11. Czas zadbać o siebie

197 8 1
                                    

Nie wiedział gdzie był i co się właściwie stało. Pamiętał brązową burzę włosów, wyciągniętą dłoń, dym i ogromny ból przedramienia. Pamiętał jeszcze matkę... Miał ją chyba znaleźć. Zadbać o to, żeby była bezpieczna. Chyba... Nie był pewny. Na Salazara, niczego nie był pewny. Nawet tego gdzie się właśnie znajdował. Miał przypuszczenia, ale czy mogły być prawdziwe? A może...

Na Salazara, naprawdę jestem w namiocie... pomyślał podnosząc się gwałtownie na polowym łóżku. Pomijając fakt, że namiot był przynajmniej wielkości małego mieszkania w Londynie to... Sam fakt, że przebywał w namiocie był dla niego bardzo dziwny. Naprawdę Granger zabrała ich pod namiot? Nic lepszego nie przyszło jej do głowy? Ratowała was, idioto, odezwało się cicho jego sumienie. Was? A no fakt, Potter i Weasley pewnie też tu są.

Złapał się za głowę kiedy poczuł mocny ucisk. Głupi miał nadzieję, że to jakkolwiek pomoże na ten ból. Wstał powoli z łóżka i skierował się do zasłony, która pewnie zastępowała drzwi do jego pokoju. Odsunął szarą zasłonę i właśnie w tym momencie dotarły do niego głosy pozostałej trójki mieszkańców tego jakże cudownego mieszkania. Czyżby Granger rzuciła zaklęcie wyciszające? Możliwe i pewnie dlatego tak długo był nieobecny. Będzie musiał się dowiedzieć przez jak długo był nieprzytomny.

- Już jeden ślizgon nas zdradził – usłyszał głos Weasley'a. Już zaczął żałować, że Granger również go zabrała. Może odpocząłby od patrzenia na jego irytującą mordą. Nawet on nie pokazywał tak często swojego zirytowania jego osobą, a oczywiście mógł, bo Weasley był nawet bardziej irytujący niż święty Potter.

- Nie mamy pewności, że Zabini nas zdradził, Ron – usłyszał delikatny głos Hermiony, ale również wyczuł w nim nutkę niepewności. W sumie to się nie dziwił. Kompletnie nie znała Zabiniego, a on aż za dobrze i wiedział, że nie zdradziłby bez powodu. Coś musiało się wydarzyć. Coś musiało pójść nie tak... Plan zawalił.

Weasley prychnął co jeszcze bardziej go zirytowało.

- Czyli przypadkiem nas znaleźli na Grimmuald Place 12? Z momentem kiedy znalazł się u nas, został strażnikiem tajemnicy i akurat niedługo po jego powrocie do szkoły... Śmierciożercy wpadli do domu. Zadziwiający zbieg okoliczności, prawda Harry? – zapytał Pottera, który najwyraźniej nie chciał się wtrącać do tej rozmowy, bo trochę minęło nim odpowiedział.

- Ginny mu ufała. Myślę, że mógł nas zdradzić, ale nie zrobił tego z własnej woli – odpowiedział w miarę dyplomatycznie. Wiecznie poprawny Potter. Wiedział, że Weasley i Granger mieli kompletnie odmienne zdania, więc żeby żadnemu z nich nie podpaść postanowił trzymać się bardziej neutralnego podłoża. Coraz bardziej potwierdza jego hipotezę, że stara czapka się pomyliła i powinien siedzieć w Hufflepuffie.

- A po co jego zabraliśmy? Bo Hermiona tak chciała? – Weasley nawet nie próbował być miły i atakował wszystkich jak leci. Wychylił się i zajrzał do pomieszczenia. Brunetka siedziała przy stole z twarzą schowaną w dłoniach, a Potter znowu wyglądał jakby miał zamiar zwymiotować.

- A to miał tam umrzeć, Ron?! Miałam go tam zostawić na pewną śmierć?

- Nie zabiliby swojego! Hermiona, czas otworzyć oczy! On jest Śmierciożercą. Może Ci mówić co zechcesz, ale nie zmienisz faktów... A fakt jest taki, że ma na przedramieniu Mroczny Znak. Jesteś w śmiertelnym niebezpieczeństwie i my również...

- Nie zgadzam się... Zabrał mnie z Ministerstwa, a równie dobrze mógł mnie zostawić... Zabiliby mnie prędzej czy później. Gdyby był Śmierciożercą to prędzej by mnie dobił niż uratował... Lestrange, jego najbliższa ciotka, matka chrzestna... Rzuciła na niego Avadę kiedy zorientowała się, że nie jest po ich stronie. Czy Tobie się to podoba czy nie... Ufam mu i będę walczyła o to, żeby z nami tu został. On również jest w niebezpieczeństwie, jak my wszyscy – dodała po chwili i po raz kolejny otarła łzy z policzka, nad którymi już dawno straciła kontrolę.

Felix Felicis | DramioneWhere stories live. Discover now