P. XXXII / RELACJE, ROLE I ZAUFANIE

228 36 30
                                    

Krótkie odautorskie: jedno z Was tak bardzo zrobiło mi wczoraj dzień komentarzem, że jestem ich jednym z ulubionych twórców, ze aż miałam ochotę od razu napisać kolejny rozdział ♥ Miłego czytańska ^^


Zapadła między nimi dłuższa cisza. Nie była to jednak cisza absolutnie nieprzyjemna, choć żadne z nich nie zaliczyłoby jej także do najmilszych. Z jednej strony w tej ciszy dało wyczuć się rodzinny spokój i echo jakiegoś ciepła, a z drugiej doskonale wyczuwalne w niej były te wszystkie emocje, z którymi żadne z nich nie wiedziało do końca, jak ma się zmierzyć. Dlatego Adelaide tylko obserwowała starszego brata popijając spokojnie herbatę, gdy Chuuya przygotowywał dla nich pierwszą porcję grzanego wina z jednej butelki. Wiedział, że późniejsze podgrzewanie go tylko zepsułoby jego smak, więc gdy wsypał już wszelkie potrzebne przyprawy i rozlał alkohol do dwóch osobnych szklanek dorzucając jeszcze plastry pomarańczy i goździki, przelał resztę wina do termosu. Adsy zaśmiała się widząc to, ale nie mogła odmówić Nakaharze przemyślenia całej sytuacji. Niby byli gotowi żeby przenieść się do salonu, ale Włoszka zdawała się być przyklejoną do barowego stołka, na którym siedziała.

- Chyba nie mamy już jak odwlekać tej rozmowy, co? - spytał zadziwiająco spokojnie Nakahara, zwyczajnie podając dziewczynie kubek z z grzanym winem, który ta przyjęła z krótkim uśmiechem.

- Nie, chyba nie - przyznała, z powrotem poważniejąc i dmuchając na alkohol żeby się nim nie poparzyć. - Aczkolwiek przeraża mnie to. Przeraża mnie ta rozmowa. Jakim cudem tobie wychodziło to z taką łatwością? - spytała, nagle podnosząc głowę i patrząc bezpośrednio na Chuuyę.

- Co mi wychodziło? - spytał chłopak, zaskoczony, że pod siłą naporu tego spojrzenia nie cofnął się o krok, mimo że miał na to cholernie wielką ochotę.

- Udawanie, że wszystko jest w porządku - odpowiedziała po dłuższej chwili zastanowienia Adelaide. - Że się nie boisz. Że nie jesteś wściekły. Od śmierci Dazaia, albo od tego, co myśleliśmy, że było jego śmiercią, byłeś taki spokojny. Prowadziłeś mafię, ogarniałeś studia, byłeś z nami w stałym kontakcie. Zdawałeś się świetnie sobie radzić. A wszyscy wiemy, że tak nie było. Za bardzo kochałeś Dazaia żeby to spłynęło po tobie, jak woda po kaczce. Jak teraz przyjechałyśmy to przecież wiedziałeś już, że on żyje. A jednak wydawałeś się normalny. W życiu nie powiedziałabym, że stało się coś tego kalibru. Jasne, może miałeś trochę podkrążone oczy i zdawałeś się niewyspany, ale to dość oczywiste przy twoim trybie życia. Nie poznałabym, że coś jest nie tak, gdyby ten dzieciak nie postanowił wybuchnąć na środku restauracji. Jestem beznadziejną siostrą, prawda? Powinnam była wiedzieć. Powinnam była się zorientować, że coś jest po królewsku nie tak - uznała, wzruszając nieznacznie ramionami w przepraszającym geście i ciężko przełykając ślinę, stresując się nagle, że tak naprawdę to ona zawaliła całą tę sprawę. Że może gdyby była lepszą siostrą i zauważyła jakikolwiek znak wcześniej to do niczego takiego by nie doszło, bo rozwiązaliby to w inny sposób.

- Nie chciałem żebyś wiedziała, że coś jest nie tak. Najbardziej ze wszystkich ludzi na całym świecie ty jedna nie mogłaś wiedzieć, że coś jest nie tak - oznajmił spokojnie, acz bardzo cicho Chuuya ze smutnym uśmiechem. Chłopak wygodniej oparł się o szafki za swoimi plecami i zapatrzył się w ciemne już niebo za oknami ponad ramieniem siostry.

- Świetny pokaz zaufania Chuu, świetny - mruknęła dziewczyna, nie wiedząc jak inaczej mogła to skomentować. Jej myśli nie zdążyły nawet wskoczyć na stały tok myślenia, że przecież Dazai też nie pozwolił jej nigdy widzieć się w złym stanie i że on też w jakimś stopniu jej nie ufał, ale zwyczajnie zamarła słysząc kolejne słowa rudzielca.

Bungou Stray Dogs II - Miłość silniejsza niż czasWhere stories live. Discover now