6. Jest wszystkim

204 12 5
                                    

Draco zgodnie z umową, którą zawarł z Potterem i Weasleyem, pojawił się w Ministerstwie Magii już przed godziną dziewiątą. On miał trzy fiolki eliksiru wielosokowego, a oni po jednej. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem to cała czwórka spotka się przed dwunastą przy kominkach w holu głównym. Miał trzy godziny. Musiał to jak najlepiej wykorzystać.

Zatrzymał się w połowie drogi do wind kiedy pod marmurowym pomnikiem zobaczył kogoś kogo znał, aż za dobrze. Swoją ciotkę, Bellatriks Lestrange. Jeśli ona tu była to możliwe, że Voldemort również? A może złapali kogoś innego? Nie miał pojęcia, ale bardziej przerażał go fakt, że rozmawiała z Umbridge. Czyżby będzie na dzisiejszym przesłuchaniu? Miał nadzieję, że to nie skomplikuje zdobycia tego przeklętego medalionu, bo to była ich jedyna szansa.

- Robert? Spóźniłeś się. Już do niej poszedł – usłyszał głos jednego z młodych Śmierciożerców, gdy wszedł do pokoju przy celach. Zszokowany spojrzał na zegarek. Czyżby za długo zastanawiał się czego szukała tu Lestrange?

- Jest dopiero za pięć dziewiąta – odpowiedział starając się ukryć swój strach. Od ilu minut już u niej był? Obiecał sobie, że już dzisiaj nie będzie cierpieć.

Śmierciożerca wzruszył ramionami.

- Poszedł do niej niedawno. Mówił, że najwyżej do niego dołączysz, jeśli nadal chcesz.

Draco nic nie odpowiedział. Po prostu wyszedł z pomieszczenia, a w głowie miał tylko te słowa: Na dół. Cela dziewiąta. Jak najszybciej.

***

Ron jeszcze raz spojrzał na zegarek. Jeszcze mieli trochę czasu, żeby iść do Ministerstwa Magii. Denerwował go fakt, że wszyscy bez wahania zaufali Malfoyowi. Czy tyko on widział w tym podwójne dno? Malfoy był Śmierciożercą. Nie zdziwiłby się, gdyby wpadli wprost w pułapkę, a on zostałby nagrodzony przez Voldemorta jako tego, kto dał mu głowę Harrego Pottera.

- Jesteś pewny, że możemy ufać Malfoyowi?

- Ufam, że bardziej zależy mu na uratowaniu Hermiony niż na naszym wydaniu.

- On miał za zadanie ją zabić. Zapomniałeś już? A jeśli chce dokończyć swoje dzieło?

- Hermiona nosi jego dziecko. Nawet dla kogoś takiego bezdusznego jak Malfoy, coś to znaczy... Jestem zmuszony mu zaufać. Ze względu na życie Hermiony.

- Mam złe przeczucia, Harry...

- To co? Nie chcesz jej ratować? Chcesz, żeby była zabaweczką seksualną niewyżytych Śmierciożerców?!

- Doskonale wiesz, że nie o to mi chodziło...

- Hermiona jest dla mnie wszystkim, Ron. I mam nadzieję, że dla Ciebie również i nie zostawisz jej na pastwę tych potworów. Nawet jak nie pójdziesz ze mną, to i tak pójdę sam. Nie zostawię jej już nigdy więcej.

Ron westchnął. Harry trafił w jego słaby punkt. Hermiona też dla niego była wszystkim. Nawet kiedy mieli w ostatnim czasie gorsze relacje między sobą. Zawsze była przy nim. Nawet wtedy kiedy był dla niej okropny. Zasłużyła na to, żeby ją uratować. Nawet wtedy kiedy to miałaby być pułapka ustawiona przez Malfoya.

- Przecież wiesz, że zawsze bym po nią poszedł. O każdej porze dnia.

- Super – odrzekł wyraźnie zdenerwowany Harry ponownie spoglądając na zegarek. Mieli jeszcze kilka minut. Miał nadzieję, że Malfoy już był przy Hermionie.

***

Skuliła się bardziej w kącie i przymknęła oczy. Chciała ponownie zasnąć i nie myśleć o tym co ją dzisiaj będzie czekało. Reagowała ze strachem kiedy chociażby słyszała kroki za kratą, a następnie krzyki i płacz torturowanych osób. Może była egoistyczna, ale wolała słyszeć ich krzyki niż sama krzyczeć z bólu lub rozpaczy.

Felix Felicis | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz