XXXV

387 43 18
                                    

Weszłam do domu, już od progu słysząc głośny śmiech córki. Było już rano. Nie planowałam wracać tak późno. Jednak kiedy wracałam, okazało się, że jest mały problem z donosicielami, który postanowiłam od razu rozwiązać. Wiedziałam, że Chiaro jest w dobrych rękach. Dlatego tym się nie martwiłam. A kłopoty wymagały natychmiastowego rozwiązania. Tak by nie stały się wielkim problemem.

Zdjęłam buty i rzuciłam je w kąt. Ruszyłam w stronę salonu i zsunąłem z ramion marynarkę, rzucając ją na oparcie kanapy. Wzrokiem odnalazłam córkę, która z ogromnym zadowoleniem jadła śniadanie. Nad którym ślęczeli zarówno Harry, jak i Santiago.

— Co nakarmienie dwulatki was przerosło? — Spytałam rozbawiona, podchodząc do nich. — Dzień dobry słoneczko. — Mruknęłam, całując córkę w czoło.

— No księżniczka zawsze ma swoje zastępy wiernej służby. — Wyjaśnił Harry, który trzymał miskę z jedzeniem. — Nasza księżniczka to już w ogóle.

— No księżniczka mafii co by nie było. — Zauważyłam, całując Santiago w policzek. — Widzę, że sprawujesz się w roli taty.

— Staram się jak mogę. — Zapewnił, wyjmując małą z siedziska. — To, co idziesz się bawić? — Spytał, a ta pokręciła energicznie głową. — Tylko nic nie narób. — Poprosił, kładąc ją na ziemi.

— Ale chodź ze mną. — Zarządała, łapiąc jego rękę. Santiago widocznie skradł jej serce. Zresztą nic dziwnego. Casas bez kręcenia nosem godził się na wszystkie jej pomysły. Co bardzo jej się podobało.

— Wiem, że ja już Ci się znudziłem, ale tata musi porozmawiać z mamą. Potem do nas przyjdą co skarbie. — Wyjaśnił Harry, a mała od razu złapała jego rękę. Harry'ego też uwielbiała. Zresztą Chiaro miała jakąś słabość do mężczyzn. I to ich towarzystwo zdecydowanie preferowała.

Spojrzałam pytająco na Santiago. Wychodziło na to, że chciał ze mną o czymś porozmawiać. Jednak o czym? Wydawało mi się, że na razie wszystko mieliśmy przedyskutowane. No, ale wychodzi na to, że Santiago miał mi coś jeszcze do powiedzenia.

— Myślisz, że bylibyśmy razem szczęśliwi? — Spytał, czym jeszcze bardziej mnie zdziwił.

— Ciężko mi powiedzieć. Nie spędziliśmy razem szczególnie dużo czasu. — Zauważyłam, ogarniając włosy z twarzy. Zdecydowanie nie byłam gotowa na to pytanie. — Jednak każda chwila przy tobie była wyjątkowa. I chciałabym się przekonać czy mamy szansę jako para.

— Tylko tyle chciałem wiedzieć. — Zapewnił, wychodząc z kuchni. Usiadł na kocu obok Chiaro skupiając się na tym, co ta miała do powiedzenia.

— Yhm. — Mruknęłam, wyjmując dzwoniący telefon z kieszeni. Na wyświetlaczu pokazał się numer mojego brata, a ja szybko odebrałam. — I jak? — Spytałam, odchodząc jeszcze bardziej na bok.

— Wszyscy martwi. — Zapewnił, na co uśmiechnęłam się lekko. Jednak szybko zdusiłam w sobie tę radość.

Czasem zastanawiałam się, czy zasłużyłam na szczęście. Byłam okrutna. Uśmiechałam się na myśl o zamordowaniu kilkunastu osób. Tylko dlatego, że było to dla mnie korzystne. Byłam złym człowiekiem. Więc być może wiele rzeczy, które się działo było moją karmą. I być może jeszcze czekała mnie gorsza kara.

— Dzięki. Pozbądź się ciał. — Poleciłam, kończąc połączenie. Westchnęłam cicho i spojrzałam w dół. Chiaro ciągła mnie za spodnie, widocznie czegoś ode mnie chcąc. — Co się stało mała?

— To dla ciebie. — Oświadczyła. Byłam pewna, że da mi jedna ze swoich zabawek. Jednak ona dała mi czerwone pudełko. Otworzyłam je i zobaczyłam pierścionek. — Tata kazał spytać, czy może być twój już na zawsze. — Dodała a ja spojrzałam na Santiago, który patrzył na mnie uśmiechając się niewinnie.

— Robisz to specjalnie, bo wiem, że teraz nie będę miała serca odmówić. — Zauważyłam i wyjęłam pierścionek z pudełka, które podałam córce. Ona bez wybrzydzania je wzięła i podeszła do Harry'ego. — Kiedy go kupiłeś?

— Dawno. Kilka lat temu. — Wyjaśnił, podchodząc do mnie. — Wiem, że nie jestem najlepszy. Jestem chujem. A kiedy cię poznałem, myślałem tylko o jednym. I to nie tak, że chciałem się zmienić. Nigdy mi nie zależało. Jednak ty w jakiś sposób sprawiłaś, że zapragnąłem czegoś innego. Nawet nie wiem, jak to zrobiłaś.

— To było tandetne. — Mruknęłam, spoglądając na pierścionek. Szczerze nic specjalnego. Jednak to pewnie tylko kwestia tego, że biżuteria mnie nie kręciła. — I przy okazji zajebiście szalone.

Spodziewałam się takiego obrotu spraw. Jednak to nie znaczyło, że się nie cieszyłam. Chciałam być żoną Santiago. Zapragnęłam tego lata temu. Siedząc na jego kanapie, kiedy opowiadał mi o Hiszpanii, ucząc mnie kilku zwrotów. Dawał mi pewne poczucie normalności. Przy tym mnie rozumiał. I to dawało cudowne połączenie. Jednak znaliśmy się no słabo. Martwiło mnie to, że ma w głowie jakiś sztuczny obraz mnie, przez który chce za mnie wyjść.

— Nie jestem dobry w romantycznych przemowach. — Wyjaśnił, wzruszając ramionami. Wiedziałam to. I nigdy mi to nie przeszkadzało. Lubiłam go takiego, jakim był. Nawet jeśli było to trudne. — I tak to szalone. Jednak mam to gdzieś. Przepuściłem okazje na bycie częścią twojego życia trzy lata temu i drugi raz nie popełnię tego błędu.

— Nie rób tego z desperacji. Nie musimy od razu brać ślubu. Możemy dać sobie czas. — Zapewniłam, obserwując z uwagą jego reakcje. — To nie wyścig. Na wszystko jest czas.

— Nie będę cię czarował pięknymi słówkami, bo to nie w moim stylu. Jednak powiem Ci tylko, że ja podjąłem decyzję. I nawet jeśli za pół roku miałoby się to skończyć na sali rozwodowej jebać to. Teraz właśnie tego chce. — Zapewnił z całą mocą przekonania. Santiago mógł wydawać się zapatrzonym w sobie idiotą. I całkiem szczerze trochę nim był. Jednak był przy tym też facetem, który wiedział czego chce. I zawsze to dostawał. — Chyba że ty tego nie chcesz.

— Dobra mam dużo kasy. Jak co stać mnie na rozwód. — Zauważyłam, zakładając pierścionek na palec. — Łaskawie pozwalam Ci być moim.

— I dobrze. Bo drogie te pierścionki a wątpię, by gwarancja obejmowała lata. — Oświadczył, krzyżując ramiona na piersi.

— To już nasze oświadczyny były romantyczniejsze. — Skomentował Harry, który przyglądał się nam z uwagą. — No, ale dobra wy to wy. Tego nikt normalny nie zrozumie... W ogóle to po co pytałaś gdzie można kupić pierścionek, jak już go miałeś?

— Po prostu uznałem, że ona zasługuje na coś lepszego. Wtedy byłem bezgustnym szczeniakiem, który poprosił o coś drogiego i tyle. Jednak uznałem, że to całkiem romantyczne. — Wyjaśnił, na co uniosłam jedną brew.

— Myślałeś, że zgubiłeś, ale jednak znalazłeś? — Dopytałam, na co ten przeniósł na mnie spojrzenie ciemnych tęczówek.

— Skąd wiedziałaś? — Spytał, na co parsknęłam cichym śmiechem.

— Przegiąłeś z tym że uznałeś coś za romantyczne. Ja nie jestem twoją panienką na jedną noc, by to kupić. — Zauważyłam, poprawiając pierścionek na palcu. Nie lubiłam biżuterii. I jak jeszcze jakieś kolczyki czy naszyjnik mogłam znieść tak bransoletki i pierścionki były moim przekleństwem.

— Czasem zapominam, że znasz mnie trochę zbyt dobrze. — Przyznał, uśmiechając się lekko.

— Ale to znaczy, że weźmiecie ślub? — Spytała Chiaro, która widocznie nie do końca rozumiała, co się dzieje. No tak to bynajmniej nie przypominało romantycznej sceny oświadczyn z filmu.

— Tak kochanie. Weźmiemy ślub.

Alfa mafii: Tom IIWhere stories live. Discover now