P. XIV / SZCZUR ZAWSZE NA SWOJEJ ŁODZI

245 46 21
                                    

- Czyli Dazaiowi podwinęła się noga - uznał spokojnie Fyośka, choć w głębi duszy był nieco rozczarowany. 

Jakaś jego część liczyła, że to wszystko był tylko plan Osamu. Że chciał wślizgnąć się do Portowej Mafii, a oni nieświadomie mu na to pozwolili. Bo przecież mógł zagrać im na emocjach. Mógł wykorzystać stare sentymenty. Znał ich procedury. Wiedział, że najtrudniej będzie się tam po prostu dostać, a skoro ten etap miał już za sobą, bo sami wprowadzili go do wnętrza budynku, mógł stamtąd działać tak, jak tylko zechciał. I jasne, taka wersja negatywnie odbiłaby się na nich wszystkich, bo oznaczałaby, że Dazai jest w pełni sił, ogarnia rzeczywistość i wszystkie jej zmienne i jest w stanie do nich dopasować elastyczny plan. Oznaczałoby to też, że Dazai tak naprawdę tylko by się bawił, a pod koniec dnia cofnął czas jeśli pionki nie zapewniłyby mu wystarczającej rozrywki i spróbował na nowo. I dopiero, gdy skończyłyby mu się wszystkie zasoby, wróciłby do Anglii żeby zaraportować Christie.  Z takim Dazaiem by sobie nie poradzili jako z wrogiem, ale takiego właśnie Dazaia potrzebowali jako sojusznika żeby wygrać.

Tylko, że Dostojewski widział Osamu. Widział, w jakim stanie był chłopak. Nawet jeśli Dazai miał przebłyski dawnego geniuszu, nawet jeśli jego wszystkie dotychczasowe plany kończyły sie sukcesem, to sam Dazai wciąż pozostawał ćpunem, którego przerastała rzeczywistość i Fyodor kłamałby, gdyby nie dostrzegał w tym planu Agaty. I jasne, ćpuna było prościej złapać, ale trudniej wykorzystać w celu obalenia Zakonu Wieży Zegarowej. Ćpuna było łatwiej kontrolować. Zwłaszcza, gdy miało się w rękach używkę, od której był zależny. I właśnie po tym ostatnim Dostojewski zorientował się, jak źle było z chłopakiem. Bo jeśli to wszystko miałby być jakiś wielki, skomplikowany plan, który miałby umożliwić Dazaiowi infiltrację Portówki to chłopak nigdy nie dopuściłby do sytuacji, w której zostałby bez leków, które trzymały go w ryzach.

- Fyośka, nie czytam ci w myślach - przypomniał o sobie Nakahara, gdy Dostojewski trochę za bardzo odpłynął od rzeczywistości. - Jeśli zamierzasz milczeć albo ważysz, które informacje są konieczne, a które nie to raczej się w tym momencie pożegnamy.

- Czekałeś trzy lata, nie możesz poczekać jeszcze pięciu minut? - odbił piłeczkę Dostojewski, doskonale zdając sobie sprawę z tego, w jak czuły punkt uderza.

- Doskonale wiesz, że nie siedziałem na dupie w tym czasie - warknął tylko rudzielec, dając się na chwilę wciągnąć w tę niewielką przepychankę. - To jak? Nie oczekuję, że wyłożysz mi teraz na stół plany przejęcia świata. Potrzebuję informacji żeby wiedzieć jak pracować teraz z Dazaiem i jak przeciągnąć go na naszą stronę.

- Miinder Viskelaeder - oznajmił spokojnie Dostojewski, podrzucając opakowanie parę razy w dłoni i ze słuchu orientując się, że jest już praktycznie w połowie puste. - Tak nazywa się ten lek. Ale to długa i poważna nazwa wymyślona przez typa, któremu wydaje się, że w XXI wieku potrzebujemy szalonych naukowców. Między sobą nazywamy to Viskiem.

- Nigdy nie słyszałem o tym leku. Nie ma go ani na czarnym rynku, ani w oficjalnych zapisach szpitali czy koncernów, więc albo wymyślasz, albo to jest coś cholernie ważnego - zauważył Chuuya, gdy Dostojewski zamilkł na chwilę.

- Raczej stawiałbym na to drugie, ale ja to ja - odbił piłeczkę Rosjanin, zupełnie niezrażony. Wiedział, że Nakahara sprawdził, ile mógł, zanim do niego przyszedł. To było rozsądne działanie. - Nie znajdziesz tego nigdzie poza Zakonem. Ba, nie znajdziesz tego nawet w Zakonie, jeśli nie masz odpowiednich uprawnień. Aleksy Strawiński, naczelny chemik Christie opracował skład, metodę produkcji i dawkowanie. Tym się zajmuje. Bada kogoś, traktując go jak kolejny eksperyment, a później tworzy siatkę chemicznych zabezpieczeń. To przez jego proszki zdrajca Zakonu może postradać zmysły czy umrzeć będąc w innym  kraju. Każdy z nas ma przygotowany przez niego zestaw, do którego dostęp ma tylko Christie. I jak pewnie sobie wyobrażasz, nie musi się przed nikim tłumaczyć z jego używania.

Bungou Stray Dogs II - Miłość silniejsza niż czasOnde histórias criam vida. Descubra agora