XLVII

427 35 1
                                    

Poprawiłam syna na rękach, oglądając zaproszenie. Po narodzinach Aleck'a przygotowania do ślubu ruszyły pełną parą. A ja mogłam przekonać się, jak trudne jest wychowywanie dwójki małych dzieci. Chiaro była marudna, kiedy poświęcałam więcej czasu jej młodszemu bratu, który, że tak to teraz ujmę był dla niej mało atrakcyjny. Cały czas leżał, płakał lub jadł. A ja mogłam się domyślać, że Chiaro liczyła na coś nieco innego.

— Te są brzydkie. — Stwierdził Santiago, odkładając jedna z kartek. — Wszystkie są kurwa brzydkie.

— Santiago to tylko głupie zaproszenia. Przestań się tak denerwować. — Poprosiłam, krzywiąc się lekko. — Bolą mnie cycki. Jestem rozdrażniona przez hormony, a nie irytuje się jak ty.

— Wybacz. Jestem niewyspana. Spałem może dwie godziny. Muszę jeszcze iść do pracy, a ledwo stoję na nogach. I w ogóle jestem jakiś poirytowany. — Przyznał, siadając na fotelu.

— Wiem Santi. Ja też jestem zmęczona. Jednak takie uroki posiadania małych dzieci. — Zauważyłam, poprawiając stanik. Mój syn stwierdził, że zaśnie. Karmienie go było istną katorgą. Budził się głodny, więc płakał. Karmiłam go. On pociągnął dwa łyki, robiło mu się cięło i zasypiał. I budził się po dziesięć minut, bo dalej był głodny. — Jednak to minie. Szybciej niż myślisz.

— Ta zaraz będą do mnie przychodzić wkurzone matki, którym najpewniej zapłodnił córki. — Zauważył rozbawiony, głaszcząc głowę naszego syna. — Selen oby nie był taki jak ja za młodu.

— Ponoć to najstarsza córka jest zawsze kopią ojca. — Zauważyłam, uśmiechając się szeroko. — Jednak prawda jest taka, że oboje mamy okropne charaktery. I te dzieci pewnie będą straszne.

— Ta już nie mogę się doczekać, jak będą wracać pijani o czwartej rano i będą się kręcić wokół wątpliwych ludzi. — Mruknął, rozsiadając się na fotelu.

— Kochanie najbardziej wątpliwym towarzystwem w tym mieście jesteśmy my. — Zauważyłam, podnosząc się z miejsca. Podałam narzeczonemu syna i ruszyłam do drzwi, do których ktoś się dobijał.

— Caro. — Rzuciłam, przytulając bratową. — Część kochanie. — Dodałam, uśmiechając się do dziewczynki. Mała Alice od razu kupiła moje serce. Które wbrew pozorom było bardzo rodzinne.

— Przyszłam pomóc, bo inaczej ten ślub będzie kolejną katastrofą. Seleno bardzo się zmieniłaś. Teraz kiedy idziesz korytarzem z wysoko uniesioną głową, wszyscy patrzą na ciebie. Stałaś się królową swojego życia. I teraz musisz mieć wesele i ślub, które zapiorą dech w piersiach. — Zauważyła, przechodząc do salonu.

— Spokojnie. Wszystko idzie dobrze. — Zapewniłam, idąc za nią.

— Cześć Casas. Hej kochanie. — Rzuciła, odkładając nosidełko z córką na biurko. Wzięła od Santiago naszego syna i go przytuliła. — Wasz syn jest taki śliczny.

— Ma pięknych rodziców więc i on musi być piękny. — Zauważył Latynos, puszczając mi oczami. — Logiczne.

— A ty skromny. Sel wychodzimy. Masz mierzenie sukienki. Musi dobrze pasować, byś wyglądała oszałamiająco. — Zauważyła spoglądając na mojego narzeczonego, któremu oddała syna. — Przypilnujesz dzieci prawda? Potem wpadnie Dante i ci pomoże.

— Jasne. I nawet nie waż się nic powiedzieć Sel. Popracuje z domu, kiedy potwory pójdą spać. Poradzę sobie. — Zapewnił, podchodząc do mnie. Pocałował mnie w usta i uśmiechnął się szeroko. — Idź i po prostu dobrze się baw. Głowy nowej dynastii muszą mieć niesamowity ślub.

Coroline złapała mnie za rękę i pociągnęła do wyjścia. Byłam średnio wyjściowo ubrana, jednak się tym nie przejęłam. Przynajmniej łatwo będzie się rozebrać.

— Dynastia? — Spytała rozbawiona rudowłosa rzucając mi kluczki do samochodu, które złapałam. Wsiadłam do auta i spojrzałam na kobietę.

— Często śmiejemy się z Santiago, że będziemy mieć dynastię. Stworzymy razem z wami i reszta mojego rodzeństwa wspaniałą rodzinę mafijną. A cały świat mafii będzie drżał przed naszym nazwiskiem. Wiesz jak w tych wszystkich książkach. — Wyjaśniłam, uśmiechając się szeroko. — To zabawna tak o sobie myśleć. Jak o jednej z tych kobiet, na które patrzą inni, chcąc być jak one.

— W moich oczach już nią jesteś. Poza tym nie wiem, czy to byłoby tak cudowne. Nie mam ochoty odbierać dwudziestu telefonie ze szkoły dziennie. A gdyby miało być jak w książce, nasze dzieci byłyby jak ich bohaterowie. Bo obawiam się, że nasz czas już minął. — Zauważyła, na co skinęłam głową.

— Przestań, bo czuje się staro. A nie dobiłam jeszcze nawet trzydziestki. — Zauważyłam, skupiając wzrok na drodze. — Chociaż wiele się zmieniło. Pierwszy raz na poważnie i całkiem racjonalnie myślę o tym, ile chce mieć dzieci. Czy dom, który wybrałam jest dla nich dobry? Jaka szkoła będzie najlepsza. Do tego teraz jest Santiago. Myślę, czy jestem dla niego wystarczającą. Czy jest przy mnie szczęśliwy? Chyba pierwszy raz w życiu nie jestem egoistką.

— Obie przepadłyśmy. Bylebyśmy nigdy nie stały się kobietami, które przestają myśleć o sobie. Stały się tylko matkami i żonami niemającymi do zaoferowania nic więcej. — Zauważyła, na co skinęłam głową. Nigdy nie chciałabym tak skończyć. Takie życie nie było dla mnie. — Mogę o coś spytać? — Dopytałam, na co skinęłam głową. — Chciałaś, żeby on wrócił? W głębi duszy chciałaś, żeby znowu był przy tobie, chociaż usilnie wmawiałaś głównie sobie, że nie chcesz go już oglądać?

— Myślę, że tak. Chciałam go przy sobie, bo przy nim czuje się inaczej. Czuje, że mogę robić wszystko, nie myśląc o każdym kolejnym kroku. Mogę być z nim szczera, bo go nie odstrasze. To głupie, ale myślę, że kiedy on przy mnie siedział i oglądał, jak rodze, przekroczyliśmy kolejną barierę intymności. Kiedy byłam w najgorszym momencie życie. Leżałam na ziemi spocona czując przeżywający ból, który rozdzierał mnie od środka. Płakałam i krzyczałam. A on mnie przytulał i po tym wszystkim nadal patrzy na mnie tak samo, to musi mnie kochać. Nie za ciało. A za to, jaka jestem.

— Stałaś się przez niego romantyczką. — Mruknęła rozbawiona, na co pokręciłam głową. — Czasem cię nie poznaje.

— Dojrzałam. Teraz liczą się dla mnie inne rzeczy. — Zauważyłam, uśmiechając się szeroko. Byłam przy nim szczęśliwa. Tak po prostu. I teraz umiałam to docenić.

— Mogę urządzić ci panieński? — Spytała, na co skrzywiłam się lekko. — Oj no wiem, że jesteś rozwódką. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy się zabawiły. Im też się to przyda.

— No dobrze. Możesz urządzić mi panieński. Tylko nie przesadź. Proszę. — Poprosiłam, chociaż wiedziałam, że to niewiele mi da. Moja przyjaciółka miała skłonności do przesadzania.

— Będę się hamować. W końcu teraz obie jesteśmy zajętymi matkami. — Zauważyła jakże mało odkrywczo. — Będziemy się świetnie bawić, zobaczysz.

— No dobrze. Tylko tak, żebym nie musiała tego potem żałować. — Mruknęłam, parkując samochód.

— No już dobrze. A teraz chodź. Musimy zadbać, byś wyglądała nieprzyzwoicie cudownie na swoim ślubie. Tak by każdy patrzył i był zazdrosny.

— Tak. Jednak będę tego żałować.

Alfa mafii: Tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz