P. XXXV / STRONA KONFLIKTU

219 39 32
                                    

Nakahara nie liczył, że dzień w pracy będzie jakoś wybitnie udany. Wiedział, że czeka go parę ciężkich decyzji i zastanawiał się tylko, czy wszechświat da mu wystarczająco czasu żeby te decyzje mógł podjąć na przestrzeni kilku dni, a nie jednego, tuż po powrocie. Z całego serca nie chciał mierzyć się ze swoimi wszystkimi przyjaciółmi w ciągu kilkunastu godzin. I z tego, co zauważył tuż po przekroczeniu progu Biurowca, najwidoczniej może nie będzie musiał. Dziwna myśl, zwłaszcza, że jego oczom ukazało się kilkunastu ludzi, którzy teoretycznie powinni czuwać na swoich posterunkach, a zamiast tego zwijali się z bólu na podłodze. Paru z nich płakało, a kilku nieśmiało próbowało jeszcze walczyć, ale ich ogólny stan był taki, że do Biurowca wejść mógł dosłownie każdy. Chuuya pamiętał czasy, kiedy taki widok by go przeraził. Czasy, gdy coś takiego nie było na porządku dziennym, a z pewnością nie było wyczekiwane. Stare, dobre i zdecydowanie spokojniejsze dzieje.

Rudzielec nie potrafił powstrzymać jednak niewielkiego uśmiechu, który wkradł się na jego twarz. Oczywiście żal było mu własnych ludzi, ale zdawał sobie sprawę z tego, że żeby wyrobili sobie odporność na Zdolność pewnego szczura, musieliby przejść te tortury kilkaset razy. A i to optymistycznie patrząc. A Fyośka aż tak często na szczęście, albo na nieszczęście, nie odwiedzał. Niemniej najwidoczniej był w budynku dość niedawno. Może nawet na niego jeszcze czekał. Nakahara uznał, że nie będzie niczego zakładał tylko zobaczy dokąd doprowadzi go szlak z jego psychicznie zmasakrowanych podwładnych. Bo jeśli Dostojewski jeszcze siedział w Biurowcu to oznaczało to, że będzie musiał poświęcić mu jakiś czas. A to będzie oznaczało o te chociaż kilkanaście minut więcej zanim będzie musiał stawić czoła Cuppoli czy Akiko. Jakaś część rudzielca szczerze liczyła, że Yosano odzyskała na tyle zdrowego rozsądku, by nie przyjść przez parę dni do pracy. Wziąć chorobowe, wykorzystać urlop, zwiać. Cokolwiek. Liczył, że w najbliższym czasie jej nie zobaczy, a za miesiąc czy dwa sytuacje, które teraz wybiły go z rytmu przestaną mieć znaczenie i nie będzie zmuszony do podjęcia decyzji, do których zobowiązywało go stanowisko. Cóż, można marzyć, nie?

Nakahara patrząc jeszcze ze współczuciem na strażników pod własnym biurem na ostatnim piętrze otworzył w końcu drzwi i jego oczom ukazał się Dostojewski we własnej, o dziwo ludzkiej osobie. Chuuya powoli zaczynał rozumieć skąd brała się chęć Dazaia do przypisywania wszystkim jakiegoś zwierzęcia, bo w jego myślach Fyodor zawsze jawił się jako szczur. I szczerze mówiąc rudzielec nie byłby zaskoczony, gdyby któregoś dnia w biurze czekał na niego szczur w czapce uchatce. I to patrzący na niego z tym samym zniecierpliwionym i pełnym pogardy i wyższości spojrzeniem szczur, co zawsze. Chuuya zamknął za sobą drzwi, zwracając na siebie uwagę mężczyzny, który stał na środku pokoju z zaplecionymi przed sobą dłońmi.

- Jak zwykle miło cię widzieć Fyośka, ale chyba wolę przychodzić do ciebie, niż gdy ty przychodzisz do mnie - rzucił luźno Chuuya, przechodząc obok mężczyzny i siadając na fotelu z oczekiwaniem na jakiekolwiek wyjaśnienia. - Ale jeśli przyniosłeś mi tu bombę albo czyjąś uciętą głowę to przestaniemy się psiapsiółkować, tak cię tylko ostrzegam - dodał Nakahara, gestem wskazując na kartonowe pudło sporych rozmiarów, które stało na jednym z dwóch krzeseł po drugiej stronie biurka.

- Powiedziałeś, że boję się stanąć po którejś stronie tego konfliktu - oznajmił Dostojewski, jakby to miało wyjaśnić całą tę sytuację Nakaharze, który spojrzał na niego z jeszcze większym zdziwieniem.

- Mówię dużo rzeczy Fyodor. Żadna z nich nie tłumaczy twojego powodu wizyty - zauważył spokojnie, odchylając się w fotelu i uważnie obserwując rozmówcę, gdy ten zajął miejsce naprzeciw niego.

- Tłumaczy. Gdybym chciał pokazać, że jeszcze bardziej jestem po twojej stronie musiałbym wleźć ci na kolana, a to coś, czego obaj wolelibyśmy uniknąć - oznajmił Dostojewski tym samym martwym głosem, na co brew Nakahary nieznacznie podjechała w górę, bo czy ten szczur właśnie zażartował? Czy świat zaczynał naprawdę się kończyć? - Zdałem raport Christie. Powiedziałem jej, że z Dazaiem jest źle. Sprawdziła moje wspomnienia. Na szczęście nie spodziewała się zdrady, więc sprawdziła tylko ten fragment, który dotyczył samego Osamu.

Bungou Stray Dogs II - Miłość silniejsza niż czasWhere stories live. Discover now