Część pierwsza - prolog

629 24 10
                                    

Był już wieczór, kiedy matka wezwała go do salonu. Zdziwiony, jej nagłą prośbą, zszedł na dół i zastał ją nerwową krążącą po salonie.

- Matko? – zapytał zdziwiony, kiedy podszedł bliżej i zauważył łzy spływające po policzkach starszej kobiety. Narcyza w ciągu ostatniego roku postarzała się o minimum dziesięć lat, a psychicznie czuła się jak staruszka na łożu śmierci. Mąż wylądował w Azkabanie, a jej jedyny syn teraz był zagrożony. Musiała znaleźć sposób, żeby go uchronić, ale miała coraz mniej czasu.

- Czarny Pan za chwilę tu będzie, Draco – wyszeptała przerażona podchodząc do jedynaka i łapiąc go czule za dłonie. Nawet nie próbowała się uśmiechnąć, bo wiedziała, że jedynie co to spowoduje to kolejne łzy, a nie mogła sobie na to pozwolić. Nie teraz kiedy za chwilę miał tu przybyć człowiek, którego bała się najbardziej na świecie.

- Czego chce? – zapytał bez ogródek. Ojciec siedział w Azkabanie, więc czego chciał od matki, która nie należała do grona jego zwolenników. Zrozumiał, kiedy złapała jego lewą rękę i zaczęła dotykać przedramienia. – Czemu? – zapytał jedynie. Nigdy nie chciał należeć do grona Śmierciożerców, ale wiedział, że dla jego ojca byłby to największy zaszczyt. Odkąd siedział w Azkabanie, Draco czuł się na swój sposób bezpieczny sądząc, że Voldemort nie zechce w swoich szeregach syna człowieka, który go zawiódł. Jak widać się mylił...

- Nie wiem, kochanie – odpowiedziała. Chciała coś jeszcze dodać, ale wtedy oboje usłyszeli trzask towarzyszący teleportacji w przedpokoju. Narcyza wzięła głęboki wdech i wykonując zadanie pani dworu poszła przywitać gościa.

- Draco...

Wzdrygnął się, kiedy usłyszał chłodny głos Voldemorta, który po chwili wkroczył do salonu. Mimo wszystko nie zamierzał okazywać strachu przed nieznanym co go czekało. Wiedział, że bez powodu Voldemort nie chciał go w swoich szeregach. Musiał wykonać zadanie, którego nie zdołał wykonać ojciec.

- Panie...

Voldemort jedynie się uśmiechnął na jego niezgrabne przywitanie. Jeszcze będzie miał czas, żeby nauczyć się poprawnego zwracania do jego osoby.

- Narcyzo... Usiądź – nakazał kobiecie, która bez słowa skierowała się do kanapy i usiadła na niej, a mężczyzna naprzeciwko. Dopiero wtedy spojrzał na młodego Malfoya. – Draco, ty również. Chcę, żebyś w końcu do mnie dołączył. Lucjusz bardzo dużo mi o Tobie mówił...

- To byłby dla mnie zaszczyt, Panie – odpowiedział jakby automatycznie starając się o niczym nie myśleć wiedząc, że siedzi przed mistrzem legilimencji. Starał się unikać kontaktu wzrokowego na tyle, żeby nie uznał on tego za brak szacunku w jego osobę.

- I mam dla Ciebie pierwsze zadanie....

- Słucham...

- Zabijesz przyjaciółkę Harrego Pottera, Hermionę Granger.

I w tej chwili świat się dla niego zatrzymał.

Felix Felicis | DramioneWhere stories live. Discover now