P. L / KIELISZKI NIE DO PARY

138 25 29
                                    

Nakahara szczerze cieszył się z tego, że Cuppola składała się z naprawdę ogarniętych ludzi. Jasne, Dazai miał tendencję do planowania tak dokładnego, że praktycznie zahaczało to o przewidywanie przyszłości. I jasne, Nakahara zdawał sobie sprawę z tego, że w życiu nie osiągnąłby podobnego poziomu. Ludzie idący na misje, które on planował, nie mogli wyłączać mózgów na bazie tego, że zostało im powiedziane wszystko z góry ze szczegółami, łącznie z tym o której godzinie w i którą stronę przeleci pocisk, którego muszą uniknąć. Rany się zdarzały, jasne, że się zdarzały. Może wychodzili obici, z przecierkami i potrzebowali pomocy medycznej, ale jego ludzie za każdym razem wychodzili ze wszystkich akcji żywi i z tego powodu Nakahara zamierzał być z siebie dumnym.

Wszyscy dookoła niego mieli jednak rację w jednej kwestii - nie mogli pozwolić sobie na zmarnowanie jakiegokolwiek czasu. Co w połączeniu z tym, że Chuuya nie mógł znowu narzucić im szaleńczego maratonu podobnego do tego, który urządził im, gdy Akiko po raz pierwszy pokazała się na jego uczelni z największym przełomem ich żyć, było dość trudnym zadaniem. No i swoim brakiem roztropności i chęcią rzucenia wszystkiego byleby tylko odzyskać ukochanego też nie mógł zachwiać dobrobytu całej organizacji, nad którą obaj z Dazaiem tak ciężko pracowali. Tym bardziej Nakahara cieszył się, że jego ludzie posiadali przynajmniej trzy szare komórki. Bo nie musiał być Dazaiem. Bo wystarczyło, że powiedział im jaki jest cel, a oni sami znajdowali najbardziej efektywną ścieżkę żeby do niego dotrzeć. Mógł zaproponować swoje rozwiązania, a oni oczywiście by go posłuchali, jednak mógł też zwyczajnie im zaufać, że wiedzieli, co robili.

Dlatego też zamknął za sobą drzwi, rozejrzał się po wszystkich obecnych i przeszedł do tego, co miało być jego najkrótszym udziałem w jakimkolwiek zebraniu w całej jego kryminalnej przeszłości.

- Czas na zaaceptowanie nowej rzeczywistości powoli dobiega końca. Wszyscy widzieliście już Dazaia, wiecie na czym stoimy, nie będę niepotrzebnie przedłużał - oznajmił spokojnie Nakahara, a w pomieszczeniu zapadła absolutna cisza. - Pod koniec tygodnia pierwsza ekipa ma wylecieć do Niemiec. Chciałbym zacząć od grup najstarszych stażem. Mają większe szanse na lepsze przygotowanie terenu. Nie chcę widzieć tam nikogo, kto jest w Portówce krócej, niż trzy lata. Ta misja jest zbyt ważna i zbyt delikatna. I może wiązać się z ryzykiem śmierci. Zespoły mają zostać dzisiaj wybrane i listę poproszę najszybciej, jak się da. Wszystkie przestrzenie treningowe zostaną ustawione pod nich. 

Jeden dzień, choć lepiej może stwierdzić, że mniej niż połowa dnia, zwłaszcza ta późniejsza, jak w ich obecnej sytuacji, nie była dużą ilością czasu. Była jednak na granicy zdrowego rozsądku, o który Nakahara sam siebie w tamtym momencie nawet nie podejrzewał. Izaki i Kaguya stali minimalnie za nim, słuchając jego słów i obserwując najmniejsze zmiany w jego posturze, mimice czy energii, coby od razu mogli zareagować. Wiedza o tym, że Szef tak potężnej instytucji jest człowiekiem jest banalna. Świadomość tego, co wiąże się z byciem człowiekiem w tak niemożliwej sytuacji jest trudna. Zobaczenie na żywo tego, co z niegdysiejszego człowieka zrobiło zamienienie go w niezniszczalny i pozbawiony emocji koncept było brzemieniem niemożliwym do uniesienia.

- Chciałbym również żeby kolejne ekipy czekały w pogotowiu. Bazując na dokumentacji, którą posiadamy, będziemy odbijać się przez chwilę między Niemcami, Holandią a Włochami. Priorytet do zajmowania konkretnych przestrzeni będzie ustawiony adekwatnie do momentu rozpoczęcia misji - kontynuował Nakahara najszybciej, jak się tylko dało. I tak ich niańczył. I tak nie chciał pokazać im, że zamierza rzucić ich tam bez żadnego wkładu ze swojej strony. Tylko, że każda minuta, którą spędzał na zebraniu, była minutą, którą mógł poświecić na próbę odzyskiwania Dazaia.

Oczy wszystkich zwróciły się w stronę drzwi, gdy jeden z chłopaków, których Izaki kojarzył, że mieli dziś wartę w głównym lobby, zapukał do drzwi i wszedł na zebranie, którego zgodnie z jego rangą powinien być co najwyżej świadomy, a nie widzieć je na własne oczy.

Bungou Stray Dogs II - Miłość silniejsza niż czasWhere stories live. Discover now