P. VIII / O SZCZURZE KRADNĄCYM PROCHY

257 52 35
                                    

               Dazai siedział na niskim betonowym murku, z jedną nogą podciągniętą do siebie tak, by mógł opierać się o nią ręką. Przez większość czasu miał przymknięte oczy, rozkoszując się po prostu ciepłem zachodzącego słońca, które oświetlało całą jego postać. Może i samo miasto nie za bardzo przypadło mu do gustu, ale musiał przyznać, że pogodę mieli niesamowitą. Siedzenie w angielskich portach mogło skończyć się co najwyżej złapaniem zapalenia płuc, nie do końca zgodnym z własną wolą pozbyciem się portfela bądź zdobyciem nowej pamiątki w postaci noża między żebrami. I Dazai tej wypowiedzi był absolutnie pewien, bo sam zaliczył wszystkie powyższe opcje. Tu, w Kobe było zupełnie inaczej. Mimo założonych słuchawek i cicho puszczonej muzyki, Osamu wciąż słyszał za sobą typowe odgłosy miasta, które powoli cichły ze względu na coraz późniejszą godzinę. Na ulicach rozmawiali ludzie, choć było ich zdecydowanie mniej, niż gdy zajął swoje miejsce, auta przejeżdżały, ktoś rozmawiał przez telefon, gdzieś leciała reklama. Wszystko wydawało się takie spokojne, normalne. Zdaniem Dazaia - wręcz nudne. Dobrze, że mógł w razie czego puścić całe to miasto z dymem. Cóż Osamu mógł powiedzieć? Płomienie zawsze mają moc urozmaicania tego, co nijakie i bezbarwne. No i może, Agatka prosiła go, by tego nie robił, ale wszyscy doskonale wiedzieli, że była to tylko uprzejma, koleżeńska prośba, a nie bezpośredni rozkaz od przełożonego. Christie jak nikt inny zdawała sobie sprawę z tego, że na to drugie w przypadku Osamu po prostu jej nie stać.

               Dazai od czasu do czasu z nudy podrzucał czarne pudełko, które kilka godzin wcześniej zabrał z mieszkania Nakahary. Za każdym razem, gdy ponownie je łapał, słyszał jak znajdujący się w środku pen drive obija się o ścianki. Ba, raz czy dwa nieomal przypadkiem upuścił pudełko do wody rozbijającej się praktycznie u jego stóp. Cóż, nie byłaby to jakaś wybitnie wielka strata. Fakt faktem, nie sprawdził jeszcze zawartości. Wolał stworzyć plan na kilka najbliższych dni zanim pozna wytyczne i rozważania, które być może zostały tam zapisane. Miał kilka pomysłów, jak mógłby użyć ich jako dźwigni, jak mógłby dzięki nim wykreować większy chaos, ale nie były jeszcze one niczym stałym i pewnym. Chłopak rozumiał jednak, że jeśli rzeczywiście na pamięci zewnętrznej były zapisane jego plany to zawsze istniało ryzyko, że je jakoś zabezpieczył. Znał siebie. Znał własną paranoję na punkcie prywatności. A hasło mogło nawiązywać do  czymkolwiek związanego z jego życiem. Na przykład z rudzielcem, który cały czas powracał do jego myśli, ale którego wciąż nie potrafił sobie przypomnieć. Nie żeby czuł jakąś wybitną tego potrzebę po tym, jak zażył kolejną pigułę, która w błogi sposób otumaniła jego umysł.

              Z drugiej strony mógł upuścić pudełko. Jego wytyczne raz na zawsze pochłonęłaby woda, która uszkodziłaby elektronikę. Dla niego? Żadna strata. Jeśli to były jego plany to przecież zdoła je odtworzyć w mgnieniu oka jeśli tylko złapie kontekst, którego miały dotyczyć. Dla Nakahary? Cóż, rudzielec może i wydawał się uroczy i nawet miał głowę na karku, skoro w jakiś sposób Portówka wciąż funkcjonowała, ale dla Dazaia wciąż był idiotą. Więc dla samego Nakahary te plany mogły stanowić absolutnie przełomową wiadomość. Z kolejnej zaś strony, Osamu mógłby po prostu odłożyć pudełko tam, skąd je zwędził, upewnić się, że Chuuya je znajdzie i obserwować, jak potoczą się wydarzenia. Bo jeśli plany w jakikolwiek sposób wycelowane były w Zakon, to Dazai mógłby użyć Portówki jako mięsa armatniego albo zasłony dymnej do tego, by raz na zawsze pozbyć się Agatki i przejąć stery. I nie musiałby nawet martwić się stratami w ludziach. Nie żeby kiedykolwiek zajmowało to jego umysł chociaż w najmniejszym stopniu.

               Rozmyślania Dazaia przerwało ciche chrząknięcie i delikatne postukanie po ramieniu, a gdy otworzył oczy, z miejsca przybierając absolutnie zirytowany wyraz twarzy, że ktokolwiek w ogóle śmiał go dotknąć, centralnie przed sobą zobaczył otworzoną paczkę papierosów z jednym wysuniętym specjalnie dla niego. Przewracając dość jednoznacznie oczami, chłopak wyjął z uszu słuchawki i schował je razem z pudełkiem po pierścionku zaręczynowym do kieszeni czarnego płaszcza. Biorąc papierosa i pozwalając Fyodorowi odpalić go zapalniczką, czekał na jakiekolwiek wyjaśnienia związane z całą tą sytuacją. Dazai był szczerze zaskoczony, że naczelny Szczur podszedł do niego z własnej, nieprzymuszonej woli zamiast uciekać jak najdalej, jak zapewne nakazywały mu wszystkie zmysły. Dostojewski spojrzał na chłopaka chłodno, nim usiadł obok niego na murku, na co Osamu tylko przekrzywił głowę i cicho prychnął.

Bungou Stray Dogs II - Miłość silniejsza niż czasWhere stories live. Discover now