P. LIII / ZALĄŻEK NOWEGO PLANU

142 22 6
                                    

Jedno zdanie sprawiło, że wszyscy zamarli. Bo jasne, przedzieranie się przez wszystkie poprzednie warstwy było monotonne, męczące i zdające się prowadzić donikąd. I oglądanie Dazaia z nadzieją, że on gdzieś tam w środku pod tymi wszystkimi warstwami naprawdę tkwił odciskało na każdym wyraźny ślad. Tylko, że pewna nieświadomość pozostawiała miejsce dla nadziei. Okrutnej nadziei, która oznaczałaby, że cały ich trud był absolutnie na darmo. jednak jakby nie patrzeć - wciąż nadziei. Bo dopóki Dazai nie wypowiedział tego jednego zdania wciąż mogli się oszukiwać, że tak naprawdę go tam nie ma. Że umarł i jego świadomość przepadła. Że teraz był już w lepszym miejscu. Że praktycznie nie torturowali własnego przyjaciela, ale samo jego ciało, które prędzej czy później zwyczajnie będą musieli pochować. I jasne, nikt nie przyznałby się do tego na głos, tym bardziej nie w towarzystwie Nakahary, ale w myśli, że pod tymi wszystkimi warstwami nie tkwił Dazai znajdował się ogrom miłosierdzia.

Bo dopóki nie mieli go przed sobą to nie znali jego historii. Do niedawna sądzili, że umarł tych kilka lat wcześniej na ich oczach. I gdy Chuuya myślał o tym, jak bardzo chciał jeszcze raz zobaczyć ukochanego i że oddałby wszystko byleby Dazai był żywy - dostrzegał własną naiwność. Gdyby Dazai nigdy nie dotarł do Kobe jako członek Zakonu Wieży Zegarowej - też pozostawiałoby to pewną komfortową niewiadomą. Bo nie widzieliby na własne oczy, czy był dobrze traktowany, czy był prawą ręką Agatki, czy był torturowany do granicy stracenia świadomości własnego istnienia. Gdyby duszy Dazaia nie było w jego ciele - gdyby wszystkie tortury Zakonu naprawdę go pokonały - mogliby o tyle odetchnąć z ulgą, że nie przedłużyli jego cierpienia. Nie mogliby zgadnąć, jak długo czekał na ich ratunek. Czy Agatka pokonała go po miesiącu, roku czy trzech. Czy zginąłby po dwóch tygodniach, połowie roku czy dwóch latach. Mieliby tyle niewiadomych, że jakiekolwiek rozważania w czyjejkolwiek głowie poza Nakaharą zwyczajnie nie miałyby podstawy.

No i gdy w którymś momencie to wszystko by się skończyło i wylądowaliby tylko z kolejnym trupem w piwnicy - mogliby urządzić piękny pogrzeb i zaprawić dobre wspomnienia posmakiem winy. I z czasem zapomnieć. O żywym, straumatyzowanym w pewnym stopniu również przez nich człowieku tak łatwo zapomnieć się nie dało. 

Jedno zdanie. Tyle dał radę z siebie wyksztusić Dazai zanim padł na posadzkę bez jakiegokolwiek śladu przytomności. Tyle wystarczyło, by wszystkim zamrozić krew w żyłach. Bo w tym jednym zdaniu, w tym tonie głosu, w samej jego barwie od początku do końca i bez najmniejszej możliwości pomyłki pobrzmiewał Osamu. Nakahara zrobił to, czego nauczyli go jego podwładni. Zacisnął pięści, przybrał na twarz maskę teoretycznego spokoju i postarał się zapanować nad sytuacją. Odciął się całkowicie od zaistniałego wydarzenia, bo zwyczajnie w tamtym konkretnym momencie nie miał najmniejszej szansy na względnie zdrowe przetrawienie tego, co się stało. Dlatego najdelikatniej, jak tylko mógł, pomógł Rosalie wstać. Zaoferował jej rękę i pewne słowa pocieszenia. Jednak gdy Włoszka spojrzała w górę by znaleźć jakiekolwiek wsparcie i konkretne emocje w oczach Nakahary, spotkała się tylko z odwróconym wzrokiem i zaciśniętą do granic wytrzymałości kości szczęką.

Dlatego Rosalie niczego nie komentowała. Nie naciskała w żaden sposób. Najlepiej ze wszystkich zgromadzonych wiedziała, że Chuuya nie był pozbawionym uczuć robotem. Więc skoro wkładał całą swoją siłę w zachowanie względnego spokoju - nie zamierzała niszczyć jego starań zwykłym komentarzem. Dlatego tylko chwyciła jego dłoń, przeprosiła za zaistniałą sytuację i obiecała, że poczeka w jednym z wielu pustych pokoi na piętrach sypialnych. Izaki z miejsca ruszył za nią, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że kobieta może i miała uprawnienia do poruszania się po całym budynku, jednak nie każdy musiał ją znać, a Nakahara miał już wystarczająco dużo na talerzu i bez przypadkowego podwładnego atakującego jego rodzinę. Do celi wpadły tylko lekarki, które natychmiast podpięły Dazaia pod kroplówkę i sprawdziły, czy upadek nie pogorszył jego stanu. Nakahara miał ochotę się nieprzyjemnie zaśmiać, gdy zobaczył, jak metalowy wieszak z kroplówką wylądował wewnątrz celi. Długo zastanawiali się nad takim rozwiązaniem. Stosowali je tylko, gdy Osamu na samym początku swojego pobytu w celi był nieprzytomny. Później jednak metalowy pręt i dość wytrzymała gibka rurka zostały uznane za zbyt niebezpieczne by mogły znajdować się obok Dazaia. Ot, że mógłby zrobić krzywdę sobie albo komuś innemu za ich pomocą. Dlatego fakt, że decydowali się na to teraz jasno stanowił, jak ogromną drogę przeszli od początku tej "przygody".

Bungou Stray Dogs II - Miłość silniejsza niż czasWhere stories live. Discover now