P. II / CHUUYA, WRÓCIŁEŚ

411 70 75
                                    

               — Chuuya, może się pomyliłam — oznajmiła cicho Akiko, kładąc rudzielcowi dłoń na ramieniu i uśmiechając się przepraszająco, gdy na całej jego twarzy wymalowane były zwątpienie i zmartwienie.

               Słysząc to, rudzielec tylko cicho westchnął. Nie musiał nawet podnosić wzroku znad laptopa, by wyczuć jak bardzo zmieniła się atmosfera w pomieszczeniu w ciągu dosłownie paru sekund. Niemal dało się zobaczyć, jak palce zawisły kilka centymetrów nad klawiszami, ktoś nie wcisnął zielonej słuchawki przed połączeniem, ale dla zachowania pozorów przyłożył telefon do ucha lub czyjś ołówek zatrzymał się w pół słowa. Nie chcieli się do tego otwarcie przyznać, bo nie mieli pojęcia jakiej reakcji mogą się spodziewać, a słowa, które padły, były zbyt znaczące, by ktokolwiek mógł je zignorować. Dlatego tylko czekali na decyzję szefa. Tyle mogli zrobić.

               Wszyscy ciężko pracowali. Nakahara nie mógł powiedzieć, że chociaż jeden z nich nie przykładał się czy zbywał całą sytuację. Pracowali na najwyższych obrotach, koordynując przeszukanie całego kraju, a z każdą mijającą minutą, z każdym kolejnym raportem najzwyczajniej zaczynali mieć dosyć. I mieli do tego pełne prawo. W końcu nikomu nie udało się potwierdzić najmniejszego śladu po Dazaiu. Nikt go nie widział, nie odmeldował się w żadnej kryjówce, nie złapała go ani policja, ani nawet żadna z licznych kamer monitoringu w większych miastach. Nic. Zupełnie jakby chłopak był duchem. A oni wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że wywinięcie czegoś takiego znajdowało się w zakresie umiejętności Osamu.

               Nikt nie mówił tego na głos, bo przecież po pierwsze, nie mieli pewności, że to Dazai, choć wszyscy jak jeden mąż cholernie na to liczyli. Po drugie, nawet przy założeniu, że mieli do czynienia z nie tak martwym przyjacielem, nie wiedzieli, czy Osamu cokolwiek pamięta ze swojego życia, czy jest pod kontrolą Agaty, czy wyprano mu mózg. Nie mieli nawet najmniejszego strzępka informacji. Jasne, Dazai w pełni sił pamiętał, gdzie ustawione były wszystkie zmienne i dałby radę przemknąć między krytycznymi punktami niezauważony przez nikogo. Tylko, że w przypadku takiego Dazaia raczej zakładaliby, że odwiedzenie ich byłoby pierwszym krokiem chłopaka. Bo nawet brunet nie dałby rady wywinąć żartu na byłym narzeczonym po wszystkim, co się zdarzyło. Chyba.

               I jasne, w pierwszym momencie, gdy Akiko wywróciła im wszystkim świat do góry nogami, oznajmiając, że widziała Dazaia, wszyscy tak cholernie się z tego powodu ucieszyli. Tylko że z czasem zaczęły pojawiać się wątpliwości i pytania. Dlaczego teraz? Czy to w ogóle on? Jaki ma to związek z Christie? Czego powinni się spodziewać? Zostali zasypani niewiadomymi, a plany, które zostawił im Osamu kurczyły się z dnia na dzień, co na dobrą sprawę też wyglądało podejrzanie. No bo żeby te dwie zupełnie różne rzeczy tak dobrze zbiegły się razem w czasie? 

               — Minęły trzy dni — kontynuowała Akiko, zupełnie ignorując niemal zerową reakcję przełożonego. — Wszyscy siedzą tu jak przyklejeni do krzeseł, żywiąc się kawą, energetykami i kluskami z pobliskiej knajpy, robiąc, co mogą, ale to nie przynosi żadnych efektów. Gdyby to naprawdę był on, to byśmy go już przecież znaleźli. Może mi się przywidziało. Po prostu dalej za nim tęsknię.

               — Yosano, wszyscy tutaj doskonale wiedzą, że jeśli Dazai nie chciał zostać odnaleziony, to moglibyśmy wysadzić całe Kobe w powietrze, a i tak byśmy go nie znaleźli — zauważył zadziwiająco spokojnie Nakahara, zamykając stojącego przed nim laptopa. — Ale może masz rację. Może ci się przywidziało. Lećcie wszyscy do domów, w piątek zrobimy zebranie, więc jutro macie calutki dzień na odpoczynek. Przepraszam, że was tak przetyrałem. Po prostu chyba naprawdę chciałem uwierzyć w jego nieśmiertelność. W to, że on może jednak żyć. Po prostu...

Bungou Stray Dogs II - Miłość silniejsza niż czasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz