XXVI

526 43 7
                                    

SELENA

Prowadziłam samochód, nerwowo stukając paznokciami o kierownice. Dzisiejszy dzień był całkiem udany. Aż do momentu, w którym nie zadzwonił telefon. Jak się okazało, Victor był niezłym spryciarzem. Lub moi ludzie są debilami. Jak mogli wysadzić zły samochód? Narobili zbędnych trupów. Ściągnęli wzrok policji i na dodatek dali jasny sygnał temu dupkowi odnośnie tego, co planujemy.

Robi się po prostu coraz lepiej.

- Bądź tak miły i zadzwoń do mojego brata. - Poprosiłam, spoglądając kątem oka na Santiago. Ten wyjął telefon z kieszeni i wybrał numer, włączając głośnomówiący.

- Słyszałaś o tym, co się stało? - Spytał, darując sobie grzeczności. - Banda debili. Wyzabijam ich wszystkich. Obecne im wszystkim pensje przysięgam.

- Uspokój się, załatwię to. - Zapewniłam, zachowując kamienny spokój. Chociaż w tym momencie to było niemal niemożliwe. - Ty tylko ucisz te sprawę. Nie chcę mieć aktu oskarżenia na głowie. I bądź tak miły i zadzwoń do Drake. Muszę wiedzieć gdzie Victor chadza, na spotkania z innymi zdrajcami.

- Nie zrób nic głupiego. On jest dobrym graczem. - Zauważył, na co przewróciłam oczami. Wiedziałam z kim gram tylko nie koniecznie, w co gramy.

- Jednak ja jestem lepszym. - Rzuciłam i sięgnęłam do telefonu kończąc połączenie.

- Coś ty wymyśliła? - Spytał brunet, chowając urządzenie.

- Coś ryzykownego, głupiego i niepewnego. - Oświadczyłam, skupiając się na drodze. Było już ciemno. A niektóre latarnie nie świeciły co, tylko mnie wkurwiało.

- Jak wszystko w tym zawodzie. - Mruknął widocznie niepocieszony. Westchnęłam cicho i puściłam kierownice, jedną ręką kładąc ją na jego udzie. - Nie będziemy się zabawiać w samochodzie.

- Napalony dupek. - Warknęłam, parkując samochód. - Nie przeginaj. Nie mam już siły na żarty. Chciałam już tylko położyć się obok ciebie i iść spać. Obudzić się o trzynastej i udawać, że jestem przejęta tym, że wyspałam się pierwszy raz od tak dawna.

- Więc załatwimy co mamy załatwić i pójdziemy spać. A potem wstaniemy o piętnastej. - Obiecał nachylając się w moją stronę. Pocałował mój policzek i wysiadł z samochodu.

Ja również wysiadłam, kierując się w stronę nowoczesnego budynku. Neonowy napis świecił jasno, przyciągając uwagę ludzi, których mało kiedy tutaj brakowało. Klub był popularny. Zaspokajał potrzeby ludzi i nie tylko. Przynosząc mi pieniądze, których nigdy nie było za wiele.

- Klub ze striptizem? - Dopytał, równając ze mną kroku. - Naprawdę zabrałaś mnie do klubu ze striptizem?

- Do mojego klubu ze striptizem. - Doprecyzowałam, wzrokiem odnajdując kobietę ubraną w skórzany płaszcz. Paliła papierosa, poprawiając okulary. - Masz ognia? - Spytałam a rudowłosa bez słowa podała mi przedmiot, który wcale zapalniczką nie był. - Dzięki. - Rzuciłam, wchodząc do klubu. Santiago posłał mi pytające spojrzenie, jednak chwilowo kompletnie to olałam.

Od razu uderzył mnie mocny zapach alkoholu i tytoniu pomieszany z potem. Muzyka grała głośno co jakiś czas przekrzykiwana przez ludzi, którzy próbowali rozmawiać. Wybrałam drzwi z lewej strony wchodząc na salę gdzie wszystkie te bodźce doszły mnie jeszcze mocniej.

- Chica! - Głośny krzyk dziewczyny stojącej za barem momentalnie doszedł do moich uszu. Podeszłam do niej a ta od razu podała mi szklankę whiskey, która przyjęłam.

- Miałaś tak do mnie nie mówić. Jestem twoim szefem, a nie psiapsi. - Zauważyłam, popijając alkohol. - Widziałaś gdzieś Mirę? - Dopytałam, przyglądając się blondynce.

Alfa mafii: Tom IIDonde viven las historias. Descúbrelo ahora