50🎄

1.5K 256 39
                                    

- I jak było? - zapytał Blaise, kiedy on i Paola opuścili posesję Malfoyów grubo po północy; spędzili tam naprawdę miły wieczór, jednak wypite wino rozgrzewało ich od środka, cudownie więc było wyjść nawet na dość mroźne nocne powietrze.

- Bardzo fajnie - odparła Paola, spoglądając ostatni raz na dwór za sobą. - Aurora to świetna babka, już ją lubię, a tego Draco to trudno wyczuć, bo tylko na siebie warczycie.

- To tak zupełnie po przyjacielsku. Kiedyś było gorzej, bo na poważnie.

Paola pokręciła tylko głową, wkładając ręce w kieszenie swojego płaszcza, po czym ruszyła wraz z Blaisem gdzieś przed siebie, po chodniku wzdłuż żelaznego płotu posiadłości.

- Ale przystojny jest, to przyznam - stwierdziła po chwili. - Elegancki e ogóle jest taki i... - Urwała, bo spojrzenie, jakim wtedy obdarzył ją Blaise mogłoby zabijać. - No co? Chyba nie jesteś zazdrosny. - Paola pacnęła go w ramię. - Ma narzeczoną przecież.

- Zaraz mi jeszcze powiesz, że Nott też jest przystojny...

- A nie jest?

- Paola! - zawołał Zabini, tym razem przystając z wrażenia, co ją rozbawiło.

- No jest! - odparła, stając naprzeciw niego. - Jakby nie był, to też Polina by na niego nie spojrzała, widziałeś, jak ona wygląda. Charakter to jest inna sprawa... Ale co ja mam ci powiedzieć, żebyś zrozumiał, że to ty - położyła dłonie na jego ramionach, uśmiechając się delikatnie - podobasz mi się najbardziej?

Te słowa znacznie podbudowały zranione przed momentem ego Blaise'a, który, chcąc nie chcąc, uśmiechnął się. Mimo że wokół nich panował mrok, to księżyc świecił na tyle jasno, że mógł zobaczyć twarz Paoli; a ta również jawiła mu się jako najpiękniejsza.

- Powiedzmy, że ci wierzę - odparł wreszcie, zbyt dumny, by przyznać jej rację wprost.

Ku jego zaskoczeniu, wtedy Paola nieco się speszyła, a następnie opuściła wzrok.

- A ja mogę ci wierzyć? - zapytała cicho,

- Co masz na myśli?

Paola wzięła głęboki wdech i wyjęła swoje ręce z kieszeni, po czym zaczęła nerwowo bawić się palcami.

- Bo... Dalej mi siedzą w głowie te słowa o oświadczynach. Znaczy, ja wiem, że to był żart, nie martw się, tylko... - Westchnęła, wciąż unikając jego wzroku, co było zdecydowaną nowością.

I on też wiedział, że to był żart, a jednak gdy to mówił, pierwszy raz poczuł, że mógłby to naprawdę zrobić. Może nie tamtego wieczoru... Ale na pewno kiedyś, bo po tym, jak związki jego matki i jego własne zupełnie odebrały mu wiarę w miłość, to Paola z każdym dniem ją przywracała, rozkruszając to serce, które z beznadziei już lata temu okryło się kamieniem.

- Chciałam cię zapytać... - Paola wyraźnie się denerwowała, wciąż bojąc się spojrzeć mu w oczy. - Wiem, że wciąż znamy się i jesteśmy razem dość krótko, ale chcę wiedzieć, co ty o tym myślisz. Czy uważasz... Czy mogę uważać nasz związek za poważny? W sensie... Czy widzisz przyszłość ze mną?

Blaise nie dziwił się jej, że zadała to pytanie. Sam się obawiał; sam miał też dosyć samotności i związków bez uczucia, poza tym wiedział, że nigdy już nie znajdzie takiej kobiety, jak Paola. One po prostu nie istniały...

Zabini nie był najlepszy w wyrażaniu uczuć, ale wino rozwiązało mu język na tyle, że ujął jej twarz w obie dłonie i zmusił do popatrzenia na niego.

- Jeszcze nigdy nikogo nie traktowałem tak poważnie - powiedział cicho, ale szczerze, obnażając się przed nią nawet bardziej niż wtedy, gdy zdjął przed nią wszystkie ubrania. - Ja nie chcę już nikogo innego.

Paolę ścisnęło w piersi - po części z radości, po części z niedowierzania, a wreszcie też przez to niewytłumaczalnie silne, piękne uczucie, które jeszcze niedawno uznawała za stracone...

- Blaise... - wydusiła, bo tylko tyle była w stanie, lecz jemu to wystarczyło. W tym jednym słowie zawarło się wszystko, co potrzebował usłyszeć.

Nachylił się i złączył z nią w najsłodszym dotąd pocałunku, jaki kiedykolwiek przeżyli. Tam, w środku zimnej nocy, przy dworze Malfoyów, zupełnie sami... Potrzebowali tylko siebie. Po tym przez dłuższą chwilę tylko na siebie patrzyli, opierając czoło o czoło, skąpani w magii tamtego momentu, który się im nawet nie śnił.

- Chcesz wrócić do domu? - szepnął Blaise, ale Paola natychmiast pokręciła głową.

- Nie chciałabym, żeby ta noc się kończyła.

Uśmiechnął się. Właśnie na taką odpowiedź liczył, a to tylko potwierdzało, że coś lub ktoś zesłał mu Paolę specjalnie dla niego...

- W takim razie zabiorę cię w jedno miejsce. - Złapał ją za ręce, a ona w tamtej chwili dałaby mu się zaprowadzić nawet na koniec świata.

Deportowali się w tylko jemu znane miejsce, które okazało się niewysokim wzgórzem. Z jednej jego strony rozpościerał się widok na pobliskie miasteczko, które w tamtej chwili zdecydowanie spało, a z drugiej na las. Nie było tam prawie żadnych świateł, dlatego widok nieba zapierał dech w piersiach, bo dało się na nim zauważyć niemalże wszystkie gwiazdy.

- Jaki piękny widok - powiedziała natychmiast Paola, rozglądając się wokoło.

- Byłaś tu kiedyś?

- Nie, raczej nie... A powinnam?

- Nazywają to miejsce Wzgórzem Marzeń, była kiedyś o tym bajka dla dzieci... Nawet moja matka mi ją kiedyś czytała. - Uśmiechnął się, choć nieco smutno. - W każdym razie chodzi o to, że podobno spełniają się tu marzenia. Ale wiesz, to taka zmyślona historyjka tylko... Moje się nie spełniło.

Wtedy Paola zmartwiła się, bo brzmiał naprawdę smutno. Ścisnęła jego rękę, jakby chcąc dodać mu otuchy.

- Mogę zapytać, jakie było?

Blaise zawahał się przed odpowiedzią, jednak ostatecznie westchnął głęboko. Ufał jej teraz bardziej niż komukolwiek innemu i jakoś czuł, że cokolwiek by jej nie powiedział, to go nie oceni. To było nowe uczucie, a na Merlina, jakie przyjemne, jak cudownie było mieć kogoś, komu można mówić wszystko...

- To tylko... Kiedyś po prostu bardzo chciałem poznać mojego ojca. Teraz wiem, że nie żyje. To wszystko.

Paola opuściła wzrok.

- Przykro mi, Blaise.

- Daj spokój, już o tym rozmawialiśmy. - Machnął ręką. - To było wiele lat temu.

- To teraz masz nowe marzenie?

Zabini, wciąż czując to przepełniające go ciepło zaczął się zastanawiać, czy to na pewno tylko zasługa wina. Jedno spojrzenie na Paolę pozwoliło mu jednak uformować odpowiedź.

- Zdaje się, że mam.

- Ja też mam - odparła dumnie, nie puszczając jego dłoni. - Ale rozumiem, że nie mówimy ich sobie, bo się nie spełnią.

- I tak się nie spełnią.

- Ach, z takim optymistą to aż miło pogadać. - Paola przewróciła oczami. - No przestań. Nie zabrałbyś mnie tutaj, gdybyś choć trochę w to nie wierzył.

On wziął głęboki wdech, a następnie odwrócił od niej wzrok, bo te słowa wymagały wiele odwag - nawet po winie.

- Po prostu wątpię, że los ześle mi jeszcze coś lepszego niż ty.

Nadgryziony Pierniczek • Blaise Zabiniحيث تعيش القصص. اكتشف الآن