34

261 14 0
                                    

Camila POV.

Od tygodnia Lauren nie próbowała się ze mną kontaktować. Nie pisała, nie dzwoniła, ani nie była w ogóle aktywna. Z jednej strony cieszyłam się bo po tym jak dowiedziałam się jaka jest miałam do niej lekkie obrzydzenie a z drugiej strony się martwiłam.

Niby zrobiła takie okrutne rzeczy, ale dalej była moją przyjaciółką z dzieciństwa.

Właśnie pakowałam się do domu. Wiedziałam że jak wrócę będę musiała przepisywać wszystkie notatki. Już mi się nie chciało jak o tym myślałam.

Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Spojrzałam w ich stronę.

-Prosze

Do pomieszczenia weszła trochę ode mnie wyższa dziewczyna.

-Hej Sofia-
przywitałam się od razu

-No hejka jak tam? Spakowana? - zapytała z uśmiechem na twarzy

-Jasne -
odpowiedziałam
odwzajemniajać uśmiech

Zapiełam walizkę i odłożyłam ją na ziemie.

-Będę tęsknić -
powiedziała i mnie przytuliła

-Ja też będę tęsknić siostrzyczko - odpowiedziałam jej-
dobra ja lecę bo wolę się wyspać i spędzić połowę dnia na przepisywaniu niż pisać go w nocy-
dodałam po chwili

-Jasne rozumiem -
powiedziała i wyszła z pokoju

Wzięłam walizkę i też wyszłam. Zeszłam po schodach. Odstawiłam bagaż na ziemie i weszłam do kuchni gdzie mama się jeszcze żegnała z ojcem.

Wziełyśmy swoje rzeczy, spakowałyśmy je do auta i Pojechałyśmy. Przed nami było jeszcze kilka godzin drogi.

-Mamo?-
zapytałam

-Tak?-
odpowiedziała dalej spoglądając
na drogę

-Jeśli ktoś inny powiedział o ważnej dla mnie osobie coś złego...czyli że nie jest tym za kogo się podaje
to komu zaufać?-
pytając spojrzałam na nią

-No wiesz zależy kogo bardziej znasz i komu bardziej ufasz i oczywiście kto brzmi prawdziwie - odpowiedziała pewnie

-No dobrze...

-A co się stało?-
zapytała dość zmartwiona

-Ehhh... Lauren miała chłopaka z którym zerwała....i jej ex mnie zaczepił i powiedział że Lo wszystkim wykorzystuje...

Nastała cisza. Wyraz twarzy mamy był poważny, czyli chyba rozmyślała. Zamknęłam oczy.

-A dałaś wytłumaczyć to Lauren?- usłyszałam po kilku minutach ciszy

-No nie...-
odpowiedziałam niepewnie

-No właśnie, na początku porozmawiaj z nią a dopiero później pytaj się o rady

Nic więcej nie mówiłam. Zamknęłam ponownie oczy i myślałam o tym dlaczego dziewczyna się nie odezwała.

Po chwili rozmyślania zasnęłam.

Obudziłam się, a na mapach google pokazywało że jeszcze 10 minut jazdy.

Spoglądałam w widoku za oknem. Nie chciałam wracać do szkoły ale niestety musiałam.

Wysiadłam z auta kiedy tylko mama zaparkowała pod akademikiem dziewczyny. Weszłam do budynku i podbiegłam pod dobre drzwi.
Pukałam ale nikt mi nie odpowiedział.

Weszłam do środka i zobaczyłam krew. Zaczęłam się coraz bardziej martwić. Weszłam głębiej do mieszkania i zobaczyłam że nikogo nie ma. Za to jest kartka na półce. Wzięłam ją i przeczytałam.

"Hej skarbie...mam super wiadomość..znikam ze świata...nie chciałaś mnie widzieć więc pewnie będziesz szczęśliwa. Jeśli mnir znaleźli to walczą o moje życie w szpitalu lub już jestem w grobie.
            
                Kocham cię Lauren"

Miałam w oczach coraz więcej łez. Chciała popełnić samobójstwo przemnie. Przez idiotkę która nie miała nawet wytłumaczenia na swoje zachowanie. Szczerze czułam się już nikim. Osobą która kochałam i nadal kocham chciała się zabić.

Wzięłam telefon i zadzonilam do mamy Lauren miejąc nadzieję że nie zmieniła numeru .

Pierwszy sygnał...

Drugi sygnał....

Trzeci....

Po odebraniu usłyszałam miły, kobiecy glosy.

-Halo?

-Dzień dobry -
powiedziałam niepewnie

-Dzień dobry-
odpowiedziała

-Pani Clara Jauregui? -
zapytałam

-Tak, z kim rozmawiam?-
ponownie odpowiedziała kobieta

-Z tej strony Karla Cabello dawna przyjaciółka Lauren...

-To ty...o co chodzi?-
jej głos nagle się zmienił na oschły

-Gdzie jest Lauren..?

Kobieta mi nie odpowiedziała.

-Co z Lauren!?-
krzyknęłam pod emocjami

-Przepraszam....-
powiedziała i się rozłączyła

-N-nie żyje...?-
powiedziałam na głos do samej siebie.

Upadłam na ziemię zalana łzami. Nie wierzyłam że to wszystko moja wina. Wyszłam z mieszkania i pobiegłam w stronę siłowni.

Chce być kimś więcej //CamrenWhere stories live. Discover now