Prolog

1.6K 35 0
                                    

  Obudziłam się równo z budzikiem który zadzwonił mi do ucha. Od razu kiedy uświadomiłam sobie że to wcale nie jest weekend i muszę iść do szkoły, uśmiech znikł mi z twarzy. Nienawidziłam szkoły, a tym bardziej osób które do niej chodzili. Po dziesięciu minutach wreszcie wstałam z łóżka. Moje życie nie było za ciekawe i wyglądało jak powtarzający się schemat.
Rano do szkoły,
później lekcje
i załatwianie spraw organizacyjnych,
powrót do domu późnym popołudniem,
nauka i do spania.
Tak w kółko i w kółko.

Szłam z wielkim uśmiechem na twarzy. Widziałam że to ten czas kiedy spotkam znowu moją najlepszą przyjaciółkę. Gdy ją tylko zobaczyłam, uśmiechnęłam się bardziej o do niej podbiegłam. Mama za mną krzyczała ale jej nie słuchałam. Jedyne o czym w tym momencie myślałam to być w objęciach Camz. Wszkoczyłam na nią przez co prawie upadłyśmy obie na ziemię. Ona odwazajemniła przytulasa. Jedyne co mi się podobało w chodzeniu do szkoły to że mogę spędzić z dziewczyną czas.

Po chwili wróciłam do żywych i ułyszałam swoją ulubioną piosenkę. Od razu wiedziałam ze dzwoni Dinah. Z uśmiechem na twarzy odebrałam. 

-Witam przewodniczącą

-Weź nie przesadzaj- zaśmiałam się- czemu dzwonisz?

-Wiesz już coś o nowej?

-Nowej? mamy kogoś nowego?

Byłam przewodniczącą szkoły i powinnam chyba wiedzieć że mamy nową uczennicę.

-No tak dzisiaj ponoć przychodzi

-Nic o tym nie wiem ale dziękuję za informacje 

Rozłączyłam się i zaczęłam się malować co oczywiście zajęło mi długo. Ciągle myślałam o tym dlaczego nie wiedziałam że mamy kogoś nowego i o mojej dawnej przyjaciółce którą straciłam. Nawet nie wiem jak ta dziewczyna ma na imię i czy w ogóle odnajdzie się w tym więzieniu. Tak więzieniu bo tego nie można nazwać szkołą. Ludzie się tam bili, do tego papierosy na przerwach to norma i ucieczki z lekcji też, a ja musiałam tych wszystkich idiotów usprawiedliwiać. 

Nawet nie zauważyłam a byłam już pomalowana. Od razu poszłam do kuchni i po drodze zabrałam plecak. Z kuchni zabrałam kanapkę i wyszłam z mieszkania. Do lekcji miałam jeszcze pół godziny ale musiałam być wcześniej. Wyszłam z  akademika i pośpiesznym krokiem poszłam w stronę szkoły. 

Nagle poczułam tak jakby lekkie uderzenie i upadłam na chodnik. 

-Bardzo przepraszam- usłyszałam cichy oraz miły głos.

Można w nim było usłyszeć spokój i pewność siebie. Była to chyba dość nieśmiała osoba.

-Nic się nie stało- odpowiedziałam miło z uśmiechem na twarzy

Wstałam, otrzepałam się oraz poprawiłam włosy.

-Gdzie się tak szybko kierowałaś? -zapytałam spokojnie

-Do szkoły -dziewczyna wydawała się dość zmieszana całą tą sytuacją.

-Też idę więc może pójdziemy razem?- zapytałam. Miałam lekką nadzieję że ją poznam

-Podziękuję -powiedziała i nie czekając na moją odpowiedz lub jaką kolwiek reakcję odeszła w stronę szkoły.

Szłam za nią i bacznie obserwowałam każdy jej ruch. Miałam wrażenie że skądś kojarzę jej twarz, była podobna do mojej przyjaciółki z dzieciństwa. Ale to było nie możliwe bo ona wyjechała.

Rozmyślając tak doszłam do budynku. Poszłam za szkołe. Nikt tam nie przebywał ani nie chodził. Może w wakacje lub weekendy, ale nigdy podczas lekcji. Wyciągnęłam papierosa z paczki i włożyłam go pomiędzy moje wargi i go odpaliłam.  Uczucie spokoju rozniosło się po moim ciele. Za każdym zaciągnięciem się czułam się spokojniejsza. Może i jestem przewodnicząca i powinnam dawać dobry przykład, ale mnie to nie obchodziło. Wszyscy i tak to robili więc czemu ja nie mogę.

Zgasiłam papierosa, wzięłam plecak i poszłam w stronę szkoły. Nauczyciele i tak mieli wywalone na to co robią uczniowie. 

Weszłam do szkoły pewnym krokiem i skierowałam się w stronę gabinetu dyrektorki. Dziwiłam się że nic nie wiedziałam, tym bardziej że inny już o tym wiedzieli. Zanim zdążyłam wejść na odpowiednie piętro, usłyszałam z głośnika "Pani Lauren Michelle Jauregui Morgado proszona do mojego gabinetu"

Miałam przesrane, znowu się spóźniłam. Szłam w tamtą stronę próbując uspokoić swoje myśli ale nie umiałam. Nawet chwilę wcześniej spalony papieros przestał  działać.

Wzięłam kilka głębokich oddechów i zapukałam do odpowiednich drzwi. Ręce mi się trzęsły a oddech miałam nie spokojny. Po czym usłyszałam krótkie "proszę". Wiedziałam że ten ton nie wróży nic dobrego,a raczej coś bardzo złego.

Nie oczekując na nic więcej weszłam niespokojna do pomieszczenia. Już wiedziałam że wylecę, gdy zobaczyłam twarz dyrektora. Był wściekły ale i niespokojny. Nigdy go takiego nie widziałam co mnie bardzo zdziwiło.

Chce być kimś więcej //CamrenUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum