3. Projekt Slughorna

378 17 3
                                    

Harry do ostatniej chwili nie spodziewał się tego, że Malfoy go przyłapie. Inaczej sobie to wszystko zaplanował. Miał opuścić przedział, kiedy wszyscy inni to zrobią. Malfoy go zaskoczył. Nim zdążył jakkolwiek zareagować na jego słowa, już leżał spetryfikowany na podłodze. Leżał i czuł spływającą krew po twarzy. Modlił się, żeby ktokolwiek go znalazł, ale jakie miał na to szanse? Słabe. Leżał pod peleryną niewidką. Jedyna nadzieja była taka, że ktoś się o niego potknie. Ale kto? Każdy już opuścił pociąg.

- Finite! – usłyszał znajomy głos i poczuł, jak odzyskuje władzę nad swoim ciałem. Czuł wdzięczność i ulgę, że ktoś mógł jeszcze zostać w pociągu i znalazł go przed przymusowym powrotem do Londynu.

- O, cześć Harry.

Dopiero teraz rozpoznał ten głos. Podniósł się i spojrzał na Lunę Lovegood, która zdjęła swoje dziwaczne okulary i patrzyła teraz na niego z uśmiechem. Od razu poczuł spokój.

- Luna! Co tu robisz? – zapytał zaskoczony.

- Masz złamany nos, Harry – powiedziała melodyjnym głosem jakby w ogóle nie usłyszała jego pytania. – Jeśli chcesz to Ci go naprawię.

- Naprawiałaś już może kiedyś złamane nosy? – zapytał niepewnie. Lubił Lunę, nawet bardzo, ale jej pogoda ducha nie pozwalała mu wierzyć w jej dobre intencje w stu procentach.

- Nie, ale kilka palców tak, a zresztą co to za różnica, Harry? – jej pogodny głos nie pomagał mu podjąć decyzji.

- Może później, Luna – odpowiedział dyplomatycznie. – Musimy wyjść z pociągu nim odjedzie do Londynu. Uczta powitalna pewnie już się zaczęła.

- Zjadłabym budyń – mimowolnie się uśmiechnął, kiedy Luna znów wydała się oderwana od rzeczywistości.

- Czemu nie pojechałaś z resztą?

- Znam gnębiwtryski. To dzięki nim Cię znalazłam. Powiedziały mi, że w pociągu jest jeszcze mój przyjaciel.

Harry chciał już zapytać co oznacza gnębiwtryski, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język. Wiedział jaką Luna ma manię na temat nieistniejących zwierząt. A może istniały, tylko jeszcze nikt ich nie opisał? Pokręcił szybko przecząco głową. Zdecydowanie za dużo przebywał z Luną, ale mimo to nie zamieniłby jej na nikogo innego. Była jedyna w swoim rodzaju.

- Jestem Twoim przyjacielem?

- Oczywiście, że tak – oznajmiła natychmiast. Harry zareagował uśmiechem. Nie wiedział co ma odpowiedzieć. Cisza między nimi nie trwała tak długo, bo dotarli do bramy Hogwartu. Mimowolnie spojrzał w kierunku Malfoya, który miał sprawdzany bagaż i próbował podsłuchać o czym dyskutował z Aurorem, ale Luna mu na to nie pozwoliła.

- Może jednak poskładam Ci ten nos?

Harry do końca nie zrozumiał pytania Luny i nieświadomie kiwnął głową. Był zbyt zajęty myśleniem o czym rozmawia Malfoy do momentu, kiedy poczuł ból w nosie, który był bardzo intensywny, ale również bardzo krótki. Zrozumiał, że to właśnie Luna naprawiła mu nos.

- I jak wyglądam?

- Ekstremalnie zwyczajnie.

***

Hermiona wściekła próbowała dowiedzieć się czemu Harry przyszedł zakrwawiony do Wielskiej Sali, ale przyjaciel odmawiał odpowiedzi. Nie zamierzała mu odpuszczać. Może teraz nie chciał z nią o tym porozmawiać, ale ona i tak się o wszystkim dowie. Będzie go tak męczyła do czasu jej nie ulegnie.

- Już – wyszeptała Ginny, kiedy skończyła mu oczyszczać twarz chusteczką. Harry uśmiechnął się w podziękowaniu, ale nadal nic nie odpowiedział. Hermiona coraz bardziej twierdziła, że wprost idealnie do siebie pasowali.

Felix Felicis | DramioneWhere stories live. Discover now