3. Nie znasz dnia ani godziny

85 7 1
                                    

- Sam mieszkasz? - zapytała wchodząc do przedpokoju jego dość skromnego domku. Na język jej się pchało pytanie: W jaki sposób w tak młodym wieku znalazł pieniądze na kupno domu? Jej ledwo starczyłoby na mieszkanie, a przecież dostała dość dużą sumę pieniędzy za wojnę. W odpowiednim momencie ugryzła się w język i podała mu swój płaszcz.

- Jakoś nie potrafię nikogo znaleźć. Herbaty? Kawy? - zapytał prowadząc ją do małego salonu. Był to mały domek na samym końcu ulicy, więc morderca nie miałby większego problemu go porwać. Istniało małe prawdopodobieństwo, że ktoś będzie akurat przechodził obok jego domu albo będzie go obserwował. Westchnęła. Miała nadzieję, że jednak mieszkał w bloku, gdzie wokół miał mnóstwo sąsiadów, najlepiej tych najbardziej wścibskich. Musiała koniecznie sprawdzić skąd zostały porwane poprzednie ofiary. Może znajdzie jakiś wspólny wątek i zabroni Brianowi kilku czynności.

- Nie, dziękuję. Ja tylko na chwilę wpadłam. Będę musiała córkę odebrać ze żłobka.

- Czytałem w gazecie o tym, że masz córkę. Delphini, prawda? Dość oryginalne imię. Jak na nie wpadłaś? - dopytywał dalej, kiedy kiwnęła głową. Hermiona musiała przyznać, że był bardzo ciekawską osobą. Może zbyt ciekawską? To ona powinna go wypytywać, a nie odwrotnie.

- I pewnie nie tylko o tym przeczytałeś. Gazety lubią spekulować kto mógłby być ojcem Delphini i jeśli chodzi o nią, mówię na nią Elfi. A jeśli chodzi o imię to kiedyś natrafiłam na nie w dość starej książce i przypadło mi do gustu. Lubię oryginalne imiona - powtórzyła bajeczkę z imieniem już po raz kolejny.

- Za którymś razem trafili z typem na ojca?

Hermiona zaśmiała się dość niezręcznie.

- Pozwól, że zostawię to dla siebie.

- Jasne - odpowiedział dość szybko z uśmiechem. - Elfi, ładne imię. Skoro masz dziecko to czemu podjęłaś się ochraniania mojej skromnej osoby? Nie mają innych ludzi w biurze?

- Nie będę z Tobą przez całą dobę, Brian. Kilka godzin dziennie, a w nocy będzie z Tobą ktoś z biura. Spokojnie, nawet go nie zauważysz.

- Chyba wolałbym wiedzieć kto ma mnie na oku, ale może to lepiej. Jeśli mogę spytać, macie w ogóle jakiś typ kto mógłby być odpowiedzialny za te morderstwa? Jedna osoba, więcej? Cokolwiek? - dopytywał, kiedy widział jej nietęgą minę. Był kolejny na liście mordercy, a ich niewiedza nie pozwoli mu spokojnie zasnąć.

- Przykro mi - zdołała jedynie odpowiedzieć.

- Przykro Ci? To nie Tobie grozi śmierć - warknął dość nieprzyjemnie i tym samym spowodował niezręczną ciszę. Hermiona rozumiała jego strach. Na początku ich spotkania próbował żartować, ale im dłużej rozmawiali tym więcej wyłapywała z jego tonu głosu. Brian się bał i to było zrozumiałe. Musiała dowiedzieć się od Harrego kogo przydzieli do jego ochrony.

- Wiem, jak się czujesz...

Brian zareagował nagłym śmiechem na te słowa.

- Przepraszam Cię za mój wybuch, ale naprawdę sądzisz, że wiesz, jak się czuję? Boję się jutro otworzyć gazetę i przeczytać, jak znaleźli ciało mojego przyjaciela. Przeczuwam, że to tylko kwestia godzin jak go znajdziecie i to martwego jak pozostałe pięć ofiar. Wszystkich znałem albo z widzenia albo byli ze mną na roku, ale tego, którego teraz szukacie... Był moim przyjacielem od dzieciństwa i wiadomość, że jest martwy - przerwał na chwilę próbując zapanować nad emocjami. Obiecał sobie, że nie pokaże ani jednej łzy w jej obecności. Za bardzo ją cenił i podziwiał. - Nie wiem, jak to zniosę - dokończył w końcu.

Felix Felicis | DramioneWhere stories live. Discover now