

- Chciałabym przeżyć tamten wieczór jeszcze raz, uwierz mi - przekonywała Llian, rozmarzając się już na dobre. - Mam nadzieję, że jutro też tak będzie. Dla ciebie.

Paola uśmiechnęła się słabo. Oczywiście, że też chciałaby, by wszystko ułożyło się jej tak, jak u Llian, ale szczerze wątpiła w to, że tak się stanie.

- Dziękuję, Llian, ale jutro jest przede wszystkim twój dzień.

- I byłabym najszczęśliwsza, gdyby moja przyjaciółka też mogła się jutro cieszyć - argumentowała jej rozmówczyni, ale Paola westchnęła ponownie, wracając do paznokci.

- Miłość jest strasznie popaprana. Ja nie wiem, czy znowu ją czuję, czy... Zresztą, jaka to miłość, jak ja go tak krótko znam?

- Ale w miłości to nie ma czegoś takiego jak czas, tylko to takie przeczucie...

- Czyli popierasz moją tezę - powiedziała Paola triumfalnie. - Miłość jest popaprana.

- Dobra, jest. Ale to czyni ją idealną dla ciebie.

- Osz ty! - krzyknęła Paola, podczas gdy Llian złapał histeryczny śmiech. - Choć w nawet w sumie nie bedę się kłócić, ja mam nierówno pod sufitem, jak tak się nad tym zastanowić... - dodała, przypominając sobie po raz kolejny, co robiła z Blaisem po winie (i po raz kolejny przyprawiło ją to cieplejsze uczucie w podbrzuszu).

- Czyli co... Dajesz mi przyjaciółkowe zezwolenie na pójście z nim do łóżka i takie tam? - zapytała, na co jej rozmówczyni zrobiła wielkie oczy.

- Aż tak? - Llian zaśmiała się ponownie. - Słuchaj, jeśli będziesz miała ochotę, to kto ci zabroni? Chyba nie ten palant. A ja mogę ci nawet oddać zapasy mojego eliksiru, no bo - tu pogłaskała wyschniętą dłonią po brzuchu - mnie się już nie przyda.

Wtedy to Paola zachichotała, po czym na dobre wróciła do paznokci.

- Nie no, żartuję...

Nadgryziony Pierniczek • Blaise ZabiniDonde viven las historias. Descúbrelo ahora