IV

631 43 12
                                    

Wzięłam głęboki wdech i weszłam w głąb gabinetu. Odłożyłam torebkę i usiadłam na krześle przy biurku. Założyłam nogę na nogę, przyglądając się Dominikowi. Ten siedział po drugiej stronę meble, przyglądając mi się wzrokiem zbitego psa. Co nie mogło oznaczać niczego dobrego. Oparłam plecy o oparcie fotele odgarniając włosy, które opadały na moje ramiona. Przygotowywałam się mentalnie na złe wieści, które mogły zepsuć cały mój dzień i pewnie coś więcej.

— O co chodzi? — Spytałam przerywając panującą między nami ciszę, która stawała się nie do zniesienia.

— Ktoś kupił moją firmę transportową. — Oświadczył, na co zmarszczyłam brwi zdziwiona. — Mój brat ją sprzedał. Matka odeszła oddając mu swoje udziały, przez co stał się największym udziałowcem.

— Nie mów, że jest twoja, jeśli ktoś ją sprzedał, a ty nie mogłeś nic zrobić. — Rzuciłam zrezygnowana, zaciskając dłonie w pieści.

Posiadanie układu z dużą firmą transportową było wygodne. Kiedy ten przewoził transport, upychał w nim mój towar. I tak mogłam przewozić go między miastami w miarę bezpieczny i mało podejrzany sposób. Strata tego układu była dla mnie ogromnym ciosem. Groziły mi gigantyczne straty. Byłam lekko mówiąc, w dupie.

— Przecież miała oddać udziały tobie. Co odbiło tej starej kurwie. — Rzuciłam wkurzona, podnosząc się z miejsca.

— To moja matka. — Zauważył, na co przewróciłam oczami.

— Ma trójkę dzieci. A oddała udziały hazardziście i narkomanowi. — Nakreśliłam, jakby sytuacja nie była aż nazbyt jasna. — Poza tym zawsze była dla mnie wredną kurwą. A ja znosiłam ją, bo potrzebowałam naszego układu. I jak na tym wyszłam? — Spytałam, rozkładając ręce. — Zawsze zachowywała się jakby była ode mnie lepsza, a kiedy zaszłam w ciążę bez obrączki na palcu, obgadała mnie z kim mogła. Sama mając każde dziecko z innym.

— Wiem. Odbiło jej na starość. — Przyznał, podnosząc się z miejsca.

— Botoks wyżarł jej mózg. — Warknęłam, nalewając whiskey do szklanki. — Kto kupił waszą firmę? — Spytałam nie bardzo wiedząc, co powinnam zrobić z tą informacją.

— Jakaś podejrzana firma z krótką historią. Moi ludzie już ją sprawdzają. — Zapewnił, stając obok mnie. — Jeśli myślisz, że oddam to, co moje bez walki to bardzo mocno się mylisz Seleno.

— Mam swoje podejrzenia dlatego pozwól, że pomogę. — Zaoferowałam, na co mężczyzna skinął głową. — To nie mógł być przypadek. — Mruknęłam, opróżniając szklankę za jednym razem.

— To nigdy nie jest przypadek. — Zapewnił, kładąc dłoń na mojej talii. — Mało co w życiu jest przypadkiem. — Zauważył, zmniejszając dystans między nami.

— Nie baw się w aluzje. To ci nie wychodzi. — Oświadczyłam, odsuwając go od niego. — To było dawno. I nic nie znaczyło.

— Gdyby każda twoje przygoda miała coś znaczyć, miałbyś niezły harem. — Zauważył, zabierając mi szklankę. — Chiaro na pewno jest Harry'ego? — Dopytał z cwaniackim uśmiechem.

— Naprawdę teraz to zaprząta twoją głowę? — Dopytałam z kamiennym wyrazem twarzy. — Serio uważasz, że mogłabym okłamywać mężczyznę i wmówić mu, że urodzę jego dziecko, chociaż to byłaby nie prawda? Masz o mnie naprawdę złe zdanie. Jeśli sądzisz, że byłabym w stanie się tego dopuścić.

— Nawet jeśli to takie kłamstwo zawsze ma krótkie nogi. — Oświadczył, jakby próbując mnie przed czymś ostrzec. — Jednak jeśli jesteś szczera ze swoim mężem, to nie masz się o co martwić.

— Bez wątpienia jestem z nim szczersza niż Ty z narzeczoną. Mogę być szczera? — Spytałam, jednak nie dałam mu czasu na odpowiedź. — Oczywiście, że mogę. Lisa to suka łasa na kasę. Kiedy wyczuje wahania twojej fortuny, odejdzie.

— Teraz Ty traktujesz mnie jak głupca. — Zauważył popijając alkohol, który sam sobie nalał. — Wiem to.

— Więc dlaczego chcesz tego ślubu? — Spytałam, opierając się o jedną z szafek.

— Każdy ślub to biznes. Ten również. I twój pewnie też tylko nigdy tego nie przyznasz. — Stwierdził, krzyżując ramiona na piersi.

— Nie wiem, co rodzi się w twojej głowie jednak kocham męża. Tak jak ty nigdy nie kochałeś nikogo. — Zapewniłam, patrząc na niego z kamiennym wyrazem twarzy.

— To nie "Romeo i Julia". Znałaś go zaledwie miesięcy może dwa, nim się pobraliście. Selena, którą znam, nigdy nie poślubiłaby nikogo tak nagle. Spontaniczność nie jest w twoim stylu. — Zauważył, wpatrując się we mnie hardo.

— Poślubiłam go dla dziecka. Miłość przyszła z czasem. Jak widać, życie czasem przypomina film romantyczny. — Stwierdziłam, wzruszając ramionami. — A nawet jeśli nie to nie jesteś tutaj by analizować moje życie. Jestem szczęśliwa i nawet jeśli z jakiegoś powodu masz się za mojego przyjaciela, to nic więcej nie powinno cię obchodzić.

— Chronisz wielu tajemnic. A twój ślub i całe to małżeństwo jest tajemnicą którą męczy niejednego. Najczęściej tych, którzy liczyli, że ojciec wyda cię za mąż, a ten jeden szczęściarz biorąc cię za żonę dostanie jego mafię. — Zauważył, poprawiaj skórzaną kurtkę. — Jednak nie rozumieli jednego. Świat się zmienia. I teraz kobiety mogą równie wiele co mężczyźni. Dostałaś to, czego oni pożądali dlatego tak cię nienawidzą.

— Jakoś szczególnie mnie to nie boli. — Rzuciłam, zabierając mu szklankę. — Nie potrzebuje niczyjej miłości ani akceptacji.

— I tego właśnie się boją. — Zauważył, ruszając do wyjaśnia. — Nie ma dla mężczyzny nic bardziej przerażającego niż kobieta, która zna swoją wartość. — Zapewnił, opuszczając mój gabinet.

Zaraz po jego wyjściu do gabinetu wszedł Dante. Patrzył na mnie z rezygnacją. Najwyraźniej wiedział, już co musiało się stać. Tak samo jak wiedział, co to dla nas oznacza. I bynajmniej nie było to nic dobrego.

— Mam szukać innej firmy przewozowej? — Spytał, na co od razu pokręciłam głową na nie. — Więc co planujesz? — Dopytał, widocznie mnie nie rozumiejąc.

— Planuje rozmówić się z facetem, który postanowił namieszać w naszych biznesach. — Wyjawiłam, ponownie zajmując swoje miejsce przy biurku. — Moja mama powiedziała mi kiedyś, że gdyby kobiety rządziły światem, to nie byłoby wojen. Załatwiałybyśmy wszystko rozmowami a ja dzisiaj zamierzam tego spróbować.

— Co mam zrobić? — Spytał z uwagą, słuchając każdego mojego słowa.

— Zwołaj spotkanie. Zamierzam rozmówić się z radą. Może to przemówi niektórym do rozsądku. — Stwierdziłam, spoglądając na brata.

— A ty tyle nie pij. Bo zamieniasz się w alkoholika. — Zauważył, na co jedynie wzruszyłam ramionami.

— Zwołaj ich. Jeśli rozmowa nie pomoże, zaczniemy wojnę.

— No i w końcu się doczekałem. — Zauważył, ruszając do wyjścia.

— Nie wierzysz, że się z nimi dogadam prawda? — Spytałam, unosząc jedną brew.

— On szykuje się do tej wojny od trzech lat. Kilka twoich mądrych słów nie sprawi, że zmienią się jego plany. — Oświadczył, wychodząc z pomieszczenia.

Przeniosłam spojrzenie na widok za dużym oknem znajdującym się z moimi plecami. To było moje miasto. I każdego, kto próbował mi je odebrać czekała bardzo surowa kara.

Ja wiem na razie mało akcji i dużo gadania jednak już wkrótce się rozkręci
Jednak chce by wszystko miało jakiś sens i nie było tylko intryga na siłę byle tylko sobie postrzelali. Mam dosyć dobrze rozplanowane intrygi więc musicie uzbroić się w cierpliwość
A jak macie jakieś teorie to ja chętnie poczytam
Do następnego wilczki

PS. Jak notka jest nie spójna to przepraszam, ale ja to pisze o godzinie 00.55 bo tylko tak mam czas

Alfa mafii: Tom IIWhere stories live. Discover now