P. XXII / DWA LATA I ŚRODKOWY PALEC

260 43 25
                                    

Po nieco nerwowym i coraz częstszym spoglądaniu na zegarek, które Nakahara dostrzegł u Akiko, zdecydował się na najprostszą i jednocześnie najtrudniejszą decyzję, jaką tylko mógł podjąć. Pozwolił jej odejść. Pozwolił jej odsunąć się od ekranów, przestać udawać, że obserwuje obcego człowieka, wobec którego nie żywi żadnych uczuć i że wcale nie martwi się o ukochaną. Na biurku Chuuyi wylądowała umowa już ładnych parę godzin wcześniej z dołączoną do niej prośbą od Akiko, by wziął jej uwagi i poprawki na poważnie, bo naprawdę jej na tym zależy. Oczywiście jej to obiecał, by jej to winien. A później wywołał Kato przez mikrofon i powiedział jej, że przecież Dazai nigdzie się nie wybiera, że zawsze będzie mogła odwiedzić go innym razem. Dziewczyna pożegnała Dazaia żwawo, choć z wyraźnym skutkiem i odmeldowała się na ich piętrze, zgarniając Yosano i uznając, że ich godziny pracy właśnie się skończyły i że lecą obejrzeć jakiś głupi film w kinie dla rozluźnienia. Nakahara oczywiście życzył im miłego popołudnia i pożegnał je z uśmiechem, nieco zbyt mocno zaciskając zęby. Zazdrościł im. Zwyczajnie im zazdrościł, bo widział w nich samego siebie i Dazaia. Chuuya nawet nie potrafił wyobrazić sobie, ile razy Osamu robił coś za jego plecami tylko po to by go bezwarunkowo ochronić. By pozwolić mu cieszyć się chwilą o te piętnaście minut dłużej.

Musiał też przyznać Akiko, że miała rację. Był zazdrosny o Kato. O to, że dziewczyna mogła, może i pod ich kontrolą, ale zawsze, zejść do Dazaia, pokazać mu te wszystkie emocje, które oni przecież też czuli, ale które w ich przypadku widziane byłyby jako słabość. I może odpowiedzi i zachowanie Dazaia było grą. Zwykłą szaradą, którą w tak oczywisty sposób chłopak rzucał im w twarz, ale dla Kato w tamtym momencie było stuprocentową prawdą. I Nakahara zazdrościł jej nie tyle samej tej wiary i docenienia sytuacji, w której się znalazła, ale w ogóle możliwości. Szansy na takie potraktowanie ich relacji. I za każdym razem, gdy Dazai uśmiechał się albo reagował w przerysowany sposób, Nakahara czuł to bolesne ukłucie w sercu, przez które parę razy musiał odwrócić wzrok, czując łzy zbierające się w jego oczach. Chciałby być na  jej miejscu. Chciałby żeby ostatnie trzy lata się nie wydarzyły. Chciałby przewinąć czas aż do powrotu ze Stanów, jakoś przekonać Dazaia żeby nie jechał do Anglii, stworzyć lepszy plan i zmierzyć się z tym wszystkim razem. Tylko, że czas nie był ich przyjacielem. Czas o wiele bardziej wolał tańczyć jak mu Agatka zagrała.

Nakahara został sam. Skończyły mu się też wymówki, bo nadgonił w pełni wszystkie ważniejsze wydarzenia Portowej Mafii. Mógł pójść do domu. Mógł zająć się sprzątaniem i przygotowaniem na wyjazd Rose. Mógł zrobić cokolwiek. Wiedział, że w budynku nad nim znajduje się rzesza ludzi, którzy akurat skończyli zmianę i wychodzili do swoich mieszkań, bądź też świeżo przychodzili by zacząć pracę. Wiedział też, że żadna z tych osób nie miała dostępu do pięter, na których przebywał Dazai. Dazai, który stał na środku swojej celi z rękoma w kieszeniach spodni, w absolutnie nonszalanckiej pozie, z lekko przekrzywioną głową obserwując jedną z kamer. Chuuya niemalże poczuł jak wzrok jego byłego narzeczonego przewierca jego czaszkę swoją intensywnością. 

Chłopak wiedział, że to był tragiczny pomysł.Pod każdym możliwym względem. Ale tak samo tragicznym pomysłem było schodzenie Dazaia do Kunikidy, a przecież mu pomogło, nie? Dopóki ustawi kamery tak żeby nie było go widać i ustawi Dazaia tak, by ten stał tyłem do czujnych soczewek, dopóki nie sprawi, że stanie się coś, co zaalarmuje Izakiego czy Akiko, dopóty mógł tam zejść. Po prostu porozmawiać. Może uzyskać parę odpowiedzi, które rozjaśniłyby jego umysł, pomogły mu podjąć parę decyzji. Może Dazai, nawet będąc wrakiem, który nijak go nie pamiętał, mógł go w pewien sposób uwolnić od poczucia winy. A nawet jeśli nie, to Nakahara miał się komu przynajmniej wygadać. Bo dopóki kamery nie zarejestrują jego obecności tam to nawet jeśli Osamu poczułby ogromną ochotę by wyśpiewać cokolwiek, co powie mu Chuuya, dopóty nikt mu nie uwierzy. Bo to będą tylko słowa. A i Izaki, i Akiko znali Nakaharę na tyle dobrze, by nie móc usłyszeć czegokolwiek, czego do tej pory nie wiedzieli.

Bungou Stray Dogs II - Miłość silniejsza niż czasWhere stories live. Discover now