P. XXXI / KOŃCZENIE ZDAŃ

216 30 38
                                    

Krótkie odautorskie: ponownie przepraszam za tak długi brak rozdziału i bardzo, bardzo, bardzo dziękuję osobom, które dźgały mnie, że mam go wrzucić. To dzięki nim rozdział jest tak szybko ^^ Miłego czytanka ♥

Jeśli Nakaharze kiedykolwiek zdarzyło się pomyśleć, że z rozczuleniem spogląda na kilka lat wstecz, gdy jeszcze nie miał aż tak wyrobionej głowy do alkoholu, jak obecnie, to w tym jednym momencie zauważył, jak głupie było to myślenie. Do osiągnięcia tej konkluzji potrzebował tylko własnego ciała, które jeszcze odczuwało efekty upojenia się, a w niedalekiej przyszłości na horyzoncie majaczył mu kac, porannych, typowych dla żyjącego miasta dźwięków, takich jak rozbrzmiewające klaksony, rozmawiający ludzie czy odgłos przemieszczających się aut czy zmieniających kolory sygnalizacji świetlnych, które bolesnymi szpilami wbijały mu się prosto w mózg. Do tego dorzucić należało słońce, które akurat tego dnia uparło się na wyjątkowo mocne świecenie, ale też wysokie, przeszklone biurowce, które jak na złość jeszcze tę jasność potęgowały. Chociaż w którymś momencie Nakahara musiał cofnąć się o dwa kroki we własnych myślach. W końcu mimo tego, że jego zdaniem był ranek, cała Japonia najwidoczniej upierała się na to, by uznać to jednak za już dość późne popołudnie. I może o ile całą Japonię Nakahara potrafiłby mieć w szerokim poważaniu i rozpaczliwie trzymać sie własnej wersji, o tyle słów Ozaki nie mógł już zignorować.

Chłopak nie spieszył się. Z perspektywy osoby trzeciej wyglądał praktycznie jak powłóczący nogami zombie. I może coś w tym było, bo w końcu Nakahara nie czuł się żywy już od dłuższego czasu. Wykonywał wszystko, co było zrzucone na jego barki, starał się nie narzekać i wytrzymać presję. Teraz, gdy wszystko posypało się jak domek z kart tylko dlatego, że implodował z siłą atomówki, nie miał miejsca, w którym koniecznie musiałby być. Nigdzie mu się nie spieszyło. Nie musiał znowu przywdziewać maski, że wszystko jest w porządku, nie musiał pojawić się we własnej Mafii. Jakaś jego częśc chciała już być w domu z dala od ciekawskich spojrzeń ludzi, ale był jednocześnie zbyt zmęczony by się tym przejmować. Bo ludzie naprawdę bezpardonowo gapili się na niego, niektórzy nawet przerywali prowadzone wcześniej rozmowy. Parę osób spojrzało na niego ze zmartwieniem, parę z lękiem. Jakby nie patrzeć stał się całkiem rozpoznawalną postacią, czy tego chciał, czy nie. Zdawał sobie sprawę z tego, że PRowo właśnie sam strzela sobie w stopę, ale chciało mu się śmiać na samą taką myśl. Na myśl o tym, że jakaś jego część martwiła się i chciała utrzymać szaradę do samego końca.

Znacząco przeważała jednak ta jego część, która była zmęczona. Zwyczajnie, po ludzku zmęczona, ale jednocześnie przygnieciona zmęczeniem tak wielkim, że wydawało się, że nie istnieją słowa, które mogłyby je opisać. Jego ciało miało go dość stricte pod kątem fizycznym. Po wypiciu takiej ilości alkoholu i byciu bliskim zamarznięciu na cmentarzu, Nakahara czuł jak bolą go wszystkie możliwe mięśnie i ścięgna. Ba, chłopak miał wrażenie, że gdyby jego ciało miało w sobie choć gram zbędnej energii, właśnie trząsłby się w efekcie nocki, którą sam sobie zafundował. Pobocznymi efektami jego prywatnej imprezy był też nieco zamglony i rozmazany wzrok czy brak możliwości skoncentrowania się na absolutnie czymkolwiek. A do tego dochodziło jeszcze przecież zmęczenie psychiczne. Zmęczenie tym, że cały czas kogoś tracił, że za każdym razem, jak sądził, że zaczynał wychodzić na prostą, to wszechświat zapierał się żeby udowodnić mu, że jednak nie. I Chuuya był pewien, że ten mały chujek jeszcze do tego się śmiał.

Nakaharze przeszło przez myśl, że pewnie powinien zorganizować sobie jakieś jedzenie i leki. Że może przyjęcie pomocy, którą zaoferowała mu Ozaki nie byłoby tak głupim pomysłem, nawet jeśli ucierpiałaby na tym jego i tak obolała już dusza. Szybko zmienił jedna zdanie. Na samą myśl o zjedzeniu czegokolwiek zrobiło mu się niedobrze. Uznał też, że przecież jakieś leki pewnie ma w mieszaniu. Może nawet takie, których termin ważności nie upłynął w przeciągu ostatnich trzech lat. Chuuya uśmiechnął się niemrawo na myśl o tym, że powinien przejrzeć całe mieszkanie. Zdjąć narzuty, odkurzyć, odświeżyć przestrzeń. I przejrzeć wszystko, co zostało w szafkach. Bo o ile on zajmował się kupowaniem pierdół i błahostek takich, jak durne plastry z Hello Kitty, o tyle to Dazai zawsze pamiętał żeby sprawdzić, czy zapasy czegoś ważnego im się nie kończą i to on sprawdzał, czy leki, których mieli użyć, miały większą szansę na uzdrowienie ich, czy wysłanie na tamten świat.

Bungou Stray Dogs II - Miłość silniejsza niż czasWhere stories live. Discover now