P. XVIII / PIĘKNA, CHWILOWA BAŃKA

231 48 50
                                    

Rin szczerze nie miał pojęcia, co miał robić. Opierający się o niego Chuuya zdecydowanie spał i to snem twardym jak kamień, zupełnie, jakby nie miał okazji złapać ani chwili drzemki przez ostatnich kilka dni. Albo kilka lat. Patrząc przez pryzmat samego malującego się na twarzy chłopaka zmęczenia, ogromnych worów pod oczami, ogólnej bladości i tym, jak szybko zasnął, Hotoke był bardziej skłonny obstawiać tę drugą opcję. Chociaż niby studenci powinni być przyzwyczajeni do zarywania nocek. Tak przynajmniej wszyscy na roku żartowali. Tylko, że Chuuya nie pojawił się przez ostatnich parę dni na uczelni. I jasne, wpisywali go na wszystkie listy czy pisali za niego kartkówki niespodzianki, bo tak przystało na szanujących się studentów, ale fakty były takie, że żaden z nich nie miał z Nakaharą najmniejszego kontaktu. Niby Hotoke próbował udawać, że wszystko jest w normie. Przeprosił ich za problem i obrócił całą sytuację w żart, gdy wszyscy ich kumple pytali go, gdzie podział się jego kochaś. Wytłumaczył go wtedy problemami w pracy i problemami rodzinnymi, twierdząc, że nie chce zdradzać większej ilości szczegółów i obiecując, że Nakahara udzieli im wszystkich odpowiedzi, gdy tylko będzie w stanie wrócić. Tak, jak wmawiał wszystkim, że miał z rudzielcem stały kontakt, a nie, że został na lodzie i w radiowej ciszy przez ładnych parę dni.

Rin doskonale pamiętał ich kłótnię, niemalże jakby wydarzyła się wczoraj. Pamiętał rozbiegany wzrok Nakahary, brak pewności w kwestii tego, na których emocjach powinien się skupić, chęć do chwili samotności, by mógł pozbierać własne myśli. Pamiętał też chłód, stanowczość i  pewność, które rozbrzmiały w głosie i wzroku Chuuyi, gdy kazał mu spieprzać. Absolutny brak uczuć, jakby ktoś pstryknął przełącznik. Jakby stał przed nim pozbawiony uczuć potwór, a nie chłopak, którego znał. Nie oszukiwał się, że znał go jakoś wybitnie dobrze, Hotoke nie był na tyle głupi, ale lubił myśleć, że chociaż w jakimś, nawet niewielkim stopniu, go znał. Pamiętał też swoją bezradność, którą wtedy czuł. Bezradność, którą zakopał po grubą warstwą irytacji i złości, bo jak to tak, on się martwi, przychodzi do chłopaka z sercem na wierzchu, a ten każe mu spieprzać? Jak łatwo było mu zakopać te emocje. Jak łatwo było mu odciąć się od wyrzutów sumienia, od świadomości, że przekroczył linię i zrzucić całą winę na niewłaściwą reakcję Nakahary, o której w głębi duszy tak naprawdę wiedział, że wcale nie była niewłaściwa.

Tylko, że dni mijały. Najpierw nie poszedł na uczelnię dając znać chłopakom, że ma coś do ogarnięcia i go nie będzie. Nie zdziwiło ich to. Przesiedział wtedy przed konsolą cały dzień, grając w durne strzelanki na konsoli i ignorując zewnętrzny świat, zachowując się jak obrażone dziecko, a mimo to spoglądając raz za razem na telefon na pasek wiadomości, jakby spodziewał się tam znaleźć pełną przeprosin wiadomość od Nakahary. Coś, co z oczywistych przyczyn nie nastąpiło, ale na co miał tak ogromną nadzieję. A potem z kolejnymi godzinami jego złość powoli się ulatniała. Hotoke trzymał się jej, jakby od tego było zależne jego życie, próbując na nowo i na nowo przeżyć tę sytuację i wmawiając samemu sobie, że przecież nie zrobił niczego złego, ale istniał tylko pewien krótki czas, przez który to mogło realnie działać. I ten czas też przeleciał mu przez palce. I został wtedy z tym rozbrajającym poczuciem winy, poczuciem, że zawiódł, że zawalił coś, co było dla niego cholernie ważne, że być może bezpowrotnie stracił relację z rudzielcem. Za bezradnością podążył smutek. Za nim niechęć. A na końcu tej puszki Pandory znalazło się zrozumienie. Zjebał przekraczając granice Chuuyi. I jasne, mógłby do chłopaka pisać czy wydzwaniać, obiecywać mu, że zrozumiał swój błąd, że więcej się tak nie zachowa, ale doskonale wiedział, że w ten sposób udowodniłby tylko, że nie wyciągnął odpowiedniej nauczki z całej tej lekcji.

Dlatego czekał. To było jedyne, co mógł zrobić. Mógł żyć dalej i czekać aż Chuuya zdecyduje się powrócić do jego życia. Jak zadzwoni ze słowami, że ma ochotę wyjść na kawę, że muszą porozmawiać albo, że go zawiódł, a nie z przeprosinami. Jak pojawi się na uczelni, zupełnie bez zapowiedzi i będzie traktował go jak powietrze i wszyscy od razu zrozumieją, że się pokłócili i dadzą im spokój na cały dzień. Jak spotkają się na mieście i Nakahara skinie na niego głową, niemo pozwalając mu do niego dołączyć, ale dając mu znak, że wciąż czeka ich ta cholernie ważna rozmowa. Hotoke czekał na jakikolwiek znak, że Chuuya jest gotów ponownie wpuścić go do swojej strefy komfortu bądź jednoznacznie dać mu znać, że to już nigdy się nie stanie. Na pewno nie był gotowy na pojawienie się Nakahary, zwłaszcza w takim stanie, u jego drzwi w środku nocy bez słowa wyjaśnienia, ale z miną, jakby właśnie zawalił mu się cały świat. A z całą pewnością tym bardziej nie był gotowy na obezwładniającą go bezradność, której tym razem nie mógł uciszyć negatywnymi emocjami.

Bungou Stray Dogs II - Miłość silniejsza niż czasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz