P. XXV / POŻYCZONA RODZINA

211 35 15
                                    

Nakahara zostawił zaskoczoną Akiko kilka kroków za sobą, gdy szybko rzucił bukiet kwiatów jednemu z ochroniarzy, który cudem złapał go dosłownie na sekundę przed tym, jak młodsza de Luca wzięła rozbieg i rzuciła się rudzielcowi na szyję nieomal przewracając ich oboje. Chuuya utrzymał się we względnym pionie chyba tylko dzięki sile przyjaźni i temu, że ostatecznie zdecydował się nie udawać, że ucieka Adelaide z drogi tak, by ta musiała się zatrzymać bądź zawrócić. Rudzielec trzymał dziewczynę w ramionach tak, jakby była całym światem, obracając się wokół własnej osi wśród jej śmiechu i chowaniu twarzy w jego barku. Trzymał ją pewnie acz delikatnie z lekkim uśmiechem zauważając, że ta macha nogami w powietrzu. Znad ramienia dziewczyny Nakahara dostrzegł Rose, która zbliżała się w jego stronę o wiele spokojniej, więc skinął głową na znak wstępnego powitania. Chuuya odstawił Adelaide praktycznie dopiero, gdy Rose znalazła się na wyciągnięcie ręki od niego. Rzucił też badawcze spojrzenie żeby sprawdzić, czy Akiko dalej stała za nimi, udając, że przecież tylko odwraca się do podwładnego żeby odebrać kwiaty i wręczyć je Adsy, która wyglądała na przeszczęśliwą.

Korzystając z tego, że młodsza siostra zachwycała się bukietem, Nakahara podszedł do starszej i krótko ją przytulił, dziękując jej cicho za to, że przyjechała. Nie musiał mówić nic więcej. Wiedział, że tu i teraz to nie był odpowiedni czas na przeprowadzenie poważniejszej rozmowy. Bo poważniejsza rozmowa na pewno ich czekała jeśli brać pod uwagę okoliczności czy też powód przyjazdu dziewczyn. To nie było jego zwykłe załamanie. To był ten jeden kluczowy moment roku, który zawsze wszyscy przeczuwali podskórnie. Te parę dni, gdy jego produktywność spadała do zera, odcinał się od absolutnie wszystkich i nikt nie widział go ani na uczelni, ani w Mafii. Nikt nie miał pojęcia co Nakahara robił przez te parę dni, ale zawsze wracał w ostatniej chwili na niewielkie spotkanie, które urządzali sobie nad grobem Dazaia z kieliszkami w dłoniach i butelkami najróżniejszego alkoholu, gdzie siadali na ziemi i wymieniali się durnymi, ale miłym historyjkami. Rudzielec odetchnął głęboko zastanawiając się nad tym, jak pochrzanione to wszystko było w tym roku.

Bo było. Nakahara oszukiwał grono najbliższych mu osób twierdząc, że ich przyjaciel był martwy. Bo tak było prościej. Bo tak mógł ich chronić. Co z tego, że prawda była taka, że trzymali go już parę ładnych dni w piwnicy, a o jego powrocie do żywych wiedzieli jeszcze dłużej. I teraz Chuuya miałby spotkać się z nimi żeby powymieniać się historyjkami, dzięki którym Nakahara nie bał się, że zapomni ukochanego? Miałby udawać, że Dazai dalej jest martwy? Jego życie robiło w tym jednym, konkretnym momencie takie fikołki, że Chuuyi szczerze wyleciało z głowy, że w następnym tygodniu miały minąć równo trzy lata od śmierci jego ukochanego. Co do dnia. Cóż. "Śmierci". I Nakahara siedząc w tym wszystkim sam nie wiedział, co powinien był czuć. Bo teoretycznie jego życie się nie waliło. Teoretycznie Mafia działała jak w zegarku. Nawet Rin wykazał się taką ilością zrozumienia, że to aż szokowało. Więc w jakiś sposób Chuuya był spokojny. A nie powinien być. Rose spodziewała się zastać go na granicy emocji, na której utrzymywał się tylko dla dobra wszystkich dookoła. Cóż, nie był to problem, który mógł rozwiązać na lotnisku, więc uznał, że wróci do niego mentalnie później. I sam nie wiedział, czy najnowszy pomysł Akiko bardziej zmącił mu w głowie czy realnie pomógł wyklarować myśli. Wiedział natomiast, że doceniłby ten pomysł kilka godzin wcześniej, co by mógł odpocząć bez dodatkowego stresu. Ale to nie on potrafił przecież cofać czas. Nie był Agatką.

Adelaide dosłownie uwiesiła się na jego ramieniu, niejako go przytulając. Rose ustawiła się po drugiej stronie Nakahary, a za nimi zebrał się ładny tłumek ich ochroniarzy, którzy chwilowo robili bardziej za tragarzy, niż obrońców biorąc pod uwagę ilość bagażu podręcznego, który musieli nieść. I Chuuya mógłby założyć się o wszystkie fundusze, którymi dysponowała Portowa Mafia, że może z jedna torba i poduszka czy kurtka należą do Rose, a reszta jest klamotami Adsy. Klamotami, wśród których na pewno znalazło się milion prezentów dla absolutnie wszystkich. Włoska gościnność, nic się na nią nie poradzi. Nakahara nachylił się lekko do dziewczyny.

Bungou Stray Dogs II - Miłość silniejsza niż czasWhere stories live. Discover now