XL

408 39 4
                                    

Weszłam do salonu sukien ślubnych, od razu dostrzegając czekające na mnie towarzystwo. Harry o dziwo rozmawiaj z Sarą. To zdziwiło mnie najbardziej głównie dlatego, że mama nigdy za nim nie przepadała. Zaraz obok nich siedzieli Carolina, która żywo dyskutowała o czymś z Dante. Obstawiłam, że chodzi o ich dzieciaka. Wokół którego kręciły się aktualnie wszystkie ich rozmowy. Zresztą nic dziwnego. Pojawienie się dziecka zmienia wszystko w życiu pary. A ja sama swego czasu przekonałam się o tym najlepiej.

— Sorry za spóźnienie. — Rzucił Carter, który właśnie wszedł do środka. Położył dłoń na moim ramieniu, obejmując mnie i przyciągając lekko do siebie. — Jednak widzę, że nic mnie nie ominęło.

— Jesteś w samą porę. — Zapewniłam, spoglądając na resztę. — Chodźmy wybrać tę sukienkę.

Ślub był zaplanowany na za dwa lata. Dlatego kupno sukienki już teraz wydawało się przesadą. Jednak ja lubiłem mieć wszystko gotowe za wczas. Tak by nic mnie nie zaskoczyło.

— Dzień dobry. Witamy w salonie sukni ślubnych Hera. Ja nazywam się Elizabeth i jestem do państwa pełnej dyspozycji. — Zapewniła kobieta, cytując wyuczoną regułkę. Zawsze mnie to przerażało. Jednak nigdy też tego nie komentowałam.

— Szukam czegoś olśniewającego. Tak by zmiótło ludzi z powierzchni ziemi. — Wyjaśniłam, na co kobieta skinęła głową. — Budżet nieograniczony. — Dodałam, co spowodowało, że w oczach kobiety od razu pojawił się blask i jakaś większa chęć do pracy.

Nie oszukiwałam się, że znajdę sukienkę od razu. Nawet kiedy wychodziłam za Harry'ego przeszłam przez pięć salonów. W których umiałam siedzieć po dziesięć godzin. Tak może był to ślub z interesu. Jednak chciałam wyglądać na nim dobrze.

— Oczywiście. Zapraszam panią do przymierzalni. — Kobieta położyła dłoń na moich plecach i ruszyła ze mną do przymierzalni. Inna kobieta natomiast przyniosła reszcie szampana. — Interesuje panią jakiś konkretny krój? Odcień? — Dopytała, na co pokręciłam głową.

— Niech mnie pani zaskoczy. — Poleciłam, na co ta skinęła głową przechodząc na salon, by czegoś poszukać.

— Nie mogę uwierzyć, że znowu tutaj jesteśmy. — Przyznała moja mama, wchodząc do przymierzalni. — Cieszę się, że tak się stało.

— Dlaczego? — Dopytałam, zdejmując z siebie marynarkę i szpilki.

— Kochanie Harry to fajny facet. Jednak nigdy nie było między wami tej chemii. Czułam, że nie jesteś przy nim szczęśliwa. — Przyznała, popijając szampana. Który pewnie był drogi jak wszystko tutaj. — Może nie było tego widać na pierwszy rzut oka, jednak ja jestem twoją matką. A my czujemy takie rzeczy. Zresztą przekonasz się o tym sama w swoim czasie.

— Marnie to widzę przy ilości mężczyzn w życiu Chiaro. — Przyznałam, na co mama parsknęłam cichym śmiechem. — Jednak masz rację. Nie kocham go tak...

— Jak kochasz jego. — Wtrąciła, na co skinęłam głową. — Widzisz ktoś mądry, kiedyś powiedział, że jeśli kogoś kochasz, to uczucie nigdy nie zniknie. Nawet kiedy będziecie dla siebie daleką przeszłością. Dlatego wiadome było, że w końcu wróci.

— Wiedziałaś to? — Dopytałam, na co ta skinęła głową.

— Od dnia, kiedy zastałam was razem w mieszkaniu. Pamiętam, co mi wtedy powiedziałaś. "Robimy razem interesy". — Zacytowała, udając przy tym mój głos co wyglądało koniecznie. — Jednak ja widziałam, jak na niego patrzysz. I jak on patrzy na ciebie. Każdy wasz mały gest. Tego nie dało się przeoczyć.

— Dlatego tak nie lubiłaś Harry'ego? — Spytałam, na co ta wzruszyła ramionami. — No, ale mi odpowiedź.

Mama już miała coś powiedzieć jednak w tym momencie podeszła do nas Elizabeth. Niosła ze sobą kilka pokrowców z sukienkami. Sara, widząc ją odeszła wracając do reszty.

Kobieta pomogła mi się przebrać. I tak pokazałam się reszcie w kilku sukienkach. Jednak żadna im nie pasowała. Zresztą mi też. Wszystkie były piękne, jednak nie czułam się w nich najlepiej. Dlatego cieszyłam się, że mam tyle czasu. Na spokojnie przymierzałam kolejne sukienki, popijając przy tym szampana. Nie czułam żadnej presji czasu. Za to bawiłam się całkiem nieźle. Zwłaszcza kiedy Corni strzelała kolejne fochy na mojego brata. Aż do momentu, w którym ich kłótnie nie posunęła się za daleko.

— O co tym razem się pokłóciliście? — Spytałam, podchodząc do przyjaciółki. Ta przeglądała sukienki, by pomoc mi wybrać.

— O jakąś pierdołę... Teraz w zasadzie tylko o to się kłócimy. — Przyznała, wzdychając cicho. Ja położyłam dłoń na jej plecach oczekując, że powie mi coś więcej. — Oboje jesteśmy zestresowani. Pojawienie się dziecka to jednak zajebisty stres i podziwiam cię za to, że ogarnęłaś wszystko, co się wtedy działo. Martwią mnie te nieprzespane noce, brak czasu dla siebie i inne tego typu rzeczy. Chociaż najbardziej boję się, że będę żałowała posiadanie dzieci i będę okropną matką. — Wyjaśniła, a ja widziałam jak zbiera się jej na płacz. Corni była ostrą babką, która nie dawała, sobie w kaszę dmuchać. Jednak ostatnio przez hormony miała straszne wahania nastrojów.

— Powiem ci coś ruda. — Oświadczyłam, na co ta spojrzała na mnie spod byka. Nie lubiła, kiedy ktoś tak do niej mówił. — To wszystko prawda. Przez dziecko nie śpisz po nocach. Masz masę prania. Chodzisz wiecznie niewyspana. Bolą cię cycki. Nie masz czasu dla siebie. I w ogóle jak tak teraz myślę nie mam pojęcia, co w tym tak cudownego. Po prostu to trzeba przeżyć, by zrozumieć magię posiadania dzieci. To nieopisywalne szczęście, które chcesz przeżywać bez końca. Jest w tym niewyspaniu i bólu cycków coś pięknego, chociaż pewnie żadna matka nie umiałaby ci powiedzieć co takiego. — Przyznałam, uśmiechając się mimowolnie. Szczerze to nawet trochę tęskniłam za czasami, kiedy Chiaro była niemowlakiem. Chociaż wtedy byłam wrakiem człowieka. — Oczywiście, że nie wszyscy nadają się na rodziców. Jednak wiem, jaka jesteś dla mojej córki. Widzę, że się martwisz. Dlatego wierzę, że ten dzieciak będzie miał cudowne życie. Poza tym nie będziesz sama. Ja to przetrwałam, bo miałam was. Harry'ego który znosił mnie, kiedy posyłała go po czekoladę o trzeciej nad ranem. Dantego, który ogarniał mafię, kiedy ja już nie dawałam rady. Ciebie i mamę, bo siedziałyście z małą, żebym ja mogła się przespać. Tak jak ty wtedy pomogłaś mi, ja pomogę tobie. I to normalne, że się kłócicie. Oboje chcecie przecież jak najlepiej. Nie powiem Ci, że to minie, bo tak już będzie. Nie cały czas jednak kiedy dwie osoby bardzo kogoś kochają, chcą dla niego jak najlepiej. I przez to czasem się kłócą. To zabrzmi banalnie, jednak jeśli się kochacie, to przetrwacie to razem.

— Kiedy ty zrobiłaś się taka mądra. — Spytała, na co ja wzruszyłam ramionami. — Ja coś czuję, że tobie zanosi się na kolejnego dzieciaka.

— Nie mówi nikomu, ale chyba tak.

Bo o niczym nie marzyłam tak jak o dużej i szczęśliwe rodzinie z moim dupkiem.



Od razu ostrzegam, że teraz będą nieco większe przeskoki czasowe
Mam nadzieję, że to nie będzie wam przeszkadzało bo w ten sposób będzie mi to wszystko łatwiej ograć

Alfa mafii: Tom IIWhere stories live. Discover now