XLIV

410 35 2
                                    

SELENA

Szłam ulicą w stronę pobliskiej restauracji. Przyszła pora obiadu a ja miałam ochotę zjeść coś porządnego. Zresztą nic dziwnego. Mój brzuch rósł i to bardzo szybko. Nawet szybciej niż przy pierwszej ciąży. Jadłam coraz więcej i więcej. I o dziwo nie męczyły mnie wymioty. W pierwszej ciszy wymiotowałam kilka razy dziennie. Teraz było znacznie lepiej.

Skrzywiłam się lekko i spojrzałem na swoje stopy. Będę musiała kupić jakieś płaskie buty. Powoli szpilki zaczynały mnie wykańczać. Noszenie ich stało się uciążliwe. A buty sportowe było moim jedynym płaskim obuwiem. Mimo wszystko chciałem trzymać swój elegancki styl, więc musiałem iść na zakupy.

Weszłam do lokalu, który wbrew pozorom nie był super elegancki i drogi. Szczerze nie przepadałam za takimi miejscami. I jadałam tam raczej rzadko.

Usiadłam przy stoliku i sięgnęłam po menu. Otworzyłam je i zaczęłam przeglądać, by coś sobie wybrać. Usłyszałam jak ktoś idzie w moją stronę jednak to zignorowałem. Aż do momentu, w którym mężczyzna usiadł naprzeciw mnie.

— Hej Tony. — Rzuciłam, nawet nie podnosząc wzroku z karty.

— Skąd wiedziałaś, że to ja? —Dopytał, krzyżując ramiona na piersi. Uniosłam na niego spojrzenie i uśmiechnęłam się lekko.

— Jesteś jedynym policjantem, który ma na moim punkcie taką obsesję. — Wyjaśniłam, skanując go uważnie wzrokiem. — Rozumiem, że chciałeś mnie o coś spytać skoro pofatygowałeś się aż tutaj. I łazisz za mną jak jakiś wariat.

— Racja mam pytanie. — Przyznał wyjmując szarą teczkę i kładąc ją na stolik. Sięgnęłam do niej i ją otworzyłem, spoglądając na kilka zdjęć. — Wytłumaczysz mi, dlaczego tyle gangsterów z okolicy ma ślady na twarzy? Podłużne jak po pazurach.

— Raczej to ty powinieneś to wiedzieć. Ja prowadzę kluby. Ty zajmujesz się gansterami. — Zauważyłam, biorąc do rąk jedno ze zdjęć. Podłużny ślad pazurów był znakiem, który zostawiałem na zdrajcach. Tak by nigdy nie mogli pozbyć się tego piętna. — Niby czemu ja miałabym to wiedzieć?

— Sel oboje wiemy, jaka jest prawda. — Zauważył, na co przechyliłam lekko głowę. Nie był głupi. Jakoś domyślił się prawdę. Jednak nie mogłam przyznać mu racji. To by mnie zniszczyło. — Tylko naiwniacy zaślepieni twoim udawanym dobrem tego nie dostrzegają.

— Możesz popytać moich barmanów. Oni wiedzą więcej niż ja. — Zapewniłam, odkładając zdjęcie do teczki. — Ja tylko siedzę w biurze i przeklinam wysokość podatków. — Wyjaśniłam zamykając teczkę, która przesunęłam w jego stronę.

— Chciałbym w końcu wsadzić cię do pierdla. Za grzechy twoje i twojego ojca. — Wyznał, zabierając papiery ze stolika.

— Jednak tego nie zrobisz. Ludzie mnie lubią. A ja jestem w ciąży. No i jestem mamą dwulatki. Ludzie by cię zjedli. — Zauważyłam, zakładając nogę na nogę.

— W ciąży? Gratuluję. Wiecie już z Santiago, co wam się urodzi? — Dopytał, posyłając mi skrzywiony uśmiech. Widocznie mu się to nie podobało. Zresztą nic dziwnego. Żaden dobry glina nie cieszyłby się na wieść o ciąży, która miała znieść na świat kolejnego mafioza.

— Więc już słyszałeś o moim nowym związku? W sumie nie powinno mnie to dziwić. Ty wiesz o mnie wszystko. — Mruknęłam, spoglądając na menu. — Nie wiemy. Robimy sobie niespodziankę. Chociaż Casas chce syna.

— Ta podmianka w mężach była planowana? Wybacz, jeśli to pytanie było zbyt wścibskie. Po prostu muszę wiedzieć o wszystkim, co ty już zauważyłaś. — Oświadczył, posyłając mi sztuczny uśmiech.

— Tak. Chiaro też jest jego. — Zdradziłam, poprawiając włosy. — Niedługo bierzemy ślub. Możesz wpaść. — Zapewniłam, uśmiechając się szeroko. — A teraz wybacz. Jestem bardzo głodna. Zresztą ty to rozumiesz. Masz w końcu uroczych synów.

— Skąd o nich wiesz? — Spytał, starając się zachować spokój. Chociaż strach na jego twarzy był doskonale widoczny.

— Nie tylko Ty masz swoje obsesje. — Oświadczyłam, spoglądając na kartę dań. — Dam ci dobrą radę. Kiedy zadzierasz z niebezpiecznymi ludźmi dbaj o to, by być samotnym. Inaczej narażasz każdego, na kim ci zależy.

Ponownie usłyszałam za sobą kroki a po chwili poczułam zapach, który tak dobrze znałam. Cieszyłam się, że przyszedł. Głównie dlatego, że ta rozmowa zaczęła mnie irytować. A w ciąży irytowanie się było niewskazane.

— Dalej zamierzasz nękać moją ciężarną narzeczoną czy w końcu sobie pójdziesz i wrócisz do pracy? —Dopytał Santiago, siadając obok mnie.

— Spokojnie. Wiem już wszystko, co chciałem wiedzieć. — Zdradził, wstając z miejsca. — Do następnego Seleno. — Rzucił, odchodząc.

— Czego chciał? — Spytał poirytowany Latynos. Casas był ostatnio drażliwy. Nigdy nie trząsł się nadmiernie nad moją osobą. Jednak teraz nosiłam pod sercem jego dziecko. Co tylko go uwrażliwiło.

— Nic. Chciałby mnie usadzić, jednak to nie musi cię martwić. Nie ma żadnym dowodów. Tylko swoje domysły. — Zapewniłam, łapiąc jego rękę. — Nie musisz się stresować. Nic mi ani dziecku nie będzie.

— Wiem. Jednak się martwię. — Przyznał, przeczesując moje włosy. — Chodzi już nie tylko o nas. Mamy już jedno dziecko i drugie w drodze. To naprawdę stresujące. Zwłaszcza zważywszy na to ilu ludzi, chce naszych głów.

— Pamiętasz, jak mówiłeś mi, że nie chcesz dzieci między innymi dlatego. Jednak nasze życie to sztuka ryzyka od początku do końca. A my musimy wierzyć, że nam się uda. Teraz już nie ma odwrotu. — Zauważyłam, całując go lekko w usta. — Przetrwamy wszystko. Jak zawsze.

— Zawsze jesteś taka optymistyczna, kiedy jesteś w ciąży? Bo jeśli tak to coś czuje, że będziemy mieć całą gromadkę ślicznych dzieci.

— Lepiej się nie przyzwyczajaj. Bycie w ciąży jest zajebiście problematyczne z wielu względów. Jeśli zdecydujemy się na kolejne dziecko, pewnie chwilę odczekamy. — Zapewniłam, krzywiąc się lekko. — Nie mam pojęcia, na co mam ochotę. Oprócz tego, że chętnie bym się napiła. Jednak nie jestem aż tak pierdolnięta, by pić w ciąży.

— Zjedz coś z czekoladą i lodami. To może nie wyślesz mnie do sklepu o trzeciej nad ranem. — Zasugerował, na co przewróciłam oczami.

— I tak cię po coś wyślę. — Ostrzegłam, odkładając kartę na stół. — Zjem coś z mięsem. Dużą ilością mięsa. Wybierz coś.

— Tak. Po to, żebyś mi narzekała, że wybrałem to, na co nie miałaś ochoty? — Dopytał, unosząc jedną brew. — Ja podziękuję. Lepiej ty sobie coś wybierz.

— Dobra. — Warknęłam niepocieszona. Przez hormony dosłownie wszystko mnie irytowało. A najbardziej, kiedy coś było nie tak, jak chciałam. — Co ty tutaj w ogóle robisz?

— Doniesiono mi, że szedł za tobą pewien policjant, który nie życzy nam najlepiej. Więc musiałem to sprawdzić. — Wyjaśnił, na co tym razem ja przewróciłam oczami.

— Teraz ktoś non stop będzie mnie pilnował? — Dopytałam, zaszczycając go niezadowolonym spojrzeniem.

— Za Chiaro też ktoś będzie chodził. Za nim też. — Zapewnił, kładąc dłoń na moim brzuchu. — Jesteście moim wszystkim. Przekroczę wszelkie granice, byście byli bezpieczni.

— Nie pasuje ci postawa prawdziwego romantyka. — Zapewniłam, kręcąc głową niezadowolona.

Chociaż prawda była taka, że dzięki niemu czułam się naprawdę bezpieczna.

Alfa mafii: Tom IIWhere stories live. Discover now